Artykuł pierwszej potrzeby

To najlepsza jak dotąd wystawa w krakowskim MOCAK-u. Przykłada pojęcie wolności do płci i ekologii, ekonomii i solidarności, medialności i prywatności, kryzysu i konsumpcji.

04.01.2014

Czyta się kilka minut

Jordi Colomer, „Anarchitekton”, Barcelona, sierpień 2002, zapis wideo / Fot. Dzięki uprzejmości artysty, Collection Frac Centre, ORLÉANS / MOCAK
Jordi Colomer, „Anarchitekton”, Barcelona, sierpień 2002, zapis wideo / Fot. Dzięki uprzejmości artysty, Collection Frac Centre, ORLÉANS / MOCAK

Potrzeba wolności” to szeroki projekt koordynowany przez Muzeum Historyczne w Berlinie pod auspicjami Rady Europy. Od poprzednich wystaw krakowska różni się jednak zasadniczo. W stolicy Niemiec, Mediolanie i Tallinie pokazano szerokie spektrum sztuki po 1945 r., tu o wolności mówi się raczej w kontekstach współczesnych.

Ma temu służyć wybór stosunkowo młodego medium: 90 proc. prezentowanych w MOCAK-u prac to projekcje wideo. Najstarszą z nich (ważną, ale i najmniej zrozumiałą na tej właśnie prezentacji) jest zapis słynnej „Antropometrii” Yves’a Kleina z 1960 r., kiedy to modelki zaproszone do paryskiego studia artysty malowały ciała niebieską farbą, po czym odbijały je na białym tle. Większość filmów powstała jednak w ciągu ostatniego trzydziestolecia – w różnych zakątkach Europy (kuratorki „spotkały” tu 47 artystów z 17 krajów), spośród których (przynajmniej ilościowo) wybijają się kraje postkomunistyczne.

PŁOMIEŃ PALNIKA

Myliłby się ten, kto szukałby na krakowskiej wystawie wyłącznie odniesień polityczno-publicystycznych. Owszem, relacje między wolnością a doświadczeniem historycznym, między wolnością a pamięcią mają tu swoje miejsce, podobnie jak traumy II wojny światowej, rozpadu byłej Jugosławii, przemian zachodzących we współczesnej Rosji. Prezentacja ma jednak bardziej uniwersalistyczny charakter. Stawia np. pytania o odpowiedzialność rozumu (czy szerzej: wartości oświeceniowych) za zbrodnie i ludobójstwa, o dwuznaczność rewolucji, o wartość utopii. Przykłada pojęcie wolności do innych, bardzo dzisiaj dyskutowanych: płci i ekologii, ekonomii i solidarności, medialności i prywatności, kryzysu i konsumpcji. Wątki są przejrzyste, nieprzegadane – choć każdy mógłby być wstępem do kolejnej wystawy.

Znajdziemy tu klasyczne prace artystów znanych szerokiej publiczności – począwszy od projektu Oskara Hansena, który w 1958 r. wziął udział w konkursie na pomnik w Auschwitz-Birkenau, proponując przecięcie obozowych ścieżek asfaltową drogą długości kilometra. Resztę zamierzał pozostawić naturze, która stopniowo zawładnęłaby racjonalistyczną architekturą „fabryki śmierci”. Dalej „BlueGas­Eyes” Mirosława Bałki: zwykłe, mieniące się błękitnym światłem palniki gazowe, których obraz wyświetlany jest na soli. Wszystko tylko z pozoru wydaje się niewinne, skoro wywołuje złowrogie skojarzenia z komorą gazową i cyklonem B... Jeden z pierwszych projektów Krzysztofa Wodiczki: pojazd dla bezdomnych – równie racjonalny (z miejscem na bagaż, do spania, a nawet z miską), co utopijny (bo kto uruchomiłby jego produkcję?). Zapis akcji „Bródno 2000”, podczas której Paweł Althamer pobudził do wspólnego działania społeczność zamieszkującą anonimowy blok na brzydkim warszawskim osiedlu.

KRZYŻ Z LODU

Wreszcie praca, dla której warto by przyjść do MOCAK-u, nawet gdyby reszta wystawy pozostawiała wiele do życzenia. Zresztą, nie wiem, czy zapis akcji pt. „Usta Tomasza”, którą Marina Abramović wykonała kilkakrotnie, w ogóle można nazwać „pracą” albo „dziełem”. Chodziło przecież o działanie bardzo radykalne, a przy tym intymne (artystka urodzona w Belgradzie, w rodzinie serbsko-czarnogórskiej, rozliczała się w nim z własnym, „jugosłowiańskim” dzieciństwem): piękna, naga kobieta ściąga żołnierskie buty i czapkę, zjada kilogram miodu i wypija butelkę czerwonego wina, rozbija kieliszek, wycina sobie na brzuchu pięcioramienną gwiazdę i kładzie się na wyciętym w lodzie krzyżu. Rana, ogrzewana grzejnikiem, krwawi. Akcję musiała przerwać publiczność. Oczywiście bariera zapisu nie pozwala w pełni dotrzeć do tego, co się wydarzyło. Instynktownie wyczuwamy jednak skalę znaczeń.

Chodząc po wystawie można podjąć trop bałkański. Neša Paripović wędruje wzdłuż ściśle wytyczonej trasy, pokonując kolejne przeszkody, by wyrazić sprzeciw wobec cenzury. Sonja Iveković wycina dziury w nałożonej na twarz pończosze, kompromitując jugosłowiańską propagandę sukcesu. Jednocześnie okazuje się, że kryterium geograficzne ma coraz mniejsze znaczenie. Dobrze współgrają pokazane obok siebie, „biblijne” prace Oskara Dawickiego i Sabiny Shikhlinskayi. Pierwsza odwołuje się do historii wygnania z Raju, przy czym współczesny Adam nie zjada już pojedynczego jabłka, ale nadgryza każde, które znajduje na gałęzi. Druga nosi tytuł „Babel” i pokazuje zmiany, które zachodzą we współczesnym Baku, gdzie historyczna zabudowa zastępowana jest banalną architekturą komercyjną.

„Les roi des Aulnes” (Król olch), wideo moskiewskiej grupy artystycznej AES+F, przywodzi na myśl książkę Michela Tourniera i film Volkera Schlőndorfa. W pierwszej chwili ulegamy urodzie obrazu: w przepychu pałacu Katarzyny Wielkiej grupa kilkuletnich dzieci w strojach gimnastycznych prezentuje się wspaniale. Szybko jednak orientujemy się, że są one doskonale „przeszkolone” do występów przed kamerą. Mali sportowcy, uczniowie szkół baletowych zostali już wepchnięci w korporacyjno-medialną niewolę.

***

Krakowska wystawa ma dla widza jeszcze jedną niespodziankę: dobrze poczuje się tu także ten, dla kogo ważna jest forma dzieła plastycznego. Bardzo wyrafinowany formalnie jest choćby animowany „Monolog” nieżyjącego już Győrgy Kovásznaia, gdzie współczesna dziewczyna opowiada nieoficjalną, widzianą z rodzinnej perspektywy historię Węgier, historię, w której „tylko wąsy zwyciężały”.

Malowniczy jest także finał: wprawiony w ruch, żywy obraz Christiny Lucas nawiązujący do jednego z najbardziej rozpoznawalnych płócien w historii sztuki – „Wolność wiodąca lud na barykady”. Nie dajmy się jednak unieść romantycznym emocjom. Rozpędzona Marianna nagle upada, a ci, których prowadziła, zwracają się przeciwko niej, kopiąc i raniąc leżącą. To memento: pamiętajmy, że wolność to wartość szczególnie krucha, nie tyle dana, ile zadana.  


„POTRZEBA WOLNOŚCI”; Kraków, Muzeum Sztuki Współczesnej MOCAK, kuratorki: Delfina Jałowik, Monika Kozioł, Maria Anna Potocka; wystawa czynna do 26 stycznia br.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, historyk i krytyk sztuki. Autorka książki „Sztetl. Śladami żydowskich miasteczek” (2005).

Artykuł pochodzi z numeru TP 02/2014