Wielkanoc do wstrzyknięcia

Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeśli ktoś zachowa moją naukę (dosł. ustrzeże moje Słowo), nie zazna (dosł. nie skosztuje) śmierci na wieki” (J 8, 51). W Wielkim Poście czytałem tę obietnicę wraz z wiernymi na liturgii stacyjnej w łódzkim kościele Podwyższenia Krzyża Pańskiego. To jeden z najstarszych kościołów parafialnych Łodzi. O ważnej, a chwilami dramatycznej historii. W czasie II wojny światowej jego proboszcz, ks. Jan Bączek, zginął w Dachau. Chwilę po nim zginęli tam dwaj jego wikariusze, księża Korneliusz Jędrzejczak i Wincenty Jabłoński (trzeci wikary, ks. Edmund Bielicki, doczekał wyzwolenia obozu). Odczytywana w takim kontekście Jezusowa obietnica („nie skosztuje śmierci na wieki”) wywołuje wręcz spontaniczny protest lub przynajmniej wielki znak zapytania.
Czy oni nie skosztowali śmierci w obozie zagłady? W miejscu, gdzie śmierć uczyniono procederem przemysłowym? Niewielu ludzi zasmakowało śmierci w takim stopniu, jak oni. Wszakże kiedy owa pierwsza reakcja w nas ucichnie, czujemy się naraz postawieni wobec takiej oto alternatywy: możemy zachować się tak jak tamci interlokutorzy Jezusa i powiedzieć Mu drwiąco: „Teraz wiemy, że jesteś opętany! (...) Kim Ty siebie czynisz?”. Albo...będziemy musieli poddać rewizji nasze pojęcia, tak podstawowe jak „śmierć” i „życie”. Będziemy musieli zapytać, czy w naszych ustach znaczą one to samo, co dla Jezusa?
Być może przypomnimy sobie wówczas, iż w całej tradycji chrześcijańskiej odejście takich ludzi jak ks. Bączek i jego wikariusze nie jest nazywane dniem śmierci, lecz dniem narodzin (łac. dies natalis) i zapadnięciem w sen (stąd oryginalnie chrześcijańskie słowo „cmentarz” znaczy tyle, co „miejsce do spania” – od grec. koimeterion, gdzie koimao znaczy „spać”).
To nie to odejście jest prawdziwą śmiercią człowieka. Prawdziwym problemem człowieka nie jest „umrzeć”, ale „umrzeć w grzechu”. Przed tym przestrzega Jezus nieco wcześniej w tej samej mowie: „Jeśli nie uwierzycie, że Ja Jestem, pomrzecie w grzechach swoich” (J 8, 24). Dlatego właśnie o Łazarzu Jezus mówi do swoich apostołów: „przyjaciel nasz, Łazarz, zasnął, ale idę go obudzić”. Natomiast o Synu Marnotrawnym mówi dosadnie: „był umarły!”.
Święta wielkanocne są najważniejszym w roku czasem rewizji pojęć najważniejszych: co to znaczy żyć? Być umarłym? Dobrze, by były czasem otwarcia się na obietnicę: „Jeśli kto pilnuje mojego Słowa, nie zasmakuje śmierci na wieki”.
Nie, tu nie chodzi jedynie o czytanie Pisma. Chodzi o pragnienie usłyszenia Słowa od Jezusa. Pragnienie, które później przekształca się w uważność. I skupienie. I pamięć. By nie uronić. By nie stracić Słowa. Bo ono jest narzędziem komunikacji miłości. On mówi do mnie, gdyż mnie kocha. Już tym, że mówi – mówi, że mnie kocha. I ostatecznie to właśnie ta miłość nas zbawia. To ona ratuje nas od śmierci. I czyni żyjącymi na wieki. Jego miłość. Alleluja! ©
Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Masz konto? Zaloguj się
365 zł 115 zł taniej (od oferty "10/10" na rok)