Boże, chroń królową

Właściwie mogłabym powiedzieć, że był to idealny wyjazd. Żadnych dystrakcji, tylko ja, mój syn, Londyn, Harry Potter, grzanki z masłem i fasolka na śniadanie, kości dinozaurów i łyżwy na ślizgawce pod Muzeum Historii Naturalnej.

03.12.2018

Czyta się kilka minut

Więc gdy w poranek tuż przed powrotem do Polski, idąc na spotkanie z przyjaciółmi natknęłam się pod hotelem na taśmę z napisem „Police line. Do not cross”, za którą stał człowiek w ortalionowym kombinezonie i masce na twarzy – wypisz, wymaluj jak z jednego z licznych seriali kryminalnych, których oglądałam pewnie zbyt wiele – poczułam, jak nasza bajka rodem z ogrodów kensingtońskich, gdzie Piotruś Pan i Wendy miło spędzają czas, znika jak kamfora.

Wzięłam zdezorientowane dziecko za rękę i szerokim łukiem obchodząc miejsce zbrodni, starałam się zagadać go na tyle, by nie zwrócił uwagi na plamy krwi, tabliczki z numerami dowodów i tych dziwnych ludzi w dziwnych strojach, pochylonych nad pobliskim śmietnikiem.

Gdy wracałam po paru godzinach, strefa poszukiwań była cztery razy większa, ruch kołowy i pieszy został wstrzymany, do hotelu szłam opłotkami, ryzykując spóźnienie na samolot. Na recepcji rzekli, że – oh, bloody hell! – śmiertelnie raniono nożem jakiegoś 26-latka, ale mają nadzieję, iż mimo zbrodni dokonanej pod mym oknem będę dobrze wspominać okolice Shoreditch, i wręczyli voucher na 5 procent zniżki next time. Well...

To niewyjaśnione wciąż morderstwo, jak się dowiedziałam studiując angielskie gazety, wpisuje się w będącą prawdziwą plagą serię ataków za pomocą noża, której ofiarami padło w ostatnim roku wielu młodych Brytyjczyków. W tym dzieci, które czują się na tyle zagrożone, że postanawiają zawsze nosić przy sobie ostre narzędzie, tak na wszelki wypadek (dla porządku napiszę tym, co poszliby na jakieś rasowe skróty myślowe, że ledwie jedna trzecia ofiar była ciemnoskóra).

Radykalny wzrost przestępczości na Wyspach wynika przede wszystkim z cięć w sferze budżetowej, której ofiarą padły służby porządkowe, w tym policja i organizacje zajmujące się młodzieżą. Autor wnikliwego raportu „Guardiana” udał się do słynącego ze wzrostu przestępczości hrabstwa West Midlands w poszukiwaniu miejsc, gdzie młodzi ludzie mogliby spędzać wolny czas, którego mają rzecz jasna w nadmiarze. Zazwyczaj całował klamki zamkniętych lub zdewastowanych ośrodków, niegdyś służących integracji dzieciaków. A tam, gdzie coś się w końcu działo, nie zawsze byli w stanie dotrzeć wszyscy zainteresowani. Na bilet też skądś trzeba wziąć pieniądze.

W West Midlands w ubiegłym roku ponad 1600 osób zostało skazanych za przestępstwa z użyciem noża i innych przedmiotów stwarzających zagrożenie. Większość skazanych miała 15--19 lat. Liczba tragicznych wypadków z udziałem dzieci i młodzieży podwoiła się, zbiegając się w czasie z zamknięciem przez władze kolejnych miejsc, gdzie młodzież z problematycznych środowisk mogła próbować wyjścia na prostą. Nic dziwnego, skoro fundusze na te cele w latach 2014-17 obcięto o 86 procent. Ze 131 pracowników socjalnych pracujących z trudną młodzieżą ostało się tam ledwie ośmiu. W całej Wielkiej Brytanii od 2010 r. środki przeznaczane na młodzież zmniejszają się w postępie niemal geometrycznym – także te przeznaczone na edukację. Kuleją finanse w służbie zdrowia, obcinane są środki na pomoc psychologiczną i psychiatryczną dla najmłodszych.

I tu dochodzę do sedna – wiem oczywiście, że czynienie prymitywnych analogii nie przystoi felietonistom, ale jakoś nie mogę się powstrzymać. Telefon zaufania dla dzieci i młodzieży prowadzony przez Fundację Dajemy Dzieciom Siłę przez dekadę istnienia odebrał rozmowy od ponad miliona dzieci. Od 2016 r. nie może już liczyć na rządowe wsparcie, istnieje tylko dzięki darczyńcom prywatnym i z trudem wiąże koniec z końcem. A we wsi, w której mieszkam na Mazurach, jedynym miejscem spotkań młodzieży jest przystanek PKS, z rzadka zresztą przez ten PKS odwiedzany. Resztę dopowiedzcie sobie sami. Chyba że akurat musicie zmusić dziecko do wytrzymania trzecią godzinę nad zadaniami domowymi po tym, jak wróciło ze szkoły po ośmiu godzinach lekcji. Przecież jakoś się ten program z dwóch lat musi zmieścić w jednym. Przecież to tylko dzieci. Przecież Polska ma ważniejsze problemy. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Pisarka i dziennikarka, wcześniej także liderka kobiecego zespołu rockowego „Andy”. Dotychczas wydała dwie powieści: „Disko” (2012) i „Górę Tajget” (2016). W 2017 r. wydała książkę „Damy, dziewuchy, dziewczyny. Historia w spódnicy”. Wraz z Agnieszką… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 50/2018