Bal kostiumowy

Nadeszła teraz pora zdejmowania kostiumów. Były wśród nich lepsze i gorsze, czyli bardziej śmieszne. Kaczyński objawił się jako polityk delikatny i czuły, mówiący komunały, ale bez inwektyw, przyjaciel sąsiadów zachodnich i wschodnich, zakorzeniony w unijnej Europie, wyciszony i tak lewicowy, że aż mu uschła prawica, ta skrajna. Napieralski przebrał się za gejzer, wybuchający z taką częstotliwością jak Old Faithful w parku Yellowstone. Ostentacyjnie młody, sprężysty, intelektualny, gimnastyczny, szafujący bruderszaftami, tańczący z dzieciątkami, upojony sam sobą jak winem. Pawlak przebrał się za pana Zapominalskiego. Zapomniał, że nie wypada omawiać publicznie nowej koalicji, jeżeli samemu jest się jeszcze w poprzedniej. Tylko Komorowski za nikogo się nie przebierał i był taki jak zawsze. Jedni uważają to za minus, ja - za duży plus.

06.07.2010

Czyta się kilka minut

A Polacy to kupują. Polacy kupują wszystko, co ma związek z tak zwaną nowoczesnością (zwłaszcza w USA). Media zaś wmówiły im, że wszelkie wybory na Zachodzie to tylko show, konkurs piękności i dobrze wyreżyserowane widowisko. Więc oni robią, co mogą.

Kłamczuszki

Ciekawe zjawisko objawiło się w tych wyborach. To znaczy istniało już sporo lat, ale w ilości raczej śladowej. Załatwiano je eufemizmem: PiS jest zwykle niedoszacowany w sondażach. Więc mało kto to rozumiał.

Tym razem wystąpiło w całej okazałości. Ogromna liczba badanych ukrywała to, na kogo głosowała. Podawała nazwę innej partii. Ciekawe, dlaczego? Czyżby się tej swojej partii wstydzili?

Oj, kłamczuszki, kłamczuszki!...

Tęsknota

Zwłaszcza w ostatnim tygodniu przed wyborami wiała z ekranów telewizyjnych jakaś wielka, rozkołysana, nieukojona medialna tęsknota. Żeby któryś z dwóch czołowych kandydatów (obojętne który) palnął takie głupstwo, że wszyscy aż zaniemówią. Żeby tak się ośmieszył, aby każdy zaproszony polityk, socjolog, astrolog czy dendrolog mógł to komentować przynajmniej ze dwie godziny. Żeby to nie była wpadka, tylko wielka wpada, wpadziocha, wpadlina. Żeby można to było sfotografować z dołu, z góry, en face i z profilu, podłożyć muzyczkę i nadawać to jakieś siedem razy dziennie jako przerywnik.

I co? I na dobrą sprawę - nic. Została tylko ta ogromna, niezaspokojona, nienasycona, nieugaszona tęsknota...

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 28/2010