Broń nasza powszednia

Rosja znów plasuje się w pierwszej trójce - obok USA i Chin - światowych potentatów rynku uzbrojenia. W kryzysowym roku 2009 jej zbrojeniówka zwiększyła produkcję o 10 proc., a kraj zarobił na sprzedaży broni za granicę 8,6 mld dolarów.

16.03.2010

Czyta się kilka minut

Najpopularniejszy na świecie karabin automatyczny AK-47, Etiopia, marzec 2009 r. / fot. Michael Hanson, Aurora Photos, Corbis /
Najpopularniejszy na świecie karabin automatyczny AK-47, Etiopia, marzec 2009 r. / fot. Michael Hanson, Aurora Photos, Corbis /

Choć cała rosyjska gospodarka przeżywa od półtora roku ostry kryzys, przemysł zbrojeniowy ma się doskonale: portfel zamówień, zebranych przez Rosoboronexport, na produkcję zakładów zbrojeniowych opiewa na 34 mld dolarów. Znaczy to, że na dobrych kilka lat naprzód branża może się nie niepokoić o swój los. Rosja eksportuje dziś broń do 85 krajów.

W strefie cienia

Dane te odnoszą się do obrotu oficjalnego. Tymczasem, jak twierdzą eksperci, pozostaje jeszcze w tej sferze długa smuga cienia.

Kilka miesięcy temu świat pasjonował się rosyjskim statkiem o nazwie "Arctic Sea", który - wedle oficjalnych dokumentów - wiózł drewno z Finlandii do Afryki, a na Bałtyku został rzekomo uprowadzony przez zamaskowanych szpiegów. Do prasy przeciekły domniemania, że przewoził rosyjskie rakiety do Iranu. Domniemań nie potwierdzono ani nie zdementowano. Atmosferę podgrzewały dziwne zabiegi wokół statku-widma, który płynął przez pół świata od portu do portu, wieści o udziale izraelskich tajnych służb w "przejęciu" ładunku, nagła sekretna wizyta izraelskiego premiera w Moskwie czy odcięcie od mediów wszystkich, którzy brali udział w tej historii. Dziennikarz, który na konferencji prasowej mówił o dziwnym rejsie "Arctic Sea", szybko opuścił Rosję, w trosce o swe bezpieczeństwo.

Od czasu do czasu światowe media przypominają też o sprawie Rosjanina Wiktora Buta, zatrzymanego w Tajlandii w 2008 r. na podstawie listu gończego Interpolu. O jego ekstradycję zabiegają USA, które chcą go sądzić m.in. za dostawy broni dla kolumbijskich rebeliantów; tajlandzki sąd odmówił ekstradycji, strona amerykańska przedstawiła ostatnio nowe dowody.

Wiktor But jest znaną postacią. Jego wyczyny w dziele obdarzania szerokiego spektrum wojującej części ludzkości wszelaką bronią, jego sposoby działania, brawurowe rajdy itd. stały się podstawą amerykańskiego filmu fabularnego "Pan życia i śmierci" (w rolę Buta wcielił się Nicolas Cage). Tytuły publikacji prasowych i książek na jego temat brzmią równie imponująco: "Uzbroił cały świat", "Listonosz śmierci", "Handlarz śmiercią".

"Krysza" od "Firmy"

W pierwszych latach po rozpadzie ZSRR But zaopiekował się radziecką bronią, która pozostała bez kontroli. Trafiała m.in. do Sudanu, Afganistanu, Liberii, Sierra Leone. W rosyjskich mediach od momentu aresztowania Buta pojawiają się doniesienia o zakulisowych zabiegach rosyjskiej dyplomacji, aby "wyjąć" go z tajlandzkiego więzienia i spod obcej jurysdykcji. Pod koniec lutego przedstawiciel moskiewskiego MSZ oznajmił, że Federacja Rosyjska będzie nadal podejmować kroki na rzecz uwolnienia Buta.

Ten były funkcjonariusz KGB i sprawny komiwojażer, wożący w walizce kontrakty na zakazany asortyment, dużo wie o czarnorynkowym handlu bronią. W wielu publikacjach pojawiają się sugestie, że byli towarzysze z "Firmy" [KGB - red.], też czerpiący zyski z nielegalnych operacji, byli dobrą "kryszą" Buta, który dzięki ich opiece czuł się bezkarny.

W grudniu 2009 r. ekspert szwedzkiego instytutu SIPRI powiązał zatrzymanie w Bangkoku samolotu Ił-76, przewożącego 30 ton broni, z działalnością Wiktora Buta i Serba Tomislava Damjanovicia. But zareagował błyskawicznie: "Nie mam z tym nic wspólnego". O co chodziło z tym iłem? Według Szweda, należał on do Damjanovicia, a przedtem do firmy powiązanej z Butem i od dawna przewoził broń według wypracowanego schematu: samolot leciał z Phenianu do... no, właśnie, nie bardzo wiadomo - może do Pakistanu, a może do Teheranu. Po drodze miał lądować w Kijowie, aby wziąć na pokład jeszcze kilka ton towaru (wg ekspertów Ukraina jest liderem wśród krajów WNP, jeśli chodzi o nielegalne dostawy broni pochodzącej jeszcze z czasów radzieckich: szacuje się, że z "czarnej" strefy otrzymuje 60-100 mln USD, a z legalnej od 600 mln do miliarda). Czy to jedyny samolot wożący nieewidencjonowaną broń do krajów objętych embargiem? Zapewne nie. Choć obecnie transportowanie takich "lewych" ładunków drogą powietrzną nie jest rozpowszechnione - 80 proc. "szarych" i "czarnych" dostaw broni odbywa się bowiem drogą morską.

Rosyjska broń "zasila" wiele konfliktów na świecie. Walczy się nią na Bliskim Wschodzie, w Afryce, w Ameryce Łacińskiej. Tą dostarczaną legalnie, na podstawie kontraktów międzypaństwowych, i tą nielegalną. Np. izraelskie służby specjalne, które pilnie śledzą szlaki dostaw zagranicznej broni do krajów regionu, twierdzą, że najwięcej ładunków trafia przez syryjskie porty - kilka miesięcy temu zawinęło do nich kilka rosyjskich statków handlowych z nierozpoznanym ładunkiem.

Według danych rosyjskiego MSW, w 2009 r. intensywnie poszukiwano na terytorium Federacji Rosyjskiej 217 tys. jednostek broni, wśród nich 70 przenośnych kompleksów rakietowych i trzech tysięcy granatników.

Historia z długą brodą

O podpisanie kontraktów na dostawy broni zabiegają najwyższe władze Rosji. W połowie lutego w Moskwie odbyła się narada ministrów odpowiadających za wymianę handlową i kompleks wojskowo-przemysłowy, pod przewodnictwem premiera Władimira Putina. Zalecił on szczególną dbałość o tę sferę handlu i podkreślał, że handel bronią i technologiami wojskowymi to nie tylko doskonały biznes, ale też efektywny instrument w polityce międzynarodowej. "Nasze zadanie to zdobywanie nowych rynków" - zaznaczył Putin.

Od słów do czynów premier przeszedł podczas ostatniej wizyty w Delhi, gdzie rozmawiał o dostarczeniu Indiom broni za 10 mld dolarów. Po wieloletnim okresie ochłodzenia, Moskwa chce wrócić do dobrych stosunków z Delhi, które - jak za czasów ZSRR - rozpatruje jako przeciwwagę dla rosnącego potencjału Chin i Pakistanu (przy czym Rosja sprzedaje broń także Chinom, w tym nowoczesne samoloty, choć ostatnio dynamika dostaw zmalała).

Wprawdzie o pozycji lidera w sferze dostarczania broni dla Delhi Rosja może obecnie tylko marzyć - w ostatnich latach Indie rozwijały stosunki wojskowe z Zachodem - ale może liczyć na to, że Indie kupią myśliwce MiG-29K i Su-30MKI.

No i jest jeszcze historia z długą brodą, czyli nieustające rozmowy o sprzedaży Indiom lotniskowca "Admirał Gorszkow", rozpoczęte w 1994 r. Odtąd podpisano kilka porozumień - o ciągłej modernizacji wyposażenia statku, o zmianie warunków finansowych, w 2004 r. zawarto kontrakt na sprzedaż giganta Indiom wraz z 16 myśliwcami MiG-29K. Za każdym razem, gdy dochodziło do podpisania kolejnej modyfikacji dotyczącej następnej modernizacji, rosyjska propaganda ukazywała kontrakt jako osiągnięcie i dowód szacunku świata dla rosyjskiej myśli technicznej. Po czym okazywało się, że zakłady modernizujące nie są w stanie dotrzymać warunków porozumienia. I sprawa pozostaje ciągle otwarta...

I pieniądze, i polityka

Handel bronią to sfera wrażliwa. Mimo doskonałej pozycji - jeśli chodzi o szeroki asortyment - Rosja odnotowuje czasem wpadki, gdy chodzi o jakość i terminowość. Poza przypadkiem "Admirała Gorszkowa", echem odbiła się niedawno sprawa dostaw myśliwców dla Algierii: odbiorca zwrócił Rosji 15 sztuk, bo nie spełniały standardów. W zeszłym tygodniu upominać się o wypełnienie kontraktu na dostawę samolotów Ił-76MF przybył do Moskwy król Jordanii - podpisano go w 2005 r., a dotąd Jordania nie otrzymała maszyn.

Niebawem premier Putin wybiera się do Wenezueli, a tematem rozmów znów będą dostawy uzbrojenia. Obejmujący się czule z rosyjskimi przywódcami prezydent Hugo Chavez marzy o zakupie broni według wypracowanego schematu: zamawia ją w rosyjskich zakładach, budżet Rosji subsydiuje produkcję, Chavez broń odbiera i dopiero wtedy za nią płaci. W czasie kryzysu i niższych cen na ropę będzie musiał wszelako poskromić apetyty, a rosyjski partner pewnie nie będzie chętnie wydatkować pieniędzy z własnego niedopinającego się budżetu, nawet dla "druga Hugo". Przyjdzie zapewne skorygować schematy.

Oddzielnym rozdziałem jest współpraca wojskowa Moskwy i Teheranu, a szczególnie wzbudzające kontrowersje kompleksy S-300. Kontrahentem Rosji jest też Libia pułkownika Kadafiego. Tygodnik "The New Times" pisał, że zatuszowano skandal, jaki w styczniu wybuchł w związku z dostawami rosyjskiej broni dla Armenii (wartości 800 mln dolarów): zaprotestował Azerbejdżan, obawiający się wznowienia wojny o Górski Karabach. Dziwna to polityka - wszak i Armenia, i Azerbejdżan są sojusznikami Rosji.

Cóż, po pierwsze pecunia non olet. A po drugie, jak mówił Putin, sprzedaż broni to doskonały oręż polityczny.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
W latach 1992-2019 związana z Ośrodkiem Studiów Wschodnich, specjalizuje się w tematyce rosyjskiej, publicystka, tłumaczka, blogerka („17 mgnień Rosji”). Od 1999 r. stale współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”. Od początku napaści Rosji na Ukrainę na… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 12/2010