Reklama

Ładowanie...

23 czerwca: sądny dzień dla Europy

23 czerwca: sądny dzień dla Europy

22.02.2016
Czyta się kilka minut
Jeśli Cameron przekona swoich rodaków do głosowania za Unią, dołączy do grona najbardziej skutecznych polityków ostatnich lat – tak na Wyspach, jak też w Europie. Ma na to cztery miesiące.
„Krętacki Dave, krętacki deal”? Antyunijni aktywiści pozują do zdjęć w maskach z twarzą premiera Davida Camerona, Londyn, 19 lutego 2016 r. / Fot. NIKLAS HALLE'N / AFP / EAST NEWS
J

Jeśli wspólna Europa się rozpadnie, a jest 
to całkiem możliwe, pokolenie moich dzieci może być świadkiem wojny oraz takiego nieszczęścia, o którym myśleliśmy, że już dawno zniknęło z tego kontynentu” – mówił mi przed ostatnim unijnym szczytem brytyjski historyk prof. Timothy Garton Ash. Dziś można dodać: o początku ewentualnego rozpadu w dużej mierze zadecyduje wynik referendum w sprawie dalszego członkostwa Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej, które w tym kraju odbędzie się 23 czerwca.

W Brukseli, chcąc uniknąć najgorszego, przez dwa dni minionego tygodnia przywódcy państw członkowskich Unii negocjowali z premierem Davidem Cameronem warunki, na których Brytyjczycy zgodziliby się pozostać we Wspólnocie. Uzgodniono, że Wielka Brytania uzyska m.in. prawo do czasowego zawieszenia niektórych świadczeń socjalnych dla pracowników z Europy, a także prawo regulacji wysokości zasiłków dla dzieci imigrantów, które mieszkają poza Wyspami, jak też prawo do nieuczestniczenia w dalszej integracji politycznej. Ponadto każdy kraj spoza strefy euro – Londyn nie przystąpił dotąd do wspólnej waluty – będzie mógł brać udział w dyskusji o obowiązujących w tej strefie przepisach (jednak bez prawa weta).

To spore ustępstwa. Czy wystarczą do uspokojenia antyunijnych nastrojów na Wyspach? Dostrzegając powagę chwili, rząd brytyjski – sam w kwestii Unii podzielony – po raz pierwszy od wojny falklandzkiej w 1982 r. debatował wyjątkowo nie w dzień roboczy, ale w weekend. Po obradach, stojąc przed drzwiami swojej siedziby przy Downing Street 10,
Cameron mówił Brytyjczykom o dacie referendum jako o dniu „jednej z najważniejszych decyzji, jakie podejmiemy za naszego życia”. Opuszczenie Unii, ostrzegał, może zagrozić gospodarce i bezpieczeństwu kraju.

Ostatnie sondaże wskazują, że większość (48 proc.) Brytyjczyków zdecydowanych wziąć udział w głosowaniu zgadza się z premierem (za „Brexitem” jest 33 proc.; badanie instytutu Sur­vation z 21 lutego). Ale to dopiero początek „drugiej bitwy o Anglię”, jak przedreferendalną kampanię zdążyły ochrzcić niektóre gazety. Tuż po szczycie w Brukseli obóz eurosceptyków zasilili m.in. Michael Gove, minister sprawiedliwości i bliski współpracownik Camerona, oraz wpływowy burmistrz Londynu Boris Johnson, przez niektórych widziany już w fotelu przyszłego szefa rządu.

Tymczasem 23 czerwca zdecyduje się przyszłość dwóch unii. W proeuropejskiej Szkocji ewentualny „Brexit” będzie oznaczać kolejne referendum w sprawie jej niepodległości. Zaś na kontynencie, w Unii już bez Londynu, prawdopodobnie odwrócenie wektora integracji i ograniczanie wolnego rynku na rzecz interwencji państw w gospodarce (Wielka Brytania jest najgłośniejszym rzecznikiem ekonomicznego liberalizmu). Wobec niechęci do dalszej integracji ze strony południa i wschodu kontynentu Unia – wedle czarnego scenariusza – może się wręcz skurczyć do rozmiarów państwa cesarza Karola Wielkiego sprzed 1200 lat (dziś: Francji, Niemiec i Beneluksu). Stawka jest więc wysoka, a o wyniku referendum zadecyduje nie tylko przebieg kampanii, ale też okoliczności przypadkowe – choćby oblicze kryzysu migracyjnego w Europie w dniach poprzedzających głosowanie (premier Włoch przestrzegał z tego powodu przed czerwcową datą referendum).

A sam Cameron? Od stycznia 2013 r., gdy obiecał wyborcom renegocjację miejsca ich kraju w Unii, premier kroczy śladami Margaret Thatcher, która w latach 80. XX w. potrafiła, jednocześnie, zmuszać Brukselę do ustępstw i zarazem angażować Wielką Brytanię w projekt europejski. Grunt pod nogami ma dziś jednak o wiele bardziej grząski. Jeśli przekona swoich rodaków do głosowania za Unią, dołączy do grona najbardziej skutecznych polityków ostatnich lat – tak na Wyspach, jak też w Europie. Ma na to jeszcze cztery miesiące. ©℗

Rozmowę z prof. Timothym Gartonem Ashem o przyszłości Unii opublikujemy w kolejnym numerze „Tygodnika”.

Autor artykułu

Marcin Żyła jest dziennikarzem, a od stycznia 2016 r. również zastępcą redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”. Do zespołu pisma dołączył przed ośmioma laty. Od początku europejskiego...

Napisz do nas

Chcesz podzielić się przemyśleniami, do których zainspirował Cię artykuł, zainteresować nas ważną sprawą lub opowiedzieć swoją historię? Napisz do redakcji na adres redakcja@tygodnikpowszechny.pl . Wiele listów publikujemy na łamach papierowego wydania oraz w serwisie internetowym, a dzięki niejednemu sygnałowi od Czytelników powstały ważne tematy dziennikarskie.

Obserwuj nasze profile społecznościowe i angażuj się w dyskusje: na Facebooku, Twitterze, Instagramie, YouTube. Zapraszamy!

Newsletter

© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]