Ależ wszędzie

Dlaczego nie w Pacanowie?" miał (zdaniem mediów) zapytać ironicznie pewien polityk (o nazwisko mniejsza), atakujący decyzję premiera przeniesienia do Krakowa części uroczystości planowanych na jubileusz 4 czerwca ’89. Miała się w tym zdaniu zawrzeć głębia oburzenia płynącego z wiary, że tylko jednemu miejscu w Polsce, gdańskiej stoczni, przysługuje prawo i zaszczyt goszczenia uczestników święta. Tymczasem to odezwanie się moim zdaniem kompromituje polityka jak mało które. Jest nie tylko zamierzonym wyrazem pogardy dla Krakowa, traktowanego w nieustannej wojnie partyjnej jak wraży szaniec - jest wyrazem pogardy dla prawdy historycznej, obejmującej nas wszystkich w Polsce. Bo jak naprawdę było wtedy, 4 czerwca roku ’89 i przez parę poprzedzających tygodni?

19.05.2009

Czyta się kilka minut

Wspomina Krzysztof Kozłowski w dopiero co wydanej książce "Historia z konsekwencjami": "Obrady Okrągłego Stołu zakończyły się 5 kwietnia, nie bez problemów po drodze, bo niemal w ostatniej chwili strona rządowa podjęła próbę unieważnienia uzgodnień. (...) I nagle coś się stało. Coś zupełnie nieoczekiwanego. W ciągu paru tygodni powstały nasze komitety wyborcze w 49 województwach. Już nie było tej ciszy, która towarzyszyła Okrągłemu Stołowi. Pojawiła się entuzjastyczna pewność zwycięstwa, co prawda ograniczonego, ale przecież pchającego Polskę w dobrym kierunku. Ruszyła kampania wyborcza, w czasie której - jako kandydat na senatora, odbyłem ponad 80 spotkań z wyborcami..."

Tak było wszędzie: wszystko zaczęło zależeć od samych ludzi, nie od partii, nie od władców. W Pacanowie tak samo, jak w każdym innym miejscu Polski. Do dziś spotykam ludzi, którzy mi mówią: "byliśmy wtedy razem w komitecie obywatelskim", "byłem wtedy pani mężem zaufania" albo po prostu: "czy pani pamięta?". Raz jeszcze odwołam się do książki Kozłowskiego: "Nie umiałem przewidzieć narastającego tempa przemian. 5 czerwca o czwartej nad ranem obudził mnie telefon. Dzwonił przyjaciel (...) Mamy pierwsze wyniki z obwodów zamkniętych. Milicja i wojsko głosują przeciw PZPR. To idzie jak lawina i jeśli czerwoni mają trochę oleju w głowie, to powinni nas zwinąć. (...) Pomyślałem, że w takim razie trzeba się przedtem wyspać. Obudziłem się w wolnej Polsce".

Może sobie Andrzej Gwiazda twierdzić dzisiaj, że tego dnia obchodzić będziemy święto generała Kiszczaka. Może wiceprzewodniczący Solidarności stoczniowej odgrażać się dalej premierowi, zapowiadającemu dialogowe z nim spotkanie. Współczuję im obydwu. I ufam, że nie potrafią zepsuć do reszty tego, co chcemy - wszędzie w Polsce, nie tylko w Gdańsku, w Krakowie i w Warszawie - świętować 4 czerwca.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, publicystka, felietonistka, była posłanka. Od 1948 r. związana z „Tygodnikiem Powszechnym”, gdzie do 2008 r. pełniła funkcję zastępczyni redaktora naczelnego, a do 2012 r. publikowała felietony. Odznaczona Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 21/2009