Codzienna bitwa o pamięć

Działający nielegalnie na Białorusi "Instytut Pamięci Narodowej" odkrywa nieznane karty także z dziejów Polski, np. miejsca pochówku zabitych z tzw. białoruskiej listy katyńskiej. Polacy, którzy współpracują z Białorusinami, ich dotychczasowe osiągnięcia uważają za przełomowe.

11.03.2008

Czyta się kilka minut

Kuropaty, dziś dzielnica Mińska: prowizoryczne krzyże w miejscu pochówku ofiar sowieckiego terroru. / fot. Artur Chmielewski / Forum /
Kuropaty, dziś dzielnica Mińska: prowizoryczne krzyże w miejscu pochówku ofiar sowieckiego terroru. / fot. Artur Chmielewski / Forum /

Rok temu obchodzili - rzecz jasna, nielegalnie - 70. rocznicę represji w ZSRR, zwanych "Wielką Czystką". Odsłonili pamiątkową tablicę w Kuropatach, gdzie od 1937 r. NKWD rozstrzeliwało i chowało swe ofiary: Białorusinów, Polaków. Zorganizowali też w Mińsku międzynarodową konferencję o terrorze epoki Stalina i totalitaryzmie w ZSRR. Oni, czyli białoruscy historycy, funkcjonujący niezależnie, poza oficjalnymi strukturami.

Wtedy, w 2007 r., gdy skończyły się rocznicowe uroczystości, postanowili nie przerywać wspólnej pracy. Zjednoczyli się w badaniu nieznanych faktów z dziejów swego kraju - i powołali białoruski odpowiednik polskiego IPN. Na jego formalną rejestrację w państwie Łukaszenki nie ma szans.

Białe plamy

Historia Polski splata się z białoruską, ale o losach Polaków na terenie obecnej Białorusi w XX w. wiadomo niewiele. Jacek Pawłowicz z warszawskiego IPN uważa, że jest tu za to wiele białych plam. To, na przykład, sytuacja Polaków na sowieckiej Białorusi po wojnie polsko-bolszewickiej (1919-21); stworzenie autonomicznego okręgu polskiego w Białoruskiej Socjalistycznej Republice Radzieckiej (i wyjaśnienie losów jego mieszkańców w czasie czystki w 1937 r.); masowe represje z lat 30.; okres II wojny światowej (wywózki, masowe egzekucje); konspiracja polska na terenie Białorusi; powojenne represje.

Andrzej Poczobut, redaktor "Magazynu Polskiego" z Grodna: - Historia prześladowań Polaków z terenów włączonych po 17 września 1939 r. do ZSRR jest niby znana, ale wymaga wciąż poważnych badań. Natomiast represje, które spotkały Polaków mieszkających na tych terenach Białorusi, które do 1939 r. były częścią ZSRR, są w ogóle białą plamą. Podczas czystek w 1937 r. już sama polska narodowość była dla NKWD dowodem na działalność szpiegowską. Po 1945 r. zaś tępienie polskości na Białorusi było szczególnie ostre. O ile na Litwie i Ukrainie w czasach ZSRR można było prowadzić nauczanie mniejszości w narodowym języku, o tyle na Białorusi Polacy byli tego pozbawieni.

Jacek Pawłowicz brał udział w organizowanej w Mińsku w czerwcu 2007 r. oddolnej konferencji naukowej, poświęconej totalitaryzmowi w ZSRR. - Ustalenia białoruskich historyków są dla nas odkrywcze - mówi. - Zwłaszcza odtworzone imienne listy pomordowanych w czasie "Wielkiej Czystki", listy ofiar z okresu II wojny światowej, wśród których są także Polacy. Cenne są też ustalenia na temat "marszów śmierci", które organizowano po wkroczeniu armii hitlerowskiej w 1941 r., oraz informacje dotyczące losów duchowieństwa na tych ziemiach, zarówno prawosławnego, jak i katolickiego.

Tadeusz Gawin, działacz polonijny, bada dzieje Polaków na Białorusi po 1944 r.

- Praca historyka za Bugiem to dokonywanie ciągłych odkryć - mówi. - Często biorę do ręki jakiś dokument i stwierdzam, że jestem pierwszym historykiem, który go analizuje. Pracy przy badaniu tutejszych archiwów jest mnóstwo.

Walka o tożsamość

Historycy skupieni wokół inicjatywy "białoruskiego IPN" prowadzą badania dotyczące nie tylko XX w. I bazują nie tylko na archiwach. Zbierają również wspomnienia czy dokumenty, np. zachowane pamiętniki świadków przełomowych wydarzeń.

Przez 14 lat rządów Łukaszenki władze wypracowały specyficzne podejście do historii: manipulują nawet informacjami dotyczącymi przeszłości dawnej, np. Wielkiego Księstwa Litewskiego, którego kulturowymi spadkobiercami czują się białoruscy opozycjoniści - prezydent Aleksander Łukaszenka nie chce, aby Białorusini utożsamiali się z europejskim dziedzictwem. Ale największej obróbce propagandowej poddaje się oczywiście wiek XX.

Ideą "białoruskiego IPN" jest przeciwdziałanie temu. Skupiają się wokół niego ludzie aktywni już wcześniej w różnych stowarzyszeniach, jak Towarzystwo Języka Białoruskiego. Ich cel: całościowa analiza dziejów kraju, kulturowa i polityczna. W dalszej perspektywie: odrodzenie pamięci narodowej, którą władze niszczą.

Jednym z takich zapaleńców jest historyk Igor Kuzniecow. - Dostęp do archiwów zawierających materiały na temat Wielkiego Księstwa Litewskiego czy Rzeczypospolitej Obojga Narodów jest dość łatwy. W ogóle kwerenda obejmująca dzieje do 1917 r. jest możliwa do prowadzenia - mówi. - Problem zaczyna się, gdy chcemy badać okres ZSRR. Wiele archiwów jest zamkniętych. Część dokumentów znajduje się w Moskwie, współpracujemy więc z rosyjskim Memoriałem.

Polityka władz nie zawsze jest zrozumiała. Gawin: - Trzy lata temu przeglądałem w archiwach skargi, które po wojnie wpływały od mieszkańców do władz partyjnych. Dziś dostęp do nich jest ograniczony.

Polskie losy

Za sukces historyków skupionych wokół "białoruskiego IPN" Kuzniecow uważa wydanie w 2007 r. trzytomowego opracowania "Represje władzy radzieckiej na Białorusi": to zbiór artykułów obejmujących okres od 1917 r. do końca XX w.

W rozmowie z "Tygodnikiem" Kuzniecow deklaruje, że "białoruski IPN" może pomóc także w ustalaniu losów Polaków. Pierwszy z brzegu przykład: stworzenie spisu rozstrzelanych na przełomie kwietnia i maja 1939 r. W części ta lista jest już zresztą gotowa. Badane są także losy Polaków w późniejszych dekadach istnienia ZSRR.

Kuzniecow: - Niestety, współpraca z Polską nie układa się tak, jak byśmy tego chcieli. Kilka lat próbowałem nawiązać kontakt z polską ambasadą i przekazać dokumenty i opracowania. Głucha cisza. Dziwię się, że jeszcze nie udało nam się znaleźć w Polsce partnerów, którzy pomogliby nam w pracy.

Zdaniem Pawłowicza, współpraca istnieje, lecz na razie ma charakter prywatnych kontaktów między poszczególnymi historykami. Pawłowicz: - Dobrze byłoby, gdyby w przyszłości instytucja ta została oficjalnie uznana przez Polskę. Wtedy będzie można zintensyfikować współpracę.

Szanse na zalegalizowanie "białoruskiego IPN" są jednak niewielkie.

Ale ostatnie lata pokazują, że nawet w demokratyzujących się państwach postsowiec­kich prowadzenie badań nad historią XX w. nie jest łatwe. Na Ukrainie stworzono niedawno instytucję na wzór polskiego IPN. Jednak polscy historycy nie zawsze mogą znaleźć wspólny język z ukraińskimi: gdy polscy eksperci przyjechali do Bykowni - w tej miejscowości pod Kijowem spoczęły ofiary stalinowskiego terroru, także Polacy z tzw. ukraińskiej listy katyńskiej - usłyszeli: "Kto was tu zaprosił?".

Zapaleńcy

"Białoruski IPN" nie jest instytucją, lecz inicjatywą. To idea historyków zapaleńców, którzy od lat w warunkach reżimu - najpierw sowieckiego, potem Łukaszenki - próbują wykonywać swój zawód zgodnie z sumieniem.

Kuzniecow: - Nasza praca nie przybrała jeszcze charakteru systemowego. Chcemy stworzyć sieć współpracowników na terenie całego kraju i oczywiście nawiązać współpracę z zagranicą.

Jacek Pawłowicz uważa, że "białoruski IPN" to szansa na dotarcie do dokumentów i informacji do tej pory dla polskich badaczy niedostępnych.

Łatwe to nie będzie, Białorusini muszą liczyć się z szykanami.

Andrzej Poczobut: - Wprawdzie dziś większość archiwów pozostaje zamknięta, badania nie mogą więc dać ostatecznej odpowiedzi na pytanie o los represjonowanych. Ale jestem pewien, że "białoruski IPN" zaprocentuje w przyszłości.

Tadeusz Gawin: - Czytam na bieżąco prace białoruskich historyków, są kompetent­ne i odkrywcze. Tacy ludzie jak Kuzniecow wykonują kawał potrzebnej roboty.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, reporterka, ekspertka w tematyce wschodniej, zastępczyni redaktora naczelnego „Nowej Europy Wschodniej”. Przez wiele lat korespondentka „Tygodnika Powszechnego”, dla którego relacjonowała m.in. Pomarańczową Rewolucję na Ukrainie, za co otrzymała… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 11/2008