Bóg, AIDS i rock'n'roll

13 lipca 1985, 17.20 czasu londyńskiego - Live Aid, koncert wszechczasów. Jack Nicholson zapowiada grającą na Wem-bley grupę, która zostawiła serce w Dublinie i objęła duchem cały świat, a która nigdy nie miała problemu z wypowiadaniem tego, co leży jej na sercu - U2!.

10.07.2005

Czyta się kilka minut

 /
/

Historia zaczęła się prozaicznie - od ogłoszenia, które na szkolnej tablicy zamieścił jesienią 1976 r. piętnastoletni wówczas Larry Mullen, przyszły perkusista, szukający kolegów do zespołu. Wśród chłopców, którzy pojawili się na przesłuchaniu, byli wszyscy późniejsi członkowie U2: gitarzysta Dave Evans, znany potem jako The Edge, basista Adam Clayton oraz ten najważniejszy - Paul Hewson, znający wtedy tylko kilka gitarowych chwytów, obdarzony jednak charakterystycznym mocnym, wysokim głosem. Swój przydomek - Bono - zawdzięcza nazwie dublińskiego sklepu z aparatami słuchowymi “Bonovox".

U2 to coś więcej niż tylko fenomen muzyczny. W tekstach Bono zawsze było miejsce na poważne, niewygodne tematy. Wiara sąsiadowała z polityką, kwestie społeczne z literaturą. On sam jest kimś więcej niż tylko rockmanem.

"Zmienić świat w sobie"

Większości gwiazd rocka neofityzm służy zwykle załataniu dziury po odrzuceniu bożków seksu, sławy i pieniądza. Dla Irlandczyków z U2 wiara była czymś naturalnym. Młodzieńczy zwrot ku Bogu był jednak efektem poszukiwań nie na zewnątrz, w konserwatywnej rzeczywistości Zielonej Wyspy, ale w sobie. “On mówi, że pewnego dnia zmieni świat. Raduję się" - śpiewał Bono w “Rejoice" na płycie “October" i zachęcał: “Nie mogę zmienić świata, ale mogę zmienić świat w sobie". W 1982 r. mówił też: “Czułem, że nie mogę dać się wpuścić w ten schemat: dorastasz, dostajesz pracę, żenisz się, umierasz. Może to jest właśnie moment, w którym zjawia się Chrystus".

Chrystus, który pojawiał się w życiu członków zespołu, był Chrystusem różnych Kościołów. Jedynie Larry Mullen dorastał w rdzennie irlandzkim, tradycyjnie katolickim domu. Clayton był synem brytyjskich emigrantów - protestantów. Rodzice The Edge’a pochodzili z Walii, ojciec był prezbiterianinem, matka - baptystką. Bob Hewson był katolikiem, jego żona Iris - protestantką. “Zawsze czułem się tak, jakbym siedział na płocie" - mówił Bono po latach.

To właśnie śmierć matki w 1974 r. oraz fala ewangelizacyjna, jaka przetoczyła się przez Irlandię dwa lata później, wyzwoliły w nim ducha poszukiwań. Tą samą drogą podążyli Dave i Larry oraz ówczesna dziewczyna, przyszła żona Bono - Alison Stewart. Wszyscy uczęszczali do Mount Temple - pierwszej koedukacyjnej państwowej szkoły średniej w Dublinie, która przyjmowała zarówno protestantów, jak i katolików. Poszukiwania czwórki przyjaciół nie miały związku z konkretnym Kościołem, odwoływały się raczej, co da się wyczuć we wczesnych tekstach U2 inspirowanych Psalmami, Izajaszem i Jeremiaszem, do biblijnych korzeni.

Wszyscy wstąpili do Grupy Charyzmatycznych Chrześcijan “Shalom". Przynależność do “Shalom" stała się źródłem spięć z Adamem - jedynym ateistą w U2 - i omal nie doprowadziła do rozpadu grupy, gdy The Edge zaczął rozważać wycofanie się z show--biznesu, uznawszy, że bycie dobrym chrześcijaninem nie idzie w parze z rockiem. Szybko jednak zmienił zdanie. Stojący niegdyś przed podobnym dylematem Bono tłumaczył: “Kiedyś sądziłem, że w rock’n’rollu nie ma miejsca na sprawy duchowe. Później odkryłem, że wielu artystów, którzy mnie inspirowali - Bob Dylan, Van Morrison, Patti Smith, Al Green i Marvin Gaye - było w podobnej sytuacji. Dlatego teraz jestem spokojniejszy".

"Jeszcze nie znalazłem..."

Połączenie punkrockowego gniewu i buntu z chrześcijańską radością zaowocowało jednym z ciekawszych mariaży w historii rock’n’rolla. Chrystus U2 był tym, który nie tylko okazywał miłosierdzie, ale także wywracał stoły w świątyni. Z kolei w Psalmach Bono widział starotestamentowego przodka bluesa. Płytę “War" wieńczyła piosenka “40" oparta na oznaczonym tą właśnie liczbą Psalmie Dawida: “Czekałem cierpliwie na Pana. Pochylił się i usłyszał mój płacz...".

Bono napisał nawet własny “psalm" - “I Still Haven’t Found What I’m Looking For", który doczekał się później wspaniałej wersji gospel zaśpiewanej z chórem z Harlemu. Utwór wydaje się z początku dotyczyć raczej miłości do kobiety. Dopiero płomienne wyznanie: “Wierzę w nadejście Królestwa Bożego" usuwa wątpliwości. W refrenie pojawia się nuta zwątpienia: “Lecz jeszcze nie znalazłem tego, czego szukam".

Była to zapowiedź późniejszych rozterek religijnych grupy. Trudno powiedzieć, na ile były one rzeczywiste, na ile zaś stanowiły akt artystycznej kreacji, by wyjąć zespół z szuflady “rocka chrześcijańskiego". Bono przybierał maski, wcielał się w wymyślone postaci - m.in. MacPhisto, współczesnego Mefistofelesa epoki McDonald’sów, który krytykuje papieża i arcybiskupa Canterbury. Dziennikarzom mówił, że wprawdzie “lepiej być pijanym Duchem, ale często łatwiej o butelkę Jacka Daniel’sa".

Poza prowokacjami lata 90. wniosły ważny element bolesnego wahania. Lider U2 tworzył prywatną teologię, czasem obrazoburczą, jak choćby w “Until The End Of The World" inspirowanym książką “Book of Judas" Brendana Kennelly’ego. Tekst napisany z pozycji Judasza tłumaczącego się ze zdrady sugeruje niejednoznaczne jej motywy: odrzucenie zakazanej miłości (“Byliśmy sobie tak bliscy jak panna i pan młody"). W “Acrobat" - innym utworze z płyty “Achtung Baby" - pojawiają się słowa: “Mógłbym dzielić się chlebem i winem, / Gdyby istniał Kościół, / Do którego zostałbym przyjęty". Ale już w prostej z pozoru piosence miłosnej “Mysterious Ways", nawiązującej do wiersza XVIII-wiecznego poety brytyjskiego Williama Cowpera: “Tajemne są drogi Pana / Gdy cuda Swe czyni", Bono śpiewa: “Jeżeli chcesz pocałować niebo, / Lepiej naucz się klęczeć".

"Okopy dzielą nasze serca"

Postulat rozpoczęcia zmiany świata od “zmiany świata w sobie" Bono potraktował poważnie. Wraz z żoną Ali, z którą od 23 lat tworzy zgodny związek z czwórką dzieci, kilka tygodni po występie na Live Aid w Londynie poleciał do etiopskiej prowincji Wello. Przez miesiąc pracowali z dala od fleszy jako wolontariusze. “Dostaliśmy więcej od mieszkańców Etiopii, niż kiedykolwiek sami moglibyśmy im dać" - wspominał.

Światową sławę U2 zawdzięcza występowi na Live Aid oraz udziałowi Bono w wydanym na Boże Narodzenie 1984 r. singlu z piosenką “Do They Know It’s Christmas", gdzie wyśpiewał pamiętny wers: “Well, tonight, thank God, it’s them instead of you..." (“Dziś, dzięki Bogu, to oni, a nie ty..."). Zaangażowanie zespołu ma jednak dłuższą historię.

Echa konfliktu w Irlandii Północnej pojawiły się na płycie “War", zwłaszcza w słynnej pieśni “Sunday Bloody Sunday". “Krwawa Niedziela" to pacyfikacja pokojowej manifestacji katolików w Londonderry dokonana przez brytyjskie wojska 30 stycznia 1972. Bono nie chciał stanąć po żadnej ze stron, dlatego skonfrontował sceny masakry z obrazem Niedzieli Wielkanocnej - zwycięstwa Chrystusa nad śmiercią. Chwyt ten został jednak opacznie odczytany. I mimo że tłumaczył ze sceny, wymachując białą flagą: “Nie jest to utwór nawołujący do buntu", fanatycy z IRA uznali “Sunday..." za swój hymn.

Zniechęcony Bono powrócił do tematu konfliktu w Ulsterze dopiero w “Please" na płycie “Pop" w 1997 r. Tymczasem najbardziej dramatyczne wykonanie “Sunday Bloody Sunday" miało miejsce w Denver 8 listopada 1987 r., w dniu zamachu w północnoirlandzkim Enniskillen, gdzie od bomby podłożonej przez IRA zginęło 13 uczestników Dnia Pamięci. Bono zaatakował wtedy wspierających “Rewolucję" Amerykanów irlandzkiego pochodzenia: “Przychodzą do mnie i mówią o Oporze - o Rewolucji w ojczyźnie i o chwale umierania za rewolucję. Nic nie mówią o chwale zabijania za rewolucję".

Na “War" - albumie, który tytuł zawdzięcza konfliktom lat 80. - nie zabrakło akcentu polskiego. “Pod niebem w kolorze krwi / Tłum biało-czarny tkwi, / Splecione ręce, razem są..." - tekst “New Year’s Day" przywołuje obrazy ze strajków i stanu wojennego.

Zagrać w Sarajewie

W “Pride (In The Name Of Love)" Bono śpiewał o Martinie Lutherze Kingu: “Odebrali ci życie, / Ale nie mogli zabrać ci dumy". W 1993 r. podczas koncertu na Wembley niespodziewanie zaprosił na scenę Salmana Rushdiego, ukrywającego się od czasu fatwy ajatollaha Chomeiniego. Siedem lat później zadedykował utwór “Walk On" przywódczyni birmańskiej opozycji Aung San Suu Kyi, osadzonej w areszcie domowym. Za wwiezienie płyt U2 do Birmy groziło wtedy aresztowanie.

Od połowy lat 80. Bono coraz mocniej angażował się w działalność organizacji broniących praw człowieka. Jego zespół wziął udział w trasie koncertowej “Sprzysiężenie na rzecz nadziei" z Peterem Gabrielem, Stingiem, Joan Baez i innymi, by zgromadzić fundusze na rzecz Amnesty International. Jako wysłannicy Amnesty, Bono i Ali odwiedzili kraje Ameryki Środkowej - głównie Nikaraguę i Salwador. Największym echem odbiło się jednak zaangażowanie U2 w pomoc ogarniętej wojną Bośni oraz trawionej przez głód i AIDS Afryce.

Losem Sarajewa zainteresował ich reżyser Bill Carter. Podczas koncertów zespół łączył się z Amerykaninem filmującym życie w oblężonym mieście. Zdjęcia pokazujące między innymi konkurs piękności w zgliszczach bośniackiej stolicy stały się później częścią dokumentu “Miss Sarajewo", a Bono i The Edge wraz z Luciano Pavarottim i Brianem Eno nagrali piękny utwór pod tym samym tytułem. 23 września 1997 koncert U2 na chwilę połączył podzielony po wojnie kraj, a wzruszony Bono mówił po bośniacku: “Zagrać w Sarajewie - to wasz prezent dla nas".

Ostatnie lata Bono poświęca głównie pomocy dla Afryki. W 1999 r. został rzecznikiem kampanii na rzecz umorzenia długów krajom Trzeciego Świata. Spotykał się z Janem Pawłem II, George’em Bushem, Tonym Blairem, podczas szczytu G8 w Koloni przekazał Gerhardowi Schröderowi petycję podpisaną przez 20 milionów osób. W 2002 r. współtworzył nową inicjatywę o nazwie DATA (Debt, AIDS, Trade, Africa). Od trzech lat wymienia się go wśród kandydatów do pokojowego Nobla. I wciąż pozostaje liderem najważniejszej współczesnej grupy rockowej.

***

W 1997 r., podczas pierwszego koncertu w Polsce, Bono zadedykował Lechowi Wałęsie utwór “New Year’s Day" odegrany na tle obrazów z 1981 r. i symboli “Solidarności". A jak będzie w Chorzowie? Przekona się o tym 60 tys. szczęśliwców, którym udało się zdobyć bilety...

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz od 2002 r. współpracujący z „Tygodnikiem Powszechnym”, autor reportaży, wywiadów, tekstów specjalistycznych o tematyce kulturalnej, społecznej, międzynarodowej, pisze zarówno o Krakowie, Podhalu, jak i Tybecie; szczególne miejsce w jego… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 28/2005