Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Doniesienie „Dziennika Gazety Prawnej” o niedoborze nauczycieli angielskiego w szkołach może dziwić – zwłaszcza w zestawieniu z informacjami o kadrowych cięciach jako pokłosiu reformy oświaty PiS.
W przypadku anglistów mowy o zdziwieniu nie ma: od lat wielu z nich, ciesząc się rynkowym wzięciem, traktuje pracę w oświacie jako ostateczność. Efekt: zajęcia z angielskiego w szkołach publicznych bywają fikcją, bo nauczyciele zmieniają się nawet w ciągu roku, a edukacyjny sukces młodego pokolenia (władającego tym językiem nie gorzej niż rówieśnicy z Zachodu) to zasługa szkół prywatnych i korepetytorów.
Sytuacji nie polepszy symboliczna podwyżka nauczycielskich pensji. Ani pojawienie się w efekcie reformy oświaty instytucji „nauczyciela obwoźnego” – zmuszonego do pracy w kilku szkołach, by wyrobić etat. Dla anglisty szkoła publiczna pozostanie miejscem ostatniego wyboru. Dla ucznia – ostatnim miejscem, w którym nauczyłby się angielskiego.©(P)