Blaski i cienie prezydenta Forda

Gerald R. Ford jr był najdłużej żyjącym w historii prezydentem USA. Przeżył 93 lata, w czasie których zdążył wziąć udział w walkach z Japończykami na Pacyfiku. Do Izby Reprezentantów wybierano go trzynastokrotnie, był przywódcą mniejszości republikańskiej w tej Izbie, a 38. prezydentem Stanów Zjednoczonych został trochę z przypadku. Gdy urzędujący wiceprezydent Spiro T. Agnew musiał ustąpić ze stanowiska w wyniku skandalu łapówkarskiego, prezydent Nixon wskazał Forda jako wiceprezydenta, by wkrótce samemu ustąpić w rezultacie afery Watergate. Był to jedyny przypadek, gdy prezydentem USA został ktoś nie z wyboru, lecz z nominacji. Urząd sprawował zaledwie przez dwa i pół roku (1974-1977), a walkę o następną kadencję przegrał z Jimmy Carterem głównie dlatego, że ułaskawił Nixona za ,,wszelkie naruszenie prawa, jakich mógł się dopuścić w czasie sprawowania urzędu". Po latach nie tylko mu wybaczono, ale uznano akt łaski za czyn słuszny i odważny.

03.01.2007

Czyta się kilka minut

Dziś Gerald Ford jest oceniany bardzo pozytywnie, szczególnie za reprezentowanie wysokich standardów moralnych. Dodajmy, że zdołał zgromadzić wokół siebie takich ludzi jak Henry Kissinger, James Schlesinger, Donald Rumsfeld, późniejszy prezydent George Bush (senior) czy wreszcie obecny wiceprezydent Dick Cheney. Dbał o dialog z ZSRR, a równocześnie starał się sprawiać wrażenie twardego wobec komunizmu. Wyraźnym potknięciem była jego pokrętna wypowiedź (uznana oficjalnie za przejęzyczenie): ,,nie sądzę, aby Polacy czuli się zdominowani przez ZSRR". Usiłowano potem tłumaczyć, że prezydent miał na myśli, iż Polacy owej dominacji nie uznają i czują się niezależni. Gorzej, że oportunistycznie zinterpretował podpisany w Helsinkach akt końcowy Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie. Sam ,,akt końcowy" wraz z tzw. trzecim koszykiem, gdzie mowa o prawach człowieka, był ustępstwem ze strony sowieckiej, cóż jednak z tego, jeśli Ford zadowolił się poprawą stosunków na płaszczyźnie międzyrządowej, nie interesując się polityką wewnętrzną państw komunistycznych. I tak np. administracja amerykańska zaoferowała znaczną pulę miesięcznych stypendiów dla Polaków, ale uznawała za coś normalnego, że stypendystów wyznaczały odpowiednie wydziały KC PZPR.

Przełom nastąpił dopiero gdy Jimmy Carter (niewątpliwie pod wpływem swego najbliższego doradcy Zbigniewa Brzezińskiego) zaczął na serio traktować poszanowanie praw człowieka, włączając je do obrotu w stosunkach międzynarodowych. Pierwszym krokiem w przykładowej kwestii stypendiów było ustalenie, że co prawda połowę stypendystów wyznacza po staremu partia, ale połowę administracja amerykańska, która sięgnęła po polskich opozycjonistów.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 01/2007