Usmażmy go na ruszcie

Charyzmatyczny, kontrowersyjny i władający Wenezuelą od półtorej dekady, Hugo Chávez prowadzi walkę o kolejną reelekcję.

24.09.2012

Czyta się kilka minut

Zwolenniczki prezydenta Chaveza podczas kampanii wyborczej na ulicach Caracas; 17 września. / Fot. Leo Ramirez / AFP / EAST NEWS
Zwolenniczki prezydenta Chaveza podczas kampanii wyborczej na ulicach Caracas; 17 września. / Fot. Leo Ramirez / AFP / EAST NEWS

Rozpoczęła się 1 lipca i ma potrwać do 4 października – to już łącznie czternasta (sic!) kampania wyborcza Hugo Cháveza, a trzecia o prezydencką reelekcję. Od 1998 r. triumfował on we wszystkich wyborach i referendach (w tym w odwoławczym z 2004 r.), ulegając tylko raz, pięć lat temu, w referendum w sprawie zmiany konstytucji.

Jeszcze kilka miesięcy temu zdawało się, że o wszystkim rozstrzygnie choroba nowotworowa: prezydent Wenezueli przeszedł ostatnio trzy operacje [patrz „TP” nr 13/2012 – red.]. Według niektórych miał nie dotrwać do wyborów. Ale w ostatnich miesiącach wydobrzał i ogłosił, że jest już „całkowicie wyleczony”. Wprawdzie w zeszłym roku mówił to samo, po czym rak wrócił. Teraz jednak Chávez tryska dawną energią, śpiewa i tańczy w rytm wyborczych melodii i świętuje po drodze 58. urodziny. Część przeciwników utrzymuje, że to poprawa chwilowa i nastąpi nawrót. Ale oni chętnie widzieliby go poza wyścigiem. A w najlepszym przypadku w łóżku, prowadzącego kampanię przez Twittera, a nie przemierzającego kraj na własnych nogach (acz nie bez trudu).

Choć przed Krajową Komisją Wyborczą zarejestrowało się ośmiu kandydatów w zaplanowanych na 7 października wyborach, liczy się dwóch: Chávez, formalnie wysunięty przez Zjednoczoną Partię Socjalistyczną Wenezueli (PSUV), i Henrique Capriles Radonski: 40-letni kandydat centroprawicy, połączonej w koalicji pod nazwą „Stół Jedności Demokratycznej” (MUD).

14 LAT Z CHÁVEZEM

Od miesięcy sondaże – także te robione przez firmy należące do opozycji – dawały Chávezowi dwucyfrową przewagę. Odzwierciedlały inne badania, według których dwóch na trzech Wenezuelczyków określa jego rządy jako dobre (reszta jako złe lub bardzo złe). Przykładowo, badanie ośrodka Hinterlaces z 6 września dawało mu 50 proc., a Caprilesowi 32 proc.; wcześniejsze wskazywały podobnie. Tylko jeden sondaż – opracowany przez ośrodek Consultores 21, powiązany z partią Caprilesa (Najpierw Sprawiedliwość, PJ) – wskazywał na dwupunktowe prowadzenie opozycji.

Kilkanaście procent wyborców pozostaje niezdecydowanych. To głównie ludzie bliscy Chávezowi, ale rozczarowani biurokracją, korupcją, przestępczością i inflacją, z którymi boryka się jego rząd – i to o ich głosy toczyła się ostatnio walka. Ale prawdopodobnie większość tej grupy i tak go poprze.

Chávez rządzi od 14 lat – i to on definiuje podziały i konflikty. Badania opinii potwierdzają obraz społeczeństwa spolaryzowanego z grubsza na dwa bloki. Ale podział na pro- i antychávistów nie odzwierciedla całej dynamiki silnie spolityzowanego społeczeństwa. To wachlarz postaw i skomplikowany układ sojuszy.

Zwolennicy Cháveza – głównie klasy niższe – potrafią się z nim kłócić, a nawet głosować przeciw niemu (tu leżą źródła porażki w referendum z 2007 r.). Jego relacje z organizacjami społecznymi i sieciami rad w ubogich barrios (dzielnicach) nie są bezwarunkowe i wykraczają poza prosty klientelizm. Władza tego „satrapy” jest bardziej krucha, niż maluje ją opozycja, skupiona wokół klas wyższych, elit i oligarchii.

To prawda, że Chávez depcze niektóre liberalne standardy: koncentruje zbyt dużo władzy i potrafi podnieść rękę na niezależne sądy i prywatne media (te jednak zapominają o profesjonalizmie i często wspierają otwarcie opozycję). Ale również po stronie opozycji brakuje liberalnego centrum – i w walce o władzę zawsze wolała ona skrajne metody: pucz, naftowy lokaut czy bojkot wyborów parlamentarnych.

Nawet na łamach dziennika „TalCual”, prowadzonego przez Teodoro Petkoffa – jednego z głównych rzeczników opozycji – można znaleźć wezwania do polowania na „chávistów” i „smażenia ich na ruszcie” w dzień po (ewentualnym) zwycięstwie Caprilesa.

W LATYNOSKIM KLIMACIE

Kampania przebiega nie tylko na tropikalną nutę, ale i zanurzona jest w karaibskim idiomie. Królują epitety, a bryluje Chávez, określający Caprilesa mianem „nieudacznika” (majunche) i „liżącego jaja” (jalabolas); odmówił z nim debaty, bo „nie będzie gadał z niczym”. O opozycji mówi jako o „worku skorpionów i węży”. Były minister obrony José Vicente Rangel ujawnił rzekomy plan opozycji – dyskredytacji Krajowej Komisji Wyborczej, nieuznania wyborów z powodu „fałszerstwa” i wyprowadzenia na ulice bojówek. Z kolei opozycja oskarża o to samo prezydenta, a zarzuty wzmogła, gdy jego zwolennicy pobili się z opozycjonistami w Puerto Cabello.

Gdy prasa rozważała scenariusze zachowań armii, określającej się jako „boliwariańska” i „socjalistyczna”, Capriles chciał przenieść kampanię do wojskowych baraków, podkreślając lojalność wojska „wobec ojczyzny”, a nie Cháveza – co rozjuszyło prezydenta, byłego oficera.

Ale wszystko wskazuje na to, że jedynym sposobem na odwrócenie dotychczasowych trendów poparcia mogłoby być tylko jakieś niezwykłe wydarzenie... I jakby na zamówienie w Caracas zawalił się most, w więzieniu w Yare w zamieszkach zginęło 26 więźniów, a w największej w kraju rafinerii w Amuay wybuchł pożar (zginęło 48 osób).

Opozycja i prywatne media (stanowiące 80 proc. ogółu mediów) eksploatowały zwłaszcza tę ostatnią tragedię, oskarżając rząd o nieudolność i zniszczenie państwowego giganta naftowego PDVSA. Pani burmistrz sąsiedniego miasta, przeciwniczka Cháveza, w trakcie akcji ratowniczej zwołała konferencję oznajmiając: „Mam dobrą wiadomość: właśnie wybuchł trzeci zbiornik!”. Ale odpowiedź władz była stanowcza i nikt, nawet Chávez, nie odleciał w chmury teorii spiskowych (typu: sabotaż CIA). Sondaże nie drgnęły.

Z oskarżeń opozycji najsłuszniejsze były te o nierównym czasie antenowym: choć kandydaci mają po trzy minuty dziennie, rząd dysponuje stale dziesięcioma na ogłoszenia (tzw. cadenas nacionales), a prezydent nawet bez limitu potrafi przerywać transmisje Caprilesa, przy bezczynności Komisji Wyborczej.

Ale i tak „najbrzydszą zagrywką” Cháveza ma być „kupowanie sympatii”, czyli przeznaczanie pieniędzy z ropy – Wenezuela ma jej największe zasoby na świecie – na tzw. „Misje”, programy socjalne dla biedoty (jedną z najbardziej udanych jest „Misja Mieszkanie”, która od 2011 r. wybudowała 213 tys. mieszkań bez prywatnych banków i hipotek).

„Z WOLI LUDU”

Mimo że opozycja obwinia za porażki system wyborczy, wskazując na rzekome rządowe manipulacje, obserwatorzy z ONZ, Organizacji Państw Amerykańskich, Unii Europejskiej czy Centrum Cartera nie wyrazili dotąd zastrzeżeń. Większość z nich, tak jak eks-prezydent USA Jimmy Carter, chwali skomputeryzowany system głosowania jako jeden z najnowocześniejszych, najbardziej przejrzystych i godnych zaufania na świecie.

Podobnie uważa Carlos „Chacho” Álvarez, były wiceprezydent Argentyny, szef misji obserwacyjnej Unii Narodów Południowoamerykańskich (UNASUR) – powołanego m.in. z inicjatywy Wenezueli nowego bloku integracji regionalnej, bez USA – podkreślając, że to fakt, który pozostaje niezauważony pośród przesądów wobec wenezuelskiej administracji. Álvarez uważa, że mimo radykalnych dyskursów i polaryzacji postaw, istnieją warunki, aby – niezależnie od wyniku – obecne wybory przyczyniły się do konsolidacji demokracji w tym kraju.

Oczywiście, 14 lat rządów to dużo, w demokracji może za dużo. Gdyby Chávez znów wygrał, łącznie rządziłby dwie dekady, a potem może i więcej – jeśli „lud go nie uwolni”, jak przebąkuje w filipikach. Lepiej byłoby dla demokracji, a nawet dla jego własnego projektu, gdyby wskazał następcę, choć nigdy nie brał tego pod uwagę, nawet w obliczu choroby.

Jednak według sondażu Latinobarómetro z 2011 r., to właśnie Wenezuelczycy są na pierwszym miejscu w regionie, jeśli chodzi o akceptację demokracji – 77 proc. A także na trzecim, jeśli chodzi o najlepszy podział dochodów i politykę publiczną.

WENEZUELSKA REDYSTRYBUCJA

Gdy choroba Cháveza przestała być tematem kampanii, strategia Caprilesa – skoncentrowana na zaletach osobistych, jak młodość i zdrowie – zaczęła szwankować. Choć prezentował się jako mający konkretne rozwiązania na problemy, z jakimi nie radzi sobie rząd (np. fala przemocy), jego program okazał się zbiorem ogólników, co dało Chávezowi okazję do twierdzeń, że przeciwnik ukrywa pakiet radykalnych neoliberalnych reform, podobnych do tych, jakie pogrążyły kraj w 1989 r. Sam Chávez przedstawił „Plan socjalistyczny 2013–2019”, zakładający m.in. masową interwencję państwa w całą praktycznie gospodarkę.

Można się z Chávezem nie zgadzać, ale przynajmniej mówi, czego chce. Capriles zaś popadał w sprzeczności. Zapewniał np., że „Misje” są sukcesem i je utrzyma, choć dotąd opozycja określała je neologizmem „castro-komunistyczne”. Teraz Capriles deklaruje nawet, że je „rozszerzy”. Ale podkreśla też, że naftowy koncern PDVSA ma być firmą komercyjną, a nie „sponsorem socjalu”. Skąd zatem, jak nie z ropy, wziąłby pieniądze na „Misje”?

To tylko walka o głosy – i polityczne wydanie mimetyzmu, upodabniania się do otoczenia. Kandydat centroprawicy mówi o redystrybucji nie dlatego, że w nią wierzy, ale dlatego, że gdyby ją odrzucił, nie miałby po co startować. Tak powszechna jest jej akceptacja w Wenezueli – aż 85 proc. obywateli korzysta z jakichś programów rządowych.

Czy to nie najlepszy dowód na sukces – przynajmniej w tym aspekcie – polityki Hugo Cháveza? A w każdym razie – to punkt na rzecz jego własnej kampanii.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, korespondent "Tygodnika" z Meksyku. więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 40/2012