Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Konkurs mógłby się w ogóle nie odbywać. Sejm przyjął bowiem tylko ustawę o Radzie Mediów Narodowych, a nie o samych mediach. W obowiązującej protezie nie ma mowy o przeprowadzaniu konkursu na kierownicze stanowiska.
– Nie chcemy po prostu nominacji, ale działamy poprzez konkurs. Nawiązujemy do projektu ustawy, którą, mam nadzieję, uchwalimy w Sejmie – mówi „Tygodnikowi” Krzysztof Czabański, przewodniczący RMN.
Konkurs jest właśnie na finiszu, ale jego przebieg budzi czasami uśmiech. – Rada działa jak gang Olsena, nikt nie wie, czego można się po niej spodziewać. Czasami faktycznie wygląda to śmiesznie – mówi „Tygodnikowi” polityk z obozu rządzącego. Inny dziwi się, że choć trzy osoby w Radzie są z nominacji PiS i wydawać by się mogło, że zadziałają jak maszyna, to wcale tak nie jest. Także przez to wynik konkursu jest trudny do przewidzenia i równie dobrze – jak przebąkuje się w partii rządzącej – może zostać przerwany bez wyłaniania zwycięzcy.
Pęknięcie trójkąta
Troje członków RMN jest z PiS (Krzysztof Czabański, Joanna Lichocka, Elżbieta Kruk – wszyscy są posłami), poza tym zasiada w niej nominat PO (Juliusz Braun) oraz Kukiz’15 (Grzegorz Podżorny). Rada podejmuje uchwały większością bezwzględną w obecności co najmniej trzech członków, zatem – przy zachowaniu dyscypliny – PiS mogłoby bez kłopotu wybrać prezesa.
W trójce oddelegowanej przez PiS nie ma jednak zgody – pęknięcie wyszło na jaw w czasie głosowania kandydatury Małgorzaty Raczyńskiej-Weinsberg, która uchodziła za główną konkurentkę Jacka Kurskiego w walce o fotel prezesa. Odpadła, bo Kruk wstrzymała się od głosu. Kruk wyłamała się też w innym głosowaniu: ws. odwołania członków zarządu PAP nominowanych jeszcze za rządów PO. Lichocka i Czabański chcieli ich odwołać natychmiast, ale Kruk zagłosowała razem z Braunem, by decyzję odłożyć. – Klucz partyjny okazuje się mylny – komentuje szef RMN.
Inny rozmówca „TP” praprzyczyny pęknięcia widzi w tym, że Kruk poczuła się „wkręcona” przez Czabańskiego i Lichocką w nieudaną próbę natychmiastowego zdymisjonowania Jacka Kurskiego w sierpniu. Prezes PiS zdecydował – co przegłosowała później Rada – o pozostawieniu prezesa telewizji na stanowisku do czasu rozstrzygnięcia konkursu.
– Jarosław Kaczyński nie wezwał jeszcze naszych członków Rady na dywanik, ale nie wykluczam, że tak się stanie przed podjęciem decyzji o wskazaniu nowego prezesa TVP – mówi jeden z polityków PiS.
Nauka sprzed 10 lat
Były premier ma bowiem złe doświadczenie z czasów pierwszych rządów, gdy prezesem TVP został zbyt niepokorny wobec partii Bronisław Wildstein. „Jestem zmęczony sytuacją, w której z jednej strony jestem oskarżany o rzekome upartyjnienie TVP, a z drugiej ta telewizja bardzo mnie atakuje” – argumentował. Realną władzę w newralgicznych dla systemu władzy miejscach – a więc także w TVP – mogą piastować tylko osoby pewne.
Rada Mediów Narodowych spośród 23 kandydatur wybrała cztery osoby, które chce przesłuchiwać. Są to: dotychczasowy prezes Jacek Kurski, dyrektorka Biełsat TV Agnieszka Romaszewska-Guzy, były szef radiowej Trójki Krzysztof Skowroński i reżyser Bogdan Czajkowski. Być może dołączy do nich Raczyńska-Weinsberg, bowiem złożyła odwołanie od decyzji, która wykluczyła ją z konkursu.
– Teraz kandydaci pielgrzymują, jeśli nie do samego prezesa, to do różnych osób z obozu. I „Skowron”, i Raczyńska, i „Kura” walczą o swoje – mówi polityk PiS. Kurski bowiem ma przeciwko sobie głosy Czabańskiego i Lichockiej. Skowroński nie jest faworytem szefa RMN. Romaszewska-Guzy jest zbyt samodzielna. Czajkowski nie jest brany na serio.
– Wszystko może się jeszcze zdarzyć, a jeśli konkurs nie wyłoni zwycięzcy, to zabawa zacznie się od nowa – mówi jeden z parlamentarzystów PiS.
Powrót z azylu
Krzysztof Skowroński od 2009 r. funkcjonował na obrzeżach rynku medialnego. Jest dziennikarzem radiowym i telewizyjnym, wychowankiem legendarnego Andrzeja Woyciechowskiego, twórcy Radia Zet, po jego śmierci prowadził sztandarowe poranne wywiady polityczne. Dziś pamiętany jest głównie z czasu szefowania radiowej Trójce (2006–2009). W momencie jego odwoływania środowisko dziennikarskie dość gremialnie go broniło. Po odejściu z publicznego radia założył własną rozgłośnię internetową, Radio Wnet, która ma nikłą słuchalność, ale tuzy prawicy z ministrami włącznie nie odmawiały wizyt w studiu.
Azylem dla Skowrońskiego stało się też Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich, którego prezesem jest od 2011 r. Rok później poprowadził dwie konferencje PiS, za co następnie przeprosił. Jego radio z kolei przyjęło 140 tys. zł od Prawa i Sprawiedliwości. „Skowron” podkreślał wówczas, że stacja „nie wystawia na sprzedaż” swojej niezależności, a może współpracować z tymi, którzy podzielają takie wartości jak wolność, otwartość i solidarność. Teraz przechodzi do mainstreamu – w TVP Info prowadzi autorski program „24 minuty”.
– Skowroński to kreator i doświadczony twórca. Wiem, bo sprawdziłem to w Trójce, do której go zaprosiłem i rozłożyłem nad nim parasol ochronny – chwali go Czabański. Ale prywatnie nie przepadają za sobą. – Nasze relacje mają charakter czysto zawodowy. Po pracy w radiu nasze drogi się rozeszły, ale nie ma to dla mnie znaczenia. Przecież szukamy nie kogoś, z kim będziemy się przyjaźnić, ale kto podniesie telewizję z upadku – przyznaje szef RMN.
Niepokorna
Dyrektorka Biełsatu to córka Zofii i Zbigniewa Romaszewskich – czołowych działaczy opozycji antykomunistycznej i Komitetu Obrony Robotników. Dziś jej matka jest doradczynią Andrzeja Dudy, a nieżyjący już ojciec był wieloletnim senatorem. Ona sama też działała w opozycji w czasach PRL, a w stanie wojennym była internowana.
Po 1989 r. Romaszewska-Guzy pracowała w mediach: związała się z TVP, gdzie była wiceszefową „Wiadomości” i reporterką, specjalizowała się w sprawach międzynarodowych. Czabański: – Walorem pani Romaszewskiej jest to, że jest wyczulona na to, co dzieje się na wschód od Polski.
Kierowała TV Polonia, o której teraz ma bardzo krytyczną opinię, ale jej dzieckiem jest Biełsat TV – telewizja ukierunkowana na Białoruś i wspierająca tamtejsze ruchy demokratyczne. Nie boi się krytykować przełożonych, za co w 2009 r. w czasie prezesury Piotra Farfała została na krótko usunięta z fotela dyrektorki Biełsatu. Po tygodniu ją przywrócono – tak silny był nacisk polskiego MSZ i środowiska dziennikarskiego. Nawet ideowo dalecy od niej ludzie mediów nie odmawiają jej dokonań i kompetencji.
– Moje szanse w konkursie są niskie, ale istnieją. Gdybym uważała, że ich nie mam, tobym nie startowała. Sama należę do pewnego kręgu ideowego, ale nie jestem osobą polityczną – mówi „Tygodnikowi” Romaszewska-Guzy. – Z Jarosławem Kaczyńskim znam się od prawie 40 lat i jesteśmy na ty. W kręgu partyjnym jednak nie jestem – podkreśla.
W 2013 r. tak pisała dla „Przewodnika Katolickiego” o konkursach na stanowiska kierownicze: „Wszystkie partie i ugrupowania, politycy, działacze i dziennikarze przyzwyczaili się do funkcjonowania w tej kwestii w totalnym kłamstwie. Usuwa się kogoś i mianuje kogoś innego? Widać gołym okiem, że ten nowy to totumfacki szefa politycznego układu w okolicy? Nie ma sprawy. Oświadcza się z miedzianym czołem, że »wygrał konkurs«, a przy obsadzie stanowiska liczyły się tylko jego wysokie kompetencje”. Dodawała też, że wiele wskazuje na to, iż PiS może iść w ślady ówczesnego układu władzy.
Faworyt w opałach
Wciąż urzędujący prezes TVP Jacek Kurski był dziennikarzem, ale dawno, na początku lat 90. Potem nieodwołalnie pociągnęło go do polityki. Został spin doktorem (autorem kampanii wyborczych) PiS i „bulterierem” Kaczyńskich, ale po drodze związał się także z Ligą Polskich Rodzin. Po wielu przejściach dziś jest PiS-owcem in pectore, legitymacji partyjnej nie ma.
Teraz walczy o przetrwanie w fotelu. Wyciągnął dłonie do, jak się później okazało, konkurentów w konkursie. Raczyńską uczynił swoją doradczynią, Skowrońskiemu dał program, z kolei Romaszewską-Guzy pozostawił na stanowisku szefowej Biełsatu. Prezentuje się jako ten, który rozdaje karty i docenia innych, ale jako swoich podwładnych.
Nie byłby sobą, gdyby nie jechał po bandzie. – Cały „Kura” – mówili politycy PiS, gdy pędził z papierami konkursowymi do Kancelarii Sejmu. Należało to zrobić 15 września do godz. 16. On sam twierdzi, że zdążył i uczynił to o 15.56. Cytowani w mediach świadkowie twierdzą jednak, że się spóźnił o ok. 20 minut, więc jego aplikacja nie powinna była zostać w ogóle przyjęta. Opozycja chce, aby sprawie przyjrzała się prokuratura.
Gdyby się okazało, że Kurski faktycznie się spóźnił, to z powodów formalnych wypadłby z konkursu, a całe postępowanie konkursowe mogłoby zostać unieważnione. Prezes TVP pozostaje na razie w grze. Jego zmartwieniem jest jednak to, że wielkiego przeciwnika ma w Czabańskim.
– Wystarczy popatrzeć na to, co działo się i co jest w tej chwili w TVP: bylejakość. To przerażające. Na czele TVP powinien stać ktoś, kto ją przezwycięży. Programy wprowadzane na wiosnę i jesienią przez obecne kierownictwo to w większości niewypały. To budzi, nie ukrywam, zaniepokojenie – mówi szef MRN. Ale widzi też zaletę „Kury”: – Jego mocną stroną jest umiejętność dobrego poruszania się po świecie polityki.
Walka do końca
Do finałowej grupy na razie nie dostała się Małgorzata Raczyńska-Weinsberg. Jej kandydaturę utrąciła Elżbieta Kruk. Źródła jej niechęci tkwią w okresie prezesury Wildsteina. Raczyńska była dyrektorką TVP1 – od razu wybuchł między nimi ostry konflikt. Wildstein zarzucał jej brak kompetencji i chciał zwolnić. Kruk jako szefowa KRRiT go wspierała.
– Urzędnik państwowy musi się odnosić do faktów i dokumentów, a nie kierować emocjami czy animozjami personalnymi. Sama nie zamierzam włączyć się w żadne emocjonalne polemiki, a jedynie w dyskusję na rzeczowe argumenty – mówi „Tygodnikowi” Raczyńska-Weinsberg. Podkreśla zarazem, że decyzja Rady w jej sprawie jest obarczona błędami prawnymi. – Złożyłam odwołanie i czekam na odpowiedź oraz uzasadnienie. Co nie jest prawnie zakazane, jest dozwolone, mogę się więc odwoływać.
Regulamin konkursu przyjęty przez Radę nie opisuje procedury odwołania się przez uczestników w czasie jego trwania. Czabański zapewniał jednak, że odwołanie Raczyńskiej będzie rozpatrzone. Bardzo ciepło wypowiadał się o jej kandydaturze, licząc, że zostanie dołączona do listy.
Raczyńska jest obecnie doktorantką Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Pisze pracę nt. Radia Wolna Europa. – Jeśli ktoś mówi, że nie mam kompetencji albo doświadczenia, to mnie z kimś myli – zapewnia. Kiedy w lutym Jacek Kurski zatrudniał ją w roli doradczyni, opiewał w komunikacie jej dokonania w TVP: „Ma bogate doświadczenie telewizyjne. Jako dyrektor TVP1 zaakceptowała do produkcji m.in. filmy »Katyń« i »Generał Nil«, a także takie hity serialowe jak »Ranczo«, »Blondynka« oraz »Ojciec Mateusz«. W latach 2006-08 TVP1 miała doskonałe wyniki oglądalności”. Dziś Raczyńska starając się o prezesurę wskazuje na ten komunikat jako dowód na swoje kompetencje.
Przesłuchania kandydatów zaplanowano na 7 października, a rozstrzygnięcie konkursu – kilka dni później. ©
Autor jest dziennikarzem Wirtualnej Polski.