Bratobójcza bitwa o telewizję

Tuż po inauguracji Rada Mediów Narodowych spróbowała od razu uskutecznić najpotężniejszą ze swoich prerogatyw: odwołać prezesa TVP.

08.08.2016

Czyta się kilka minut

Prezes TVP oraz przewodniczący PiS na premierze książki o prezydencie Lechu Kaczyńskim, Warszawa, czerwiec 2016 r. / Fot. Jacek Dominski / REPORTER / EAST NEWS
Prezes TVP oraz przewodniczący PiS na premierze książki o prezydencie Lechu Kaczyńskim, Warszawa, czerwiec 2016 r. / Fot. Jacek Dominski / REPORTER / EAST NEWS

Chociaż niechęć, jaką darzą się Jacek Kurski i Krzysztof Czabański – ten drugi jest przewodniczącym Rady i spiritus movens działań ustawodawczych wokół mediów publicznych – to tajemnica poliszynela, to jednak siła, z którą się uzewnętrzniła, była dla obserwatorów zaskakująca.

Przebieg tragifarsy jest znany: Czabański, wraz z sekundującymi mu posłankami PiS Elżbietą Kruk i Joanną Lichocką, ogłosił dymisję Kurskiego. Ale zanim zdążył podać personalia następcy (wedle najsolidniejszego z nieoficjalnych przecieków stołek miała objąć Elżbieta Raczyńska), po krótkiej wizycie w centrali PiS przy Nowogrodzkiej zrejterował i orzekł, że Kurski jednak zostaje do połowy października. I nieważne, co potem mówił w wywiadach, np. o żółtej kartce dla obecnego kierownictwa telewizji i szeregu merytorycznych zarzutów pod adresem tempa zmian kadrowych i programowych przy Woronicza, jasne jest, że mieliśmy do czynienia z próbą sił dwóch frakcji, w której jedyny arbiter – Jarosław Kaczyński – nie miał najmniejszego oporu, żeby publicznie upokorzyć swoje wierne sługi.

Z tego spektaklu, który nawet dawny prezes TVP i czołowy apologeta „dobrej zmiany” Bronisław Wildstein nazywa śmiesznym, warto zachować w pamięci dwie kwestie. Pierwsza dotyczy rzeczywistego tła konfliktu. Skoro Kurski wydaje się nie szczędzić ani minuty, żeby zamienić podległe sobie anteny w narzędzie wizerunkowe władzy i środek do wychowywania elektoratu po linii partii, o co mogą mieć pretensje ważni gracze jego obozu? Jak to często bywa, chodzi o pieniądze – TVP pomimo finansowej mizerii (skądinąd niezawinionej przez Kurskiego) nadal dysponuje sporymi środkami na produkcję programów. Zamiana prezenterów i dziennikarzy to drobiazg w porównaniu z ewentualnym przetasowaniem na zapleczu produkcyjnym. Czabańskiemu i Lichockiej blisko do środowiska „Gazety Polskiej” i związanej z nią biedującej Telewizji Republika, może więc chcieli otworzyć szerzej drzwi narodowego medium dla ludzi z nowego zaciągu? Ogłoszony w zeszłym tygodniu szybki transfer Anity Gargas z Republiki do TVP (gdzie dostanie program publicystyczny, choć nie wiadomo dokładnie, jaki) może być jednym z ustępstw, które zapewne Kurski poczynił w trakcie negocjacji u Superarbitra, żeby na razie przyklepać konflikt.

Ów arbitraż jest zdecydowanie ciekawszym aspektem sprawy. Cytowany już Wildstein słusznie mówi, że przyszłe konkursy na szefów telewizji to zabawa dla publiczności i mydlenie oczu. Należy docenić zarówno jego szczerość, jak i brutalność zeszłotygodniowej rozgrywki, która pozwala trzeźwo oszacować zakres władzy człowieka już chyba coraz mniej żartobliwie nazywanego przez akolitów Naczelnikiem. W wywiadzie udzielonym jednemu z tygodników Kurski zapewnia, że bez telewizji pod jego kierownictwem „poparcie dla obozu zmian” spadłoby o kilkanaście procent, czyli na tyle wycenia swoją wartość dla PiS. Ale ważniejszy jest niewerbalny przekaz starannie upozowanego zdjęcia: na ścianie gabinetu Kurski ma za plecami portret Lecha Kaczyńskiego, i to jest prawdziwa „prezentacja” konkursowa mająca mu zapewnić dalsze trwanie. Przypadek rodzinny sprawił, że nie trzeba wieszać zdjęcia samego Naczelnika na ścianach urzędów, ale i tak wszyscy wiemy, o co chodzi. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Zawodu dziennikarskiego uczył się we wczesnych latach 90. u Andrzeja Woyciechowskiego w Radiu Zet, po czym po kilkuletniej przerwie na pracę w Fundacji Batorego powrócił do zawodu – najpierw jako redaktor pierwszego internetowego tygodnika książkowego „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 33/2016