Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Na Ukrainie robi się o Bykowni głośno raz do roku, w maju, podczas uroczystości upamiętniającej ofiary. Juszczenko przyjeżdżał tu jeszcze jako polityk opozycji, mówiąc wiele o potrzebie badania przeszłości. Teraz jeździ jako prezydent i jako prezydent apeluje do narodu, by "szukał prawdy o własnej historii". Jednak naród tej prawdy nie szuka - wyłączając garstkę inteligencji - a i władza nie pomaga Ukraińcom w zrozumieniu czasów stalinowskich. Ukraiński odpowiednik IPN to wciąż instytucja wirtualna: Juszczenko dużo o niej mówi, ale mało dla niej robi. Poza tym nad Dnieprem wspominanie takich wydarzeń, jak masowe egzekucje czy wielki głód, do dziś wywołuje lęk. Po pierwsze, trauma wciąż jest olbrzymia. Po drugie, tych zbrodni dokonywał Związek Radziecki: wśród niektórych Ukraińców, szczególnie z rosyjskimi korzeniami, budzi obawę przed posądzeniem o współodpowiedzialność. Gdyby na Ukrainie było więcej woli do poznawania własnej historii, zyskaliby także Polacy. Wielu czeka na informację, gdzie spoczęli ich bliscy, by móc udać się na grób. Bykownia to nie jedyne takie miejsce.