Björk, „Volta"

26.06.2007

Czyta się kilka minut

Chyba nikt nie dowiódł tak dobitnie, że w świecie muzycznej popkultury jest miejsce na oryginalność, charyzmę i iście awangardowe eksperymenty. Björk zawsze zachwycała artystyczną śmiałością i bezkompromisowością, a jednocześnie potrafiła umiejętnie wykorzystać mechanizmy współczesnego rynku. Miała także nosa do współpracowników i doskonale wyczuwała świeże trendy, anektując je na potrzeby własnej ekspresji.

Na "Volcie" Islandkę wspomagają m.in.: jeden z najmodniejszych producentów Timbaland, jej stary znajomy Mark Bell z LFO czy fenomenalny, ale nadmiernie ostatnio eksploatowany pieśniarz Antony, który wypada tu nieco zbyt manierycznie. Ponadto usłyszeć możemy bogatą sekcję dętą oraz wirtuozów egzotycznych instrumentów - z dobywającym bajeczne dźwięki mistrzem kory Toumanim Diabate czy czarującą grą na chińskiej lutni (pipie) Min Xiao-Fen na czele.

W pewnym sensie "Volta" jest dla Björk powrotem do źródeł - zarówno własnej muzyki, jak i twórczości dźwiękowej w ogóle. Pierwsze rzuca się w uszy mocne zaakcentowanie rytmu. Rozbrzmiewa korzenne, plemienne bębnienie i syntetyczny puls wywiedziony z hip hopu czy rave - gatunku techno dominującego na brytyjskich parkietach przełomu lat 80. i 90., będącego ważną inspiracją wczesnych produkcji artystki. Ale to tylko jeden z elementów tej fascynującej układanki. Björk wiele razy zderzała muzyczne przeciwieństwa, łączyła głęboką, pierwotną tradycję z futuryzmem, a niekiedy jej twórczość jawiła się jako fuzja natury z techniką. Tak jest i tym razem. Żywioły przyrody spotykają się z awangardową elektroniką. Subtelne, pełne czaru melodie niczym z pozytywek przenikają się z monumentalnymi orkiestracjami. Wzniosłe, poruszające pieśni towarzyszą rebelianckim manifestom. Wokalistka z doskonałym wyczuciem czerpie z postmodernistycznego tygla, stąd nie ma wrażenia przesytu czy kiczu. Nie ulega wątpliwości, że siła i rozmach ekscentrycznej wizji Björk nie słabną.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 26/2007