Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Czy po tym, co powiedział Papież, Episkopat i czego już nie mówi o. Rydzyk, partia, która za podstawę działalności uznaje naukę Kościoła, może być wrogiem UE? Owszem. Taką postawę przyjęła Liga Polskich Rodzin. Ale tak naprawdę LPR też jest za integracją z Europą. Bzdura? Niekoniecznie.
W referendum na Słowacji problemem był nie wynik, ale frekwencja. Mimo wielu zabiegów wyniosła ona raptem 52 proc. Ważność głosowania zapewnili przeciwnicy integracji: gdyby zostali w domach, nie miałoby ono mocy. I w Polsce gra też toczy się o frekwencję. Dlatego LPR, tak zdecydowanie nawołując do pójścia do urn i głosowania „nie”, zasługuje na uznanie. Działacze Ligi wiedzą, że Unia i im wyjdzie na dobre. Już dziś samorządowcy tej partii, np. w sejmikach, nauczyli się odróżniać Unię Europejską od... funduszy z UE, a sam Roman Giertych przygotowuje się do międzynarodowej kariery, zapowiadając kandydowanie do Parlamentu Europejskiego. Czy nie logiczniej byłoby poprzeć Unię? Ale czym wtedy Liga różniłaby się od PiS? Przeciwnicy UE to około 25 proc. To elektorat, o który walczy LPR, kalkulując, że referendum unijne jest jednorazowe, a wybory do różnych szczebli władzy są średnio co dwa lata.