Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Przed nami koncert kwartetu ojca free jazzu, pochodzący z okresu, w którym powstała płyta "Science Fiction", przez wielu uznawana za szczytowe osiągnięcie artysty. Zespół, w składzie z nieodżałowanym tenorzystą Dewey Redmanem, napędzany przez pełną werwy, odpowiednio elastyczną sekcję Blackwell/Haden, wypada porywająco (pomimo nienadzwyczajnej chwilami jakości samego nagrania).
Bodaj najbardziej charakterystyczną i uchwytną cechą twórczości Colemana jest fakt, że pomimo osobliwego, szalenie swobodnego traktowania harmonii, jego muzyka zawsze była pełna naturalnej śpiewności i liryzmu. Tak jest i tu. Frazy altu są głęboko uczuciowe, ale daleko im do ekstatycznych wzlotów i żarliwych uniesień charakterystycznych dla Coltrane’owskiego nurtu free. Raczej urzekają lekkością, ujmują prostolinijnością, wręcz pewną naiwnością (w żadnym wypadku nie jest to zarzut!). Obecna w nich frywolność połączona z nostalgią przywodzi na myśl - najszlachetniej rozumianą - ludową poetykę. Osobną kwestią są dźwięki generowane przez lidera za pomocą trąbki i skrzypiec, które zawsze wzbudzały znacznie więcej kontrowersji niż jego gra na saksofonie. Skotłowane brzmienie blaszanego dęciaka, jak i jazgotliwa wiolinistyka Colemana wnoszą pierwiastek rozwichrzenia, który najlepiej koresponduje z przesterowanym, zmodulowanym przez efekt wah-wah pulsem basu Hadena, w zamykającym płytę "Rock the Clock".