Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Ta "dziura" istnieje jednak od lat. Bierze się stąd, że co roku układający budżet przewidują, ile trzeba będzie dopłacić do tych świadczeń - i czasem przewidzą za mało. Tak zdarza się zwłaszcza w okresach nagłego pogorszenia sytuacji gospodarczej, gdy maleją wpływy ze składek na ubezpieczenie społeczne, które są zasadniczym źródłem finansowania emerytur i rent. Kończy się to zaciągnięciem przez ZUS pożyczki, spłacanej w lepszych dla gospodarki czasach. Tak samo będzie i tym razem.
W wielu krajach, w Polsce też, to państwo gwarantuje wypłatę emerytur. Jest to jego najważniejsze bodaj zobowiązanie - i oznacza, że nawet w okresach mizerii finansowej unika się cięć takich świadczeń. Może do nich dojść wyłącznie w przypadku absolutnej katastrofy finansowej. A taka nam nie grozi.
Mało prawdopodobne jest również zamrożenie tych świadczeń czy ograniczenie skali ich waloryzacji. Próbował tego wicepremier Hausner - gdy też mieliśmy recesję, choć naszą, a nie globalną - ale wprowadzone wówczas ograniczenia utrzymały się krótko. Ponowne pojawienie się takiej propozycji, a tym bardziej jej przyjęcie, przy obecnym układzie sił w parlamencie jest bardzo mało prawdopodobne.
Emeryci - w odróżnieniu od pracujących Polaków - mogą więc dziś spać spokojnie. Ich kryzys nie dotyczy.