Brzmienie ruchu
Brzmienie ruchu

Jim Morrison był nieczułym dupkiem – zawyrokował po latach w iście punkowym stylu Danny Fields. Osiemdziesięcioletni dziś dziennikarz to legenda amerykańskiego przemysłu muzycznego, wieloletni „firmowy freak” – jak nazywało się gości, którzy donosili wytwórni, co jest cool – a potem jeden z szefów Elektra Records. O artystów można się spierać, co do jednego wszyscy są zgodni: bez Danny’ego Fieldsa punk by się nam nie przydarzył. Dzięki niemu świat usłyszał Iggy’ego Popa, Lou Reeda i Ramones.
To on z nieokrzesanego poety Morrisona zrobił jedną z największych gwiazd rocka. Po jednym z bardziej udanych koncertów w nowojorskim klubie Ondine’s uwierzył w charyzmę frontmana Doorsów i załatwił zespołowi nagranie dla Elektry „jednego niezłego kawałka, coś z ogniem w tytule, chwytliwa melodia”.
Nigdy nie pałali do siebie nadmierną sympatią, może dlatego Fields autorom...
Dodaj komentarz
Chcesz czytać więcej?
Wykup dostęp »
Załóż bezpłatne konto i zaloguj się, a będziesz mógł za darmo czytać 6 tekstów miesięcznie!
Wybierz dogodną opcję dostępu płatnego – abonament miesięczny, roczny lub płatność za pojedynczy artykuł.
Tygodnik Powszechny - weź, czytaj!
Więcej informacji: najczęściej zadawane pytania »
Usługodawca nie ponosi odpowiedzialności za treści zamieszczane przez Użytkowników w ramach komentarzy do Materiałów udostępnianych przez Usługodawcę.
Zapoznaj się z Regułami forum
Jeśli widzisz komentarz naruszający prawo lub dobre obyczaje, zgłoś go klikając w link "Zgłoś naruszenie" pod komentarzem.
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]