Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Intelektualistki. Matki i babcie z placu Majowego, a wśród nich słynna Nora Cortiñas. Blogerki piszące zwykle o modzie. Panie domu. Aktorki. Pielęgniarka z plakatem: „Twoja matka. Twoja siostra. Twoja babcia. Twoja córka. Wszystkie mówimy: »Koniec przemocy macho!«”. Kilka nastolatek schowanych pod transparentem z napisem „Koniec z kobietobójstwem!”.
A wśród tych wszystkich kobiet – wielu mężczyzn. Razem ponad 200 tys. ludzi, którzy zebrali się przed Kongresem (parlamentem) w Buenos Aires, aby wykrzyczeć: „Ani Jednej Mniej”.
Wkrótce podobne manifestacje zorganizowano w mniejszych miastach i miasteczkach Argentyny, a także w sąsiednich krajach: Urugwaju i Chile.
Pogrzebana żywcem
Na deptaku w Puerto Madera, ekskluzywnej dzielnicy Buenos Aires, dziewczyna pchnięta nożem przez swojego chłopaka wykrwawiła się na oczach gapiów. W prowincjonalnym miasteczku Cordoba mąż poderżnął gardło 44-letniej żonie, nauczycielce Marii Eugenii Lanzetti, na oczach jej klasy. Gdzieś w Andach chłopak porwał swoją sympatię, rozpędził samochód i nie zatrzymał się przed urwiskiem. Zginęli razem.
Trzy różne światy – i jedna Argentyna, która wciąż nie radzi sobie z machismem.
Na początku czerwca od granicy z Brazylią po Ziemię Ognistą dyskutowano o zabójstwach kobiet. Jedno przelało czarę goryczy. Na działce państwa Cerrato policja znalazła zwłoki Chiary Páez. Dobra uczennica, zawodniczka hokeja na trawie lokalnej drużyny, zaszła w ciążę z ich synem. Chłopak nafaszerował dziewczynę tabletkami poronnymi, a potem pogrzebał żywcem. Według ustaleń policji państwo Cerrato mogli pomagać synowi w zabójstwie. Całą trójkę aresztowano.
Sprawą żyło całe miasteczko Rufino, położone we wschodniej prowincji Santa Fe. A potem zawrzało w reszcie kraju. Zwłaszcza że dziewczyna miała zaledwie 14 lat. Ludzie zaczęli rozsyłać sobie wiadomości na Twitterze, Facebooku, za pomocą komunikatora WhatsApp.
Potem dyskusja przeniosła się do gazet, radia i telewizji. Do aktywistek praw kobiet dołączały feminizujące intelektualistki, potem te ze średniej klasy. Na koniec – także mężczyźni.
W telewizji ruch wsparła gwiazda Mirtha Legrand (od 49 lat na ekranie), na Facebooku Adolfo Pérez Esquivel, laureat Pokojowej Nagrody Nobla, a na Twitterze gwiazda futbolu Leo Messi.
Dyskusja na temat zabójstw kobiet zepchnęła z nagłówków mediów nawet sukcesy Messiego w Lidze Mistrzów, podobnie jak podróże papieża Franciszka (wszak Argentyńczyka), a także zbliżający się turniej piłkarski Copa America.
– Akcja zwróciła uwagę nie tylko Argentyny, ale i regionu na problemy słabszej płci. Co ważne, to nie była tylko manifestacja kobiet dla kobiet. Na plac przyszli też mężczyźni, zaczęli otwarcie uczestniczyć w dyskusji, a nawet popierać walkę z machismem – mówi w rozmowie z „Tygodnikiem” Constanza Tabbush, socjolog z Uniwersytetu w Buenos Aires.
Prawo martwych
Co trzydzieści pięć godzin – tak często, zdaniem feministek z NGO „La Casa del Encuentro”, ginie Argentynka. Jeszcze w 2008 r. było to czterdzieści godzin. W ostatnich siedmiu latach w tym 43-milionowym kraju zamordowanych zostało 1808 kobiet (tylko w 2014 r. – aż 277). Siedem na dziesięć padło ofiarą mężów lub byłych partnerów. Do 58 proc. zabójstw dochodziło w domach.
Brutalne zabójstwa zakorzenione są w kulturze machismo, która wymaga od kobiet podporządkowania się swoim partnerom. – W Argentynie mamy duże nierówności między kobietami a mężczyznami. Są głęboko zakorzenione w kulturze, to siła napędowa przemocy – uważa Fabiana Tuñez, aktywistka z organizacji pozarządowej.
W Argentynie problem przemocy wobec kobiet jest powszechny. Dotyczy to zresztą całej Ameryki Łacińskiej: wskaźniki „feminicidio” (kobietobójstwa) są tutaj najwyższe na świecie.
W tym niechlubnym rankingu Argentyna zajmuje piąte miejsce, za Meksykiem, Gwatemalą, Kostaryką i Dominikaną. Wyjątkiem w regionie Ameryki Łacińskiej jest Nikaragua, która zajmuje szóste miejsce na świecie pod względem równości płci i wyprzedza Niemcy, USA czy Szwajcarię.
Tymczasem, paradoksalnie, kobiety Ameryki Łacińskiej mają więcej do powiedzenia w polityce niż w domu. W Argentynie już drugą kadencję stanowisko prezydenta piastuje Cristina Fernandez de Kirchner. W Chile głową państwa jest Michelle Bachelet, a w Brazylii Dilma Rousseff. Ale to nie przekłada się na sytuację kobiet.
Za rządów Cristiny Kirchner, w 2009 r. w kraju wprowadzono ustawę o przemocy związanej w płcią. Powstały: telefon alarmowy, kobiece posterunki policji, przepisy dotyczące edukacji seksualnej. Jednak zmian nie widać. Problemem jest argentyńskie społeczeństwo, które wyrosło w kulturze machismu.
W Argentynie głośno było o Suhene Muñoz. Zgłosiła na komisariacie przemoc domową ze strony partnera, ale od policjanta usłyszała, że „takie sprawy rozwiązuje się w łóżku”. Kilka miesięcy później zginęła.
– Nasza ustawa jest jedną z najlepszych tego typu w Ameryce Łacińskiej. Ale niestety jest martwa. Potrzeba zmian – uważa Tuñez.
O dojrzałości społecznej
Wzorem mogą być inne kraje Ameryki Łacińskiej: w Gwatemali, Kolumbii i Boliwii wprowadzono specjalne prawa dotyczące zapobiegania i karania przemocy wobec kobiet. Członkinie argentyńskiego ruchu Ni Una Menos chcą zmian i kampanii uświadamiających obywateli. Chcą, aby kobiety były chronione nie tylko przez prawo, ale i stróżów tego prawa.
Constanza Tabbush: – Największym zyskiem z akcji jest podjęcie ogólnokrajowej dyskusji. Kobiety zaczęły głośno mówić w debacie o wprowadzeniu planu walki z przemocą wobec płci słabszej. Ale o sukcesie będzie można mówić dopiero, gdy taki plan zostanie wprowadzony w życie.
Sprawę skomentowała nawet katolicka Komisja Episkopalna ds. świeckich i rodziny, pisząc w swym komunikacie: „Uznanie godności kobiety we wszystkich wymiarach jest znakiem dojrzałości społecznej. Serca Argentynek uderza przemoc psychiczna, fizyczna, seksualna i duchowa. Cierpią z powodu gróźb, poniżeń, ciosów, wyzysku aż do ekstremalnego nieszczęścia – kobietobójstwa”.
Spontaniczna kampania #niunamenos, prowadzona za pomocą mediów społecznościowych, uchodzi dziś za społeczny fenomen w Argentynie. Hasło „Ani Jednej Mniej” – zaczerpnięte z podobnej akcji obywatelskiej w meksykańskim mieście Ciudad Juárez w 1990 r. – stało się trendem na Twitterze w całej Ameryce Łacińskiej.
Nie, jak dotąd, na kilka dni, ale już na niemal miesiąc. ©
O zjawisku „feminicidio” opowiada także w rozmowie z „Tygodnikiem” była prokurator generalna Gwatemali – poniżej.