Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Nie rozumiemy jego dróg. Konsekwencja tego stanu rzeczy dla nas jest katastrofalna. Nie możemy i nie potrafimy się do świata zewnętrznego dostosować. Nie jesteśmy w stanie nawet z doświadczenia nauczyć się decyzji Wiekuistego. Nawet jeśli dane są nam spełnienie, radość i wygody, nie możemy nic innego uczynić, niż w milczeniu oraz pokorze przyjąć ten dar. Nie panujemy nad swoim losem i przeznaczeniem – i nic tego nie zmieni.
Nie uzyskamy żadnej innej wiedzy o Bogu i żadnej nauki od Niego poza jedną: jesteśmy skazani na niekończący się trud. Trud, którym jest praca, zmaganie z życiem, czasem głód , niewdzięczność, niepewność istnienia.
Kohelet przedstawia się jako ktoś, kto w każdej sytuacji jest tak bardzo podatny na zranienie. Wynika to nie tylko z tego, iż lepiej niż inni jest zdolny do wyjątkowej ostrości widzenia, ale przede wszystkim dlatego, że utracił zaufanie do świata. W teologiach wcześniejszych Ksiąg znajdziemy jednocześnie dwa twierdzenia: ich autorzy piszą o zaufaniu do Boga, a ich intelektualny zapał wiąże się właśnie z wiarą i miłością do Pana. Wiedzieli też, że otacza Go niepojęta tajemnica. Ale to nie podważało i nie niepokoiło ich wiary. W przypadku Koheleta jest inaczej. Owa tajemnica niepokoi go. Jest ciężarem, jak ciężarem jest niepokój o przyszłość i wyroki Najwyższego. I dlatego dochodzi do skandalicznego wniosku, tak bardzo niepojętego dla jego poprzedników: wszystko jest marnością. Całe życie jest marnością i padają w traktacie tego życia słowa straszne: lepiej jest się nie urodzić, niźli nieść ze sobą ów trud i marność życia: „I chwaliłem umarłych, że już umarli, bardziej niż żyjących, którzy jeszcze są żywi. A za lepszych od nich obu uznałem tych, których jeszcze nie ma, bo nie widzą tego wszystkiego, co się dzieje złego z tego, co jest czynione pod słońcem” (Koh 4, 2-3). Nie ma w tym – co zabrzmi skandalicznie – wiary w zbawienie i zmartwychwstanie.
Pogląd Koheleta nie ma oparcia w naukach żadnych ze szkół teologicznych Izraela. Widzimy go jako człowieka spoza tradycji i takim się nam przedstawia. Jest „obcym” w tej rzece tradycji, porusza się w kręgu swoich tylko doświadczeń. Można to nazwać jeszcze inaczej, być może trafniej: Kohelet odkrywa przed nami ten wymiar doświadczenia, który dotąd nie był wyrażony, nie miał swojego języka, albo też wszedł w taką materię bytu, która była przesłonięta czy wręcz wygłuszona przez konwencjonalnych nauczycieli wiary. Jest świadkiem czegoś, co nie miało nazwy. Wkroczył do wcześniej niemal nieznanego wymiaru świata. Dzięki niemu zaistniały i zyskały swoje imiona, a są nimi – absurd i marność. ©