Ballada obsceniczna

Od śmierci Rafała Wojaczka minie w tym roku równo czterdzieści lat i nic nie wskazuje na to, aby jego obecność w literaturze, jak również w popkulturze, była zagrożona. Legenda autora "Sezonu" w ostatnich latach znacznie przerosła tę powstałą wokół Andrzeja Bursy czy nawet Edwarda Stachury.

01.02.2011

Czyta się kilka minut

W 2008 roku pojawiło się czwarte wydanie "Wierszy zebranych", publikacja "Wojaczek wielokrotny" oraz biografia poety autorstwa Bogusława Kierca. Na studiach filologicznych ciągle powstają dysertacje nie tylko na temat samej jego twórczości, ale również życia czy wpływu na poezję następnych pokoleń. Nie wspominając o filmie Lecha Majewskiego, działającym na Śląsku Instytucie Mikołowskim czy grobie poety na cmentarzu św. Wawrzyńca we Wrocławiu, który stał się miejscem pielgrzymek: od młodych literatów po studentki polonistyki. Sam przed paru laty znalazłem tam pod tabliczką nagrobną wiersze i przypinkę zespołu Joy Division. "Sanatorium", jedyny utwór prozatorski Wojaczka, na pewno jego pozycję podtrzyma. Pozycję świetnego artysty, jak i wielbionego przez kolejne pokolenia buntownika.

Właśnie, utwór prozatorski? W przejrzanych przeze mnie opisach czy recenzjach nikt nie nazywał "Sanatorium" opowiadaniami albo niedokończoną powieścią. Pojawia się za to dość często określenie "poemat". Więc poemat prozą? Wolałbym jednak nie używać w stosunku do tego konkretnego utworu określeń odnoszących się do liryki, mimo że Wojaczek był przede wszystkim poetą. Wątpię, aby ktokolwiek nazwał napisany współcześnie w ten sposób tekst poematem właśnie. Być może chodzi o podkreślenie: oto nawet gdy autor "Innej bajki" brał się za prozę, widać rękę świetnego poety. Zupełnie to niepotrzebne, bo również w epice radził sobie, jak się okazuje, całkiem nieźle.

Wydana teraz proza Wojaczka to nawet nie jednolity utwór, raczej zbiór tekstów, z najbardziej rozbudowanym tytułowym "Sanatorium". Pozostałe trzy opowiadania należy według mnie traktować jako dzieła osobne. Nawet jeśli, jak w przypadku "Kto powiedział koniec świata", narracja poprowadzona została w ten sam sposób, co w "Sanatorium", i mamy tego samego bohatera.

Bohatera, który jest postacią interesującą ze względu na nietrudne do rozszyfrowania podobieństwo do autora. Piotr Sobecki to bez wątpienia porte-parole Rafała Wojaczka. Imię Piotr nosił brat poety, Sobecka to nazwisko panieńskie Elżbiety Wojaczek, jego matki. Akcja "Sanatorium" rozgrywa się we Wrocławiu (chociaż mowa tylko o mieście na W.), odgadnięcie zaś prawdziwych nazwisk innych postaci jest chwilami dziecinnie proste. Nietrudno w Januszku dostrzec Janusza Stycznia, zaś w Toruńskim, którego nazwisko "nie figurowało jeszcze z całą jaskrawością...", Edwarda Stachurę. Najważniejszy jest jednak Piotr. Poeta, któremu przyszło żyć w szarej rzeczywistości PRL-u i którego szarość kolejnych ranków przerażała coraz bardziej. Budzi się więc i pije, a później jest tylko gorzej: burda, wybita szyba, kłótnie, samotność.

To jak dziennik. Zapiski kolejnych dni, podczas których nic się nie dzieje. I nic się nie stanie. Należy czekać na koniec świata bądź własnego żywota, o czym bohater często przypomina. Śmierć to fatum, które nad nim ciąży. Widzi ją wszędzie, jak wtedy, gdy przechodząc przez most, przypomina sobie, jak kiedyś chciał zawiesić tam szubienicę. Życie od kieliszka do kieliszka; jeśli nie ma na wódkę, zostaje woda brzozowa albo spirytus salicylowy kupiony w przydworcowym kiosku. Piotr jest brutalnie szczery. Przede wszystkim wobec siebie, ale i najbliższych. Opowiada o żonie, którą widuje rzadko, a spotkania te służą jedynie zaspokojeniu jego potrzeb seksualnych. Spotykają się zazwyczaj w tytułowym "sanatorium", w malutkiej izbie, na chwilę. On wraca do siebie. Agonia trwa w nieskończoność.

Ta książka, co dla mnie najważniejsze, dowodzi mocnej samoświadomości autora. Świadomości tego, co robił, a co później stało się legendą, włącznie z wychodzeniem przez okno po rozbiciu szyby. Wszystko wskazuje na to, że opisując Piotra, poeta miał na myśli siebie. W filmie Lecha Majewskiego "Wojaczek" pojawiają się całe strony z "Sanatorium", głównie dialogi, chociażby między autorem "Sezonu" a Januszem Styczniem (w filmie przedstawionym jako Wiktor Sierpień). Niemal cały utwór wykorzystany został w filmie, cokolwiek powiedzieć - jednak biograficznym.

W jakim stopniu postępowanie poety było umiejętnym i świadomym budowaniem wizerunku buntownika? Bogusław Kierc w książce "Prawdziwe życie bohatera" przedstawia zupełnie inny obraz Wojaczka. Mówi raczej o świetnym przyjacielu, z którym nigdy nie wypił wódki (gdy poeta go odwiedzał, był zawsze schludny i trzeźwy!). Zestawienie z powszechnie znanym wizerunkiem (przedstawionym również w "Sanatorium") jeszcze bardziej podkreśla, że wiele było w życiu Wojaczka kalkulacji. Teza dość odważna, ale gdy czytamy kilkustronicowy (skądinąd świetnie napisany) fragment, który pokazuje, jak trzeźwy (świadomy) Piotr obserwuje zachowanie Piotra pijanego, to wizerunek nonkonformisty zaczyna się chwiać.

Złośliwi zapytają: czy samobójstwo też było częścią tej maskarady? Oczywiście nie, ale może problem polega na tym, że autor "Nie skończonej krucjaty" miał zamiar zbudować mit, nad którym przestał panować? Przytłoczyła go szarość, przytłoczyło go życie, przytłoczył go w końcu sam Rafał Wojaczek.

Wszystko to może paradoksalnie pomóc wizerunkowi poety. Kierc zamierzał stworzyć nowy wizerunek Wojaczka. Przede wszystkim z jednego powodu: aby zaczęto czytać jego poezję, a nie ograniczano się do plotkowania na temat jego życia (sam byłem świadkiem kłótni, w której ktoś dowodził, że ciało poety złożono potajemnie w Mikołowie, a na wrocławskim cmentarzu leży tylko jego brat). "Sanatorium" może się do tego przyczynić, również, czy w pierwszej kolejności, z powodu swojej wartości artystycznej. Proza Wojaczka udowadnia, że był on świetnym obserwatorem komunistycznej rzeczywistości i miał perfekcyjny słuch literacki. Szkoda, że nie ma więcej dowodów na jego talent prozatorski.

Zostaje jednak poezja. I wizerunek. Więc jeśli ma się pojawić portret poety na koszulkach i kubkach, to niech stanie się tak przede wszystkim ze względu na jego twórczość. Niech życie i samobójstwo nie mają tu znaczenia. W przypadku Franza Kafki w Pradze się udało. Czemu nie ma się udać i we Wrocławiu?

Rafał Wojaczek, Sanatorium, Wrocław 2010, Biuro Literackie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 06/2011

Artykuł pochodzi z dodatku „Książki w Tygodniku 1-2 (6/2011)