Baw się, póki możesz

Ogłoszenia kuszą: domy i wille, z tarasami i z ogrodami, po cenach - jak na warunki hiszpańskie - naprawdę niskich. I zwykle ten sam komentarz: "Sprzedam szybko z powodów osobistych". Co może nic nie znaczyć, ale może też znaczyć to samo: kryzys.

13.07.2010

Czyta się kilka minut

Termometr pokazuje 38 stopni. Wewnątrz autobusu jest jeszcze gorzej, nie ma czym oddychać. Ale autobus to jedyny teraz środek komunikacji publicznej: we wtorek, 29 czerwca, w drugim dniu strajku pracowników madryckiego metra, władze miejskie rzuciły na ulice wszystkie dostępne wozy, również te przestarzałe, bez powszechnej dziś klimatyzacji. Dwie starsze kobiety, którym udało się zająć miejsca siedzące, coraz rozpaczliwiej wymieniają się jednym wachlarzem. Reszta pasażerów stara się po prostu przetrwać piekielną podróż. A i tak na każdym kolejnym przystanku czują zazdrosne spojrzenia tych, którym nie udało się wcisnąć do autobusu.

W drugim dniu strajku metra autobusami poruszały się po Madrycie dwa miliony ludzi, niemal o połowę więcej niż zwykle. Ci, którzy woleli komfort jazdy taksówką, musieli się uzbroić w cierpliwość: na samo odebranie telefonu w centrali trzeba było czekać średnio pół godziny. A i tak, autobusem czy taksówką, wszyscy się spóźniali.

Dwa dni strajku metra, pierwszego tak radykalnego strajku od 1991 r., pogrążyły Madryt w komunikacyjnym chaosie. A to dopiero przedsmak dużo gorętszej jesieni, z zapowiadanym strajkiem generalnym.

Kryzysowe menu

Od kiedy wybuchł światowy kryzys gospodarczy, co jakiś czas także dla Hiszpanii pojawiały się czarne prognozy. Rządowi w Madrycie długo udawało się unikać drastycznych oszczędności. Trudno było jednak zaprzeczyć, że kryzys jest - świadczą o nim także drobiazgi, jak choćby ironiczne "menu kryzysowe" w niektórych barach. Ale są także twarde fakty, zwłaszcza zapaść na rynku nieruchomości, który w ostatnich latach nakręcał rozwój, i sięgające już 20 proc. bezrobocie (dwa razy wyższe niż średnia w Unii Europejskiej). Według agencji ratingowej Standard & Poor’s, w latach 2010-16 wzrost gospodarczy wyniesie średnio zaledwie 0,7 proc. rocznie.

Choć więc pojawiają się też wieści optymistyczne - np. w ostatnim kwartale liczba bezrobotnych zmalała o niemal 100 tys. i po raz pierwszy od grudnia 2009 r. spadła poniżej 4 mln - premier José Luis Rodríguez Zapatero musiał działać. Pod koniec czerwca parlament przyjął - głosami rządzących socjalistów - ustawę o reformie rynku pracy; opozycyjni konserwatyści wstrzymali się od głosu. Reforma przewiduje liberalizację rynku pracy (łatwiej będzie teraz pracownika zwolnić; należna odprawa będzie niższa) i ma nakręcić na nowo koniunkturę (państwo ma zachęcać finansowo pracodawców do zawierania bezterminowych umów z pracownikami, zwłaszcza młodymi).

Dominique Strauss-Kahn, dyrektor Międzynarodowego Funduszu Walutowego, uznał reformę rynku pracy za "kluczową". Jednak zdaniem Miguela Angela Ordo?eza, prezesa Banku Hiszpanii, to za mało, aby pomóc przedsiębiorcom w stawieniu czoła kryzysowi. To, co niewystarczające dla finansistów, jest jednak i tak nie do przyjęcia dla silnych w Hiszpanii związków zawodowych, które przygotowują się do kolejnych strajków i manifestacji.

Już wcześniej, w maju, parlament przyjął tzw. plan oszczędnościowy. Rząd ocenia, że pozwoli on zatrzymać w budżecie 15 mld euro. Częściowo przyczynią się do tego cięcia pensji w budżetówce: urzędnicy państwowi mają zarabiać o 5 proc. mniej.

Ciemne chmury nad Zapatero

Korzystając z okazji, zaoszczędzić postanowił też madrycki rząd regionalny - i obciął o 5 proc. pensje pracowników metra. Stąd niedawny protest - zdaniem strajkujących redukcja jest nielegalna, bo nie są sferą budżetową. Zdaniem władz Madrytu nielegalny był strajk, odmówiły więc rozmów z protestującymi. Doradca władz ds. wewnętrznych sugerował nawet, że możliwa jest interwencja wojska - choć raczej nie miał na myśli użycia siły (w czasie strajku pracowników transportu miejskiego w Madrycie w 1976 r. żołnierze zastąpili strajkujących kierowców).

Pracownicy metra wrócili do pracy, ale nie zamierzają ustąpić - i wkrótce mogą się zdecydować na strajk bezterminowy. Co to znaczy dla 3,5-milionowego miasta, nie trzeba mówić. Władze regionalne planowały, że dzięki obniżce pensji pracowników metra zaoszczędzą 8 mln euro; tymczasem każdego dnia strajku miasto traciło 3 mln euro. Pogotowie strajkowe trwa.

Choć prezydent regionu madryckiego sarkastycznie dziwiła się, że związkowcy protestują przeciwko niej, a nie przeciw rządowi Zapatero, to sytuacja w kraju rzuca coraz głębszy cień na polityczną przyszłość socjalistów i ich premiera. Ponad połowa Hiszpanów chce przedterminowych wyborów - tak wynika z sondażu dziennika "El Mundo", przeprowadzonego zresztą jeszcze przed przyjęciem ustawy o liberalizacji rynku pracy. Gdyby do wyborów doszło, socjaliści by je przegrali (mają 35 proc. poparcia), a szanse na bezwzględną większość w parlamencie miałaby prawicowa Partia Ludowa (ponad 45 proc.). Z kolei sondaż opublikowany przez "El Pais" pokazuje, że premiera popiera jedynie 26 proc., a prawie 70 proc. podchodzi do jego działań krytycznie. Rządowi niewiele pomagają takie decyzje jak zamrożenie cen energii, aby pomóc gospodarstwom domowym i przedsiębiorstwom.

Natomiast do protestów związkowców - tych prowadzonych i tych planowanych - Hiszpanie wydają się podchodzić ze zrozumieniem. Aż 51 proc. ankietowanych uważa, że strajk generalny byłby usprawiedliwiony (43 proc. jest przeciwnego zdania). Wynika to być może z poczucia, że sytuacja gospodarcza kraju się pogarsza (jako "złą" lub "bardzo złą" ocenia ją 89 proc. Hiszpanów!), choć ich sytuacja osobista jest raczej niezła (jako "dobrą" lub "bardzo dobrą" uznało ją 40 proc.).

Nawet do autobusowego koszmaru podchodzą z humorem i na ponaglenie kierowcy - "Proszę się przesuwać!" - wybuchają śmiechem. Bo jak tu się przesunąć, skoro nie można nawet drgnąć.

Zanim nadejdzie gorąca jesień

Talavera de la Reina w Kastylii to 90-tysięczne, zabytkowe miasto; Cervantes pisał, że to najlepsze z miast Hiszpanii. Na ulicach Talavera przybysz wdycha specyficzny klimat: połączenie starego piękna ze współczesną starannością.

W centrum tablica z ogłoszeniami agencji nieruchomości. Gęsto pokryta kartkami i zdjęciami. Domy i wille, z tarasami i z ogrodami, po cenach - jak na warunki hiszpańskie - naprawdę niskich. I zwykle ten sam komentarz: "Sprzedam szybko z powodów osobistych". Co może nic nie znaczyć, ale może znaczyć też to samo: kryzys.

W niedzielne popołudnie mieszkańcy odpoczywają, zwykle w domach. Tylko w barze nad rzeką - tym, o którym krążą legendy, że koncesje na alkohol osobiście nadał mu król (choć nie wiadomo już, który) - wszystkie stoliki zajęte. W cieniu altany z winorośli zasiadły całe rodziny, jedzą krewetki, zagłuszają śmiechem cykady. Ale w sąsiedniej, luksusowej restauracji wszystkie stoliki są wolne - i nie zmieni się to przez następne godziny. Kiedyś w niedzielę rzecz nie do pomyślenia. Właściciele wydają się jednak dobrej myśli: tak, klientów jest mniej, ale właśnie wprowadzili wieczory z muzyką na żywo i to na pewno zmieni sytuację.

Sto kilometrów dalej, w Madrycie, restauratorzy mają lżej, wieczorami bary i restauracje pękają w szwach. Ale i tu Hiszpanie uważniej wydają pieniądze; bankrutują liczne lokale i sklepy. "Likwidacja, totalna wyprzedaż" - to częste ogłoszenia na witrynach.

Gdy po wakacjach społeczeństwo odczuje w pełni skutki niedawno podjętych przez rząd decyzji, jesień może przynieść radykalną zmianę nastrojów. Ale na razie Madryt się tym nie martwi. Latem Madryt się bawi.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka działu Świat, specjalizuje się też w tekstach o historii XX wieku. Pracowała przy wielu projektach historii mówionej (m.in. w Muzeum Powstania Warszawskiego)  i filmach dokumentalnych (np. „Zdobyć miasto” o Powstaniu Warszawskim). Autorka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 29/2010