Biało-czerwono i czarno-biało

Brecht, patron teatru zaangażowanego, postulował, by dramatopisarze nie dostarczali teatrowi sztuk pisanych na miarę oczekiwań, lecz żeby go - za pomocą swoich tekstów - zmieniali. Sztuki z antologii "Made in Poland, poprawiane i przepisywane po kilkanaście razy w Laboratorium Dramatu, trudno nazwać rewolucyjnymi.

21.04.2006

Czyta się kilka minut

W jednej z lepszych sztuk w zbiorze, "Miss HIV" Macieja Kowalewskiego, jedna z kandydatek do korony najpiękniejszej zarażonej deklaruje swoją miłość do ludzkości i obiecuje, że po wygranej będzie pomagać zarażonym dzieciom oraz "w buszu rozdawać prezerwatywy. To bardzo ważne, choć tak niezręczne". No właśnie: pisanie o problemach Polski AD 2006 jest równocześnie i ważne, i niezręczne, i - wbrew pozorom - najczęściej mocno "pod publiczkę".

Ważne, bo teatr, jeśli chce cokolwiek znaczyć we współczesnym świecie, nie może zamykać się w wieży z kości słoniowej. Niezręczne, bo najwyraźniej niewiele osób chce o tym pisać, mimo ogromnego popytu (niezliczonych konkursów, czytań scenicznych, wystawień, debat), skoro efekty "łapanki" prezentują się tak mizernie. Spora część opublikowanych utworów robi wrażenie wypracowań na zadany temat podyktowanych czystym koniunkturalizmem, bez cienia autentycznego zainteresowania bohaterami (stąd zarówno bezrobotni, jak i pracoholicy, molestowani i prostytuujący się, niczym się tak naprawdę nie różnią). Autorzy, niczym "kochające dzieci" pretendentki do tytułu miss, co prawda wiedzą, że należy pochylić się nad skrzywdzonymi i poniżonymi, ale jakoś nie są specjalnie do tego przekonani. Tym trudniej przekonać czytelników.

To zasadnicza różnica pomiędzy pierwszą antologią Romana Pawłowskiego, "Pokoleniem porno", a "Made in Poland". Także w poprzednim zbiorze poziom utworów był bardzo nierówny; jednak zaangażowane teksty Sali, Bizia, Pruchniewskiego wyrastały z uważnej obserwacji i analizy rzeczywistości, nie tylko z lektury wysokonakładowej prasy. Dramaty o charakterze kreacyjnym (Walczak, Klata, Villqist) były z kolei znacznie lepsze literacko niż prezentowane w obecnym wyborze. Żadnego z wymienionych autorów nie trzeba było tresować podczas warsztatów dramatopisarskich, by w końcu urodzili jakiś tekst "nadający się na scenę".

Czy te teksty nadają się na scenę? Raczej tak, tylko nie zawsze wiadomo, po co. "Tiramisu" Joanny Owsianko - ulepioną mozolnie z banałów i stereotypów historyjkę o tym, że pracoholizm rujnuje, a miłość buduje - można w celach kompensacyjnych obwozić po remizach, aby bezrobotne gospodynie domowe mogły powzdychać nad smutnym losem kobiet sukcesu (popularność zapewni częstowanie widzów tiramisu, jak niegdyś w objazdowej inscenizacji podobnej sztuki - jajecznicą). "O matko i córko!" Roberta Bolesto (sztuka urywająca się tam, gdzie powinna się zacząć) i "Matka cierpiąca" Tomasza Kaczmarka to niewiele więcej ponad kabaretowe skecze na temat strasznych skutków zakłamania i dewocji (temat bez wątpienia ważny, ale jednak znacznie bardziej skomplikowany niż pokazują to autorzy).

Na tym tle wyróżniają się pozytywnie dwa utwory. Pierwszy to wspomniana już sztuka Kowalewskiego, nie tylko dobrze napisana, ale też umożliwiająca prowadzenie wyrafinowanej gry z odbiorcą, szokująca nie słownictwem czy brutalnością, lecz - w czasach poprawności politycznej - nadzwyczaj odważnym tematem (cyniczna eksploatacja śmiertelnej choroby) i niejednoznacznym obrazem świata i bohaterów. Drugi to "From Poland with Love" Pawła Demirskiego, dramat oryginalny formalnie i demonstracyjnie nieliczący się ani z wymogami "sztuki dobrze skrojonej", ani tak zwanej "sztuki dla młodego teatru". Skupiając się na problemach sobie bliskich (bezrobocie i emigracja pokolenia dwudziestolatków, pogłębiające się podziały międzypokoleniowe i społeczne), dzięki darowi obserwacji oraz umiejętności ujmowania ważnych spostrzeżeń w krótkich scenkach (wstrząsający opis rewizji osobistej staruszki w supermarkecie), a także umiejętnemu dawkowaniu absurdu i groteski, Demirski stworzył tekst, który - mimo słabszych momentów - prowokuje odbiorcę do bolesnego "rachunku sumienia".

Nie zawsze jednak zmiana optyki na bardziej subiektywną pomaga. Z niewiadomych powodów niemal wszyscy autorzy grzeszą pensjonarskim sentymentalizmem wyzierającym spoza ostrych sformułowań i mających bulwersować scen. Nagminne jest także silenie się na dramat poetycki, choć niestety nikt nie zapowiada się na godnego następcę Tadeusza Różewicza. Niemal wszędzie tam, gdzie pojawia się wątek miłosny, towarzyszy mu rzewna grafomania. (Całe szczęście, że Pawłowski, wybierając do publikacji sztukę Przemysława Wojcieszka, zdecydował się na "Made in Poland", nie zaś na nowszą - "Cokolwiek się zdarzy, kocham cię"). Łzawy symbolizm razi w skądinąd nieźle napisanej sztuce Magdaleny Fertacz "Absynt". Dodanie chóru zmieniło gorzko-absurdalną komedię "Agata szuka pracy" Dany Łukasińskiej w pretensjonalny pseudo-moralitet. Jako liryk broni się właściwie tylko dawny autor rockowych tekstów, Tomasz Man, w "111" - rozpisanej na głosy historii matko- i ojcobójcy bez powodu, przejmującej, nieoczywistej i teatralnie inspirującej.

Oczywiście dobrze, że książka się ukazała. W historii polskiego dramatu arcydzieła nie zdarzają się codziennie, od "Pokolenia porno" upłynęły zaledwie dwa lata, a w ciągu tego czasu otrzymaliśmy jeszcze "konkurencyjną" antologię "Echa - repliki - fantazmaty" (której autorzy na szczęście mniej przejmowali się przystosowywaniem swoich tekstów do potrzeb studyjnych inscenizacji). Przynajmniej jest o czym dyskutować.

"Made in Poland. Dziesięć sztuk teatralnych z Polski" pod. red. Romana Pawłowskiego, Kraków 2006, Korporacja Ha!art & Horyzont.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 17/2006

Artykuł pochodzi z dodatku „Książki w Tygodniku (17/2006)