Powiedzcie, że już śpię

Na pogrzebie syn powiedział: „Łał, jest jak na Górniku”. Tatę złożyli do trumny w klubowych barwach.

03.08.2023

Czyta się kilka minut

Pogrzeb postrzelonego przez policję Dawida Dziedzica. Knurów, 7 maja 2015 r. / Fot. Grzegorz Celejewski / AGENCJA GAZETA
Pogrzeb postrzelonego przez policję Dawida Dziedzica. Knurów, 7 maja 2015 r. / Fot. Grzegorz Celejewski / AGENCJA GAZETA

Łukasz, przyjaciel z dzieciństwa, wracał z meczu na rowerze. Na rondzie przed komendą minęła go karetka.
Kamil, kumpel i też kibic, zwijał flagę Concordii Knurów, by nie porwali jej fani Ruchu Radzionków.

Judyta, koleżanka z pracy, grała na Xboksie podczas domówki w Opolu.

Krystian, najstarszy brat, kładł mięso na elektrycznego grilla na balkonie, kilometr od stadionu. O godz. 18.05 dostał wiadomość na Facebooku: „Dawida właśnie postrzeliła policja”. Trzy kwadranse później serce, na którym wytatuowano herb Concordii, przestało bić.

27-letni Dawid Dziedzic z Knurowa miał trzy marzenia. Poprowadzić doping ze szczytu rozsypującej się trybuny Concordii. Pojechać na mecz na dachu autobusu nr 47 z Knurowa do Zabrza. I na dachu pociągu. Wszystkie spełnił.
Na kasecie z gimnazjalnego komersu dziewczęta przedstawiają uczniów. „Dawid, dusza towarzystwa. Za Górnika jest w stanie umrzeć”.

ZACZĘŁO SIĘ NIEWINNIE. – Przystanek w Knurowie, jedzie nowoczesny autokar drużyny z Wrocławia. Pytają nas, którędy na stadion Concordii. My dzieciaki, ale kumaci. I wjechaliśmy na stadion z nimi. To były czasy, III liga – opowiada Paweł Szewczyk, przyjaciel Dawida. Zapalony kibic, nawet noc poślubną spędził na meczu.

W 1998 r. Brazylia walczyła o mistrzostwo świata na mundialu we Francji. Dawid z kolegami wykleił piwnicę plakatami piłkarzy w kanarkowych barwach. Sam chciał być jak Rivaldo. – Jak dostali w finale, nikt się pod trzepakiem nie pojawił – mówi Łukasz Dyjach, wtedy odpowiednik bramkarza Taffarela.

Grali codziennie między blokami z płyty na os. Wojska Polskiego. Sąsiad, „ten taki ę-ą”, obserwował ich przez lornetkę i wzywał straż miejską, bo obijali blok. Potem na trawie posadził sosny. Przestali mu mówić „dzień dobry”.

Z okna bloku matka patrzyła, jak Dawid, zawsze w ataku, strzela bramki nawet ze złamaną ręką. Schorowana: miażdżyca, nadciśnienie, miała problemy z poruszaniem się. Na zebrania w gimnazjum zawsze przychodził ojciec, górnik.
Krystian Dziedzic, najstarszy brat Dawida: – Za łebka naklęczałem się na grochu z rękami do góry. Ale rodzice nas nie bili. Dawid, najmłodszy, był pupilkiem.

Dzieciństwo trzech chłopców pachniało grzybami. Ojciec zabierał ich do lasu na całe dnie. Jak mówią na osiedlu, lubił też wypić. Nastoletni Dawid czasem znikał z domu. – Mówiło się rodzicom, że wycieczka szkolna, a potem strzała na mecz do Gdańska albo Łodzi – uśmiecha się jeden z kumpli.

Sąsiadka: – Po meczu potrafił sobie ryknąć. „Górnik Ole! Concordia Ole!”. Całe osiedle wiedziało, że wrócił. A potem szedł spać. Żaden tam z niego kibol.

PIŁKA ZESZŁA NA DRUGI PLAN, gdy się zakochał. W czeskim Pilznie, gdzie pracował w fabryce sprzętu RTV, poznał Sandrę. Była Słowaczką, spod granicy z Węgrami.

– Idziemy go przywitać, a tu dziewczyna. Ciemna, ledwo po polsku dukała. Byliśmy zaskoczeni. Trzymała go pod pantoflem – opowiada Paweł.

Dawid rzadziej jeździł na Górnika, czasem wpadał na mecze IV-ligowej Concordii.

Znajoma: – Sandra spacerowała z dzieckiem w wózku po osiedlu przez dwa lata. Wydawała się dobrą mamą. Aż nagle zdradziła go z chłopakiem, który remontował drogę przed blokiem.

Powiedziała Dawidowi. Wyrzucił ją z domu. Aferą żyło całe osiedle. Czuł się upokorzony. Zaczął pić.
Judyta Szczuka, koleżanka z pracy: – Widać było, że dzieje się coś złego. Nigdy o tym nie mówił. Cały czas za to o

Aleksie. To było jego oczko w głowie. Zrobiłby dla niego wszystko.

Krystian, brat Dawida: – Trenował małego pod blokiem. Marzył, by został piłkarzem. Kupił mu strój i buty. Rano dziadek odprowadzał chłopca do zerówki, a Dawid odbierał go po pracy. Jak chciał wyskoczyć na piwo z kolegami, zawsze wcześniej załatwiał opiekę. Nigdy nie był przy nim pijany.

W 2013 r. sąd przyznał mu prawo sprawowania opieki nad sześcioletnim Alexem (nie odebrano ich matce): Dawid miał dom, stałe dochody, Sandra zmieniała miejsce pobytu, nie pracowała, zaszła w ciążę z innym mężczyzną.

Znajomi i członkowie rodziny twierdzą, że przez cztery lata odwiedziła syna trzykrotnie. Raz przywiozła Alexowi za duży plecak. Innym razem czekoladę.

Sandra wróciła do Knurowa dwa dni po pogrzebie. Gdy Alex ją zobaczył, zaczął się trząść. Teraz kobieta dzwoni codziennie do Krystiana, brata Dawida.

– Mały mówi wtedy: „Powiedzcie, że już śpię”.

LATEM TEMPERATURA PRZEKRACZA 60 stopni Celsjusza. Żółty ser topi się w kanapkach. – Gdziekolwiek teraz jest, jest mu lepiej. Bo był w piekle – uważa Marcin (imię zmienione), kolega z pracy.

Dawid pracował w zakładzie kowalstwa artystycznego w Smolnicy, 10 km od Knurowa. Budził się o czwartej, by o szóstej stanąć przed rozgrzanym piecem w hali krytej blachą falistą. Kuł na akord, wypłatę dostawał co piątek – wtedy do domu wracał obładowany siatkami z dyskontu. Rok temu stracił kawałek palca. Maszyna do zaginania prętów wciągnęła mu rękawiczkę.

– Każdy chciałby mieć takiego pracownika. Pracowity, wydajny – mówi jego były szef.

– Nie robił sobie przerw, osiem godzin stał przy maszynie, potrafił wykuć kilkaset prętów dziennie – wspomina Judyta, koleżanka z pracy. – Nazywaliśmy go Czesio. Był wesołą osobą, żadnym chamem.

Dłonie często miał poparzone od wysokiej temperatury. Judyta mu je opatrywała, a Marcin szukał odpowiednich rękawic.
Marcin: – Pół Europy przeszukałem. Niedawno przyszły. Jak je w końcu znalazłem, to umarł.

Kiedy Marcin brał ślub, „Czesio” przygotował bramę przed klatką. I finezyjną wiązankę fioletowych kwiatów. Na zdjęciu siedzą z kolegą przy stoliku. Na pierwszym planie tabliczka „Droga do Raju”.

– Tabliczka była skierowana do nas. Teraz nabrała innego wymiaru.

2 MAJA 2015 R., CONCORDIA podejmuje Ruch Radzionków w IV lidze. W 33. minucie gospodarze przegrywają już 1:4. Chuligani odpalają race. Sędzia przerywa mecz. Wtedy grupa mężczyzn w kapturach wbiega na boisko. Na czele Dawid.

– Ściągałem flagi z płotu. Odwróciłem się. Widziałem moment oddania strzałów. Dawid zaczął uciekać, obróciło go, padł na ziemię – opowiada Kamil Gabryś, kolega, który próbował go ratować.

Paweł, przyjaciel Dawida: – Emocje wzięły górę. Dobiegłem do połowy boiska i rozległ się huk. Dawid był pierwszy. Dwóch funkcjonariuszy strzeliło z broni gładkolufowej. Jedna kula utkwiła w tętnicy Dawida. Druga podobno przeleciała między dwoma piłkarzami i odbiła się od toi toia.

Na jednym ze zdjęć kordon policji i dwóch klęczących przy ciele kibiców. – Policjant butem sprawdzał, czy Dawid żyje. Dopiero drugi przyniósł opatrunki. Dla mnie to skandal! – Kamil wymachuje rękoma. Na prawym przedramieniu ma wytatuowany napis „Torcida” (nazwa kojarzona z kibicami Górnika).

Wśród sympatyków Concordii wrze. Pojawiają się plotki, że jeden z funkcjonariuszy miał wyciągnąć kulę z ciała, co wywołało krwotok. Twierdzą, że karetka przyjechała po kwadransie (bez defibrylatora, bo nie ma go w zaopatrzeniu).
Zgon stwierdzono o 18.50. O 20.30 poinformowano rodzinę, która czekała przed oddziałem. W tym czasie z całego Śląska ściągały patrole. Nocą zaczęła się zadyma pod komendą.

– DO TRUMNY wszystko kupiłem mu w barwach Górnika. Czerwone spodnie, niebieską marynarkę i białą koszulę – opowiada Krystian, najstarszy brat. – Czerwona marynarka była tylko w internecie, nie zdążyłaby dojść.

Na pogrzeb przyjechali przedstawiciele Górnika, Legii, Lechii, Pogoni, nawet Ruchu Radzionków, z którymi w poprzednią sobotę chcieli się pobić knurowscy kibice. Wielu w dresach i adidasach, kilku w szortach, stanęli murem w takiej odległości od cmentarnej kaplicy, że nie słyszeli słów młodego księdza: „Niech modlitwa nad tą trumną nas jednoczy”. Kapłan nie nawiązał do starć z policją. – Duchowny w takiej sytuacji musi być ostrożny – tłumaczył po mszy.

Na trumnie leżała flaga Concordii z ogromnym godłem Polski. Przy grobie kibice składali wieńce – przeważnie w barwach Górnika. Gdy spuszczano Dawida do grobu, wystrzeliły race, cmentarz zasnuła mleczna mgła. Kilku kibiców podniosło szaliki na wyprostowanych rękach.

Krystian: – Miałem gęsią skórkę. Mały powiedział: „Łał, jest jak na Górniku”.

– DWA DNI PO POGRZEBIE wracam z małym i mamą z cmentarza. Sandra stoi pod blokiem. Skoczyło mi ciśnienie. Alex zaczął krzyczeć, że nigdzie z nią nie pójdzie. Chciała go zabrać. Wytłumaczyliśmy jej spokojnie, że to będzie porwanie. Spasowała. Na razie – mówi Krystian, starszy brat Dawida.

Wraz z narzeczoną starają się o przyznanie prawa do opieki zastępczej nad Alexem. Dla niego wezmą ślub. Chcą mu wyremontować pokój. Na razie na kanapie leży poduszka z herbem Górnika i miś w stroju drużyny.

Alex kilka godzin dziennie bawi się u dziadków. Odwiedzają go koledzy z osiedla i narzeczona Dawida, której zmarły oświadczył się w ostatnie walentynki.

– Wytłumaczyliśmy Alexowi, że tata patrzy z nieba – ciągnie Krystian. – Nie ukrywamy tego, psycholog nam tak kazał.

Kilka dni po śmierci chłopak podszedł do babci i mówi: „Kupię sobie długą drabinę i pójdę do taty”.

Dzwonimy do Sandry. Słowaczka nie chce rozmawiać na temat syna. Straszy sądem.

– Cztery lata nie interesowała się młodym. Nawet na urodziny nie dzwoniła. To jasne, że chodzi o kasę – wkurzają się kibice.

Alex dostanie po ojcu rentę i odszkodowanie. Na jego konto, założone przez Stowarzyszenie Kibiców Górnika, wpłynęło już kilkadziesiąt tysięcy złotych. Lukas Podolski i Kamil Glik zadeklarowali, że wezmą udział w charytatywnym meczu dla chłopca.

– Jesteśmy zorganizowaną grupą. Płacimy składki na doping i na spreje do graffiti. A jak trzeba, pomagamy. Wcześniej zrzuciliśmy się na dwoje dzieci, których ojcowie-kibice zmarli. Robimy zbiórki na domy dziecka i hospicjum. Ale kogo to interesuje? – Kamil wzrusza ramionami.

Dawid nie był notowany przez policję. Przyjaciele starają się odpowiedzieć na pytanie, dlaczego wybiegł na murawę.
Kamil: – Na meczu ludzi z różnych światów, bezrobotnych i właścicieli firm, łączy jedna barwa. Na chwilę stają się braćmi. Do tego adrenalina, strach przed rywalem. Trochę jak bokser na ringu. Wiedział, że czeka go kara, zakaz stadionowy, nawet pozbawienie wolności i grzywna. Ale nie kara śmierci.

Paweł: – Macie jakąś pasję? Taniec na przykład? Powiedzmy, że my też wyszliśmy na parkiet, żeby sobie potańczyć.
Zgadzają się, że alkohol i codzienne frustracje potęgują emocje na stadionie. Dawid ciężko pracował, mieszkał z rodzicami, a dzień przed meczem posprzeczał się z narzeczoną i ta spędziła noc u siostry. Ona sama nie chce o tym opowiadać.

Po śmierci Dziedzica Knurów się zagotował. Kibice krzyczeli pod komendą „mordercy”, rzucali kamieniami i koktajlami Mołotowa, nad miastem krążył helikopter.

Paweł już nigdy nie pójdzie na mecz. – Wybili mi to z głowy raz na zawsze.

Kamil: – Na stadion może i pójdę, ale z żoną i dzieckiem. Na mecz u siebie. Na wyjazd już nie pojadę. To mogło spotkać każdego z nas. ©

ŚLEDZTWA W TOKU
Po tragicznych wydarzeniach na stadionie Concordii prokuratura w Gliwicach prowadzi dwa śledztwa. Pierwsze dotyczy przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązku przez funkcjonariuszy policji oraz nieumyślnego spowodowania śmierci. Oskarżycielem posiłkowym w tej sprawie jest przedstawiciel kibiców.
Drugie dochodzenie dotyczy chuliganów, którzy brali udział w zamieszkach. Sprawa dotyczy ponad 30 osób, które obrzuciły policję kamieniami i koktajlami Mołotowa po śmierci Dziedzica. W efekcie zamieszek ucierpiało 14 policjantów.
Mecz Concordii nie został zgłoszony jako impreza masowa (sprzedano ok. 530 biletów, choć według fanów przyszło ponad tysiąc osób), wskutek czego na stadionie nie było karetki. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Niezależna reporterka, zakochana w Ameryce Łacińskiej i lesie. Publikuje na łamach m.in. Tygodnika Powszechnego, Przekroju i Wysokich Obcasów. Autorka książki o alternatywnych szkołach w Polsce "Szkoły, do których chce się chodzić" (2021). Autorka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 25/2015