Życie w dwóch światach

Wiejska młodzież pozbywa się kompleksów. Ale najzdolniejsi zwykle odpływają do miast – na prowincji nie widzą sojuszników w realizacji marzeń.

06.05.2019

Czyta się kilka minut

Zielony kombajn płynnie wchodzi w zakręt. Kierującego w obiektywie nie widać, zasłania go lekko przyciemniana szyba. Kilka ujęć później za kierownicą pozuje uśmiechnięta dziewczyna w koszulce z logiem YouTube’a. Za chwilę odjedzie razem z załadowaną przyczepą.

Paulina i Magda zarejestrowały koszenie pszenicy w roku 2016, do dziś na ich kanale film obejrzało ponad 576 tys. osób.

– Nasz pierwszy film powstał cztery lata temu – mówi Paulina z duetu sióstr agro-youtuberek. – Znajomi pomogli nam nauczyć się działania programu do obróbki filmów i obsługi pierwszej kamery. Na początku oglądalność była mała, ale dzisiaj wokół kanału utworzyło się duże grono odbiorców. Podczas targów rolniczych ludzie nas rozpoznają, podchodzą pogadać, zrobić wspólne zdjęcie.

Na wsi mieszkają od urodzenia i od kiedy pamiętają, kochają rolnictwo. – Od małego rodzice zabierali nas w pole i pokazywali, jak ważna jest praca na roli. Wszystkiego nas nauczyli – mówią.

Przeciwko wsi i pracom rolniczym się nie buntują, inaczej niż wielu ich znajomych, którzy tylko czekają, żeby uciec do miasta. – Z zamiłowaniem do rolnictwa trzeba się urodzić. Dziś nie wyobrażamy sobie życia w mieście. Chcemy tu zostać. Uczymy się w szkole w Lublinie, ale potem wrócimy na wieś na stałe.

I want to be connected” („chcę być połączona”) – śpiewa wokalistka w tle filmiku Pauliny i Magdy. A nad podwórkiem zastawionym maszynami unosi się dron.

W dostępie do technologii zacierają się granice wieś–miasto

Młoda polska wieś to miejsce kontrastów. Żyją tu młodzi, którzy wymykają się schematom. Ich zamiłowanie do życia na wsi i do pracy w rolnictwie jest elementem stylu, może nawet filozofii życia. Świadomie rezygnują z miasta (staje się ono tylko przystankiem, etapem w karierze). Często dysponują takimi samymi środkami, taką samą wiedzą, technologiami, jak młodzi w mieście.

– Na wsi żyje się coraz lepiej – mówi Magda, druga z agro-youtuberek. – To nie są już czasy, kiedy w gospodarce wszystko trzeba było robić rękoma. Dziś są do tego środki, narzędzia i sprzęty. Ale nawet jeśli ktoś nie wiąże przyszłości z rolnictwem, a lubi spokój, ciszę i naturę, to wieś jest dla niego idealnym miejscem.

Kanałów takich jak ten Pauliny i Magdy jest w polskim internecie więcej. Dla wielu młodych wiejskie pochodzenie i zajęcia nie są dziś powodem do wstydu.

Z drugiej strony, wieś ciągle dla zbyt wielu staje się przeszkodą, trudnym startem, bagażem. Miejscem, które nie sprzyja rozwojowi. Nadal zbyt często zdarza się, że tylko wybitne jednostki, „liderzy” są w stanie przełamać bariery oddzielające ich od poziomu życia równolatków z miast.

Za pracę na roli biorą się wykształceni młodzi ludzie

W 2017 r. Fundacja Wspomagania Wsi opublikowała raport, z którego wyłania się obraz nieco bardziej szary niż z radosnych filmów na YouTubie. Zdolni, pracowici i odważni najczęściej ze wsi wyjeżdżają.

Ci, którzy na wieś napłynęli, nadal utrzymują się z pracy w mieście. Mrzonką okazała się idea, w której wielu pokładało nadzieję, czyli e-working. Młodzi pracujący w biznesie internetowym, posiadający specjalistyczne kompetencje, przenoszą się z nimi do miasta. Reszta uciekających do metropolii w poszukiwaniu lepszego losu ma wciąż duże szanse zasilić szeregi „biednych pracujących” w telemarketingu.

Tym bardziej dziwić może przywiązanie do miejsca zamieszkania. Z badań CBOS z 2015 r. wynika, że 34 proc. młodych chciałoby mieszkać na wsi, a co szósty (16 proc.) w małym miasteczku. Większość już mieszkających na wsi chce tam pozostać, inni deklarują, że chętnie przeprowadziliby się do małego miasteczka. W parze idzie więc marzenie o lepszej pracy w mieście z marzeniem o domku w urokliwej miejscowości.

Młodsze pokolenie nie zawsze garnie się do integracji z sąsiadami. Wprowadzona w 2018 r. ustawa o kołach gospodyń wiejskich miała przyciągnąć młode kobiety, m.in. przez możliwość uzyskania dotacji i prowadzenia działalności gospodarczej. Po niemal pół roku okazuje się, że w dużej części kół działają te same gospodynie. Jedna z nich, z województwa kujawsko-pomorskiego, mówi: – My się w prowadzenie biznesu nie chcemy bawić. A młode dziewczyny się do nas nie garną. Mieszkają na wsi, ale pracują w mieście albo wychowują dzieci. A do pracy w kole trzeba pasji. Dla młodych chłopców z obszarów wiejskich centrum życia ciągle stanowi Ochotnicza Straż Pożarna.

Adam Nowak w wieku zaledwie dziesięciu lat rozpoczął przygodę z OSP w swojej miejscowości w powiecie pajęczańskim (woj. łódzkie). Będąc w pierwszej klasie szkoły średniej pełnił funkcję marszałka XIII Sesji Sejmu Dzieci i Młodzieży. W klasie maturalnej został stypendystą ministra edukacji. Na studia przyjechał do Warszawy, od razu zaczął też działać w Związku Młodzieży Wiejskiej. Dziś jest jego prezesem.

– W tygodniu pracuję w Warszawie, w piątki, soboty i niedziele działam w środowisku wiejskim. Dlatego uważam, że mam na oba te światy przekrojowe spojrzenie – mówi. – Polska wieś bardzo się zmienia. Ogromną rolę w tym procesie odegrały środki unijne. Więcej: wieś bardzo często nie ustępuje miastu pod względem rozwojowym czy przestrzeni do życia. Trzeba jednak przyznać, że cały czas istnieją bariery: terytorialne, w dostępie do usług i dóbr, do kultury, administracji czy sportu. Największa dotyczy edukacji i studiów wyższych. Na wsi funkcjonują silni i zdolni liderzy, którzy poradzą sobie w każdej sytuacji, a jednocześnie ciągle problemem jest sytuacja młodych NEET [ang. not in employment, education or training – red.], którzy pozostają poza systemem: nie uczą się, nie pracują, nie przygotowują się do zawodu.

W wielu miejscowościach ciągle istnieją problemy komunikacyjne. Są nadal gminy bez połączenia kolejowego. Adam Nowak przyznaje, że jako młody chłopak nie miał problemu z przenoszeniem się ze szkoły wiejskiej: liceum kończył w Częstochowie, z którą jego wieś łączyła wówczas linia kolejowa. Zmiana szkoły, otoczenia, znajomych, hartowała, dawała doświadczenie. Według prezesa ZMW właśnie droga między szkołą wiejską a tą w większym mieście jest elementem, który decyduje o sukcesie karier młodych pochodzących ze wsi.

– Znają życie w obu światach – mówi Nowak. – Mają przewagę, bo potrafią odnaleźć się w jednym i drugim środowisku.

W nowych warunkach funkcjonują dziś ci, którzy łączą swoją przyszłość z rolnictwem. Dawniej przeszkody w zdobyciu wykształcenia powodowały, że do miasta, na studia wyższe trafiały najzdolniejsze dzieci w rodzinie, a zostawali ci stosunkowo mniej zdolni. Dziś za pracę w gospodarstwie biorą się wykształceni młodzi ludzie. Sama praca jest w dużym stopniu zmechanizowana. Na wsiach nie ma już kilkunastu młodych rolników. Jest dwóch-trzech, którzy prowadzą większe gospodarstwa, reszta odpłynęła do innych sektorów. Wieś staje się wielofunkcyjna i wielodochodowa.

Szymon Migoń ma 23 lata i studiuje w Krakowie. W rodzinne strony często wraca, bo działa w OSP i Związku Młodzieży Wiejskiej. Stary Kocin otoczony jest lasami, polami, w centrum jest szkoła, remiza, plac zabaw i boisko. Mieszkańcy ciągle żyją z rolnictwa i ogrodnictwa, ale znakiem nowych trendów są odważne biznesy: salon kosmetyczny, wypożyczalnia samochodów czy auto-spa. Jest też przeszłość pod postacią wykluczenia, dysfunkcji, nadużywania alkoholu.

– Hadziuków jak z „Rancza” nie brakuje. Powszechne jest obleganie sklepowych ławek, picie „małpek” i tanich win – mówi Szymon, a potem dodaje: – W dzieciństwie życie na wsi było sielanką. Wystarczył rower, piłka, budowanie baz w lesie czy dzikie kąpiele. Dorosłość przyniosła inne spojrzenie na świat. Społeczeństwo stało się bardziej nieufne i zamknięte. Nasi rodzice przed pójściem do szkoły musieli wyprowadzić krowy i pomóc w codziennych gospodarskich obowiązkach. Dzisiaj dzieci są wszędzie podwożone pod same drzwi.

Szansę na rozwój mają ci z iskrą do działania: – Sam pochodzę z rodziny społeczników, od najmłodszych lat jestem członkiem OSP, działam w ZMW. Na mnie i na innych młodych ze Starego Kocina wpływ wywarła również świetlica wiejska. Wszelkie prace remontowe musieliśmy wykonać sami. Pomalowaliśmy naszą salkę, położyliśmy gumolit, zmieniliśmy płótno w stole do bilarda. Nauczyło nas to radzić sobie z codziennymi obowiązkami. Jeśli los rzuci mnie w jakieś inne miejsce, na pewno w przyszłości wrócę do Kocina.

Autorzy badań wykonanych w ramach programu „Równać szanse” sprzed ośmiu lat wymieniają deficyty, z którymi muszą się borykać młodzi na wsi. Na ich czele jest dziś ten w relacjach z instytucjami. Gminy i organizacje pozarządowe rzadko rozumieją potrzeby młodych, nie wychodzą z inicjatywą („przecież każdy może przyjść”), nie darzą młodych zaufaniem, co z kolei powoduje, że ci nie stają się pełnymi uczestnikami życia społecznego.

Program „Równe szanse” powstał w 2001 r. Ma niwelować te deficyty, młodym z małych miejscowości pomagać rozwijać skrzydła. Organizacje pozarządowe z miejscowości do 20 tys. mieszkańców mogą liczyć na dofinansowanie i wsparcie projektów. Z programu korzysta Ania Mądrawska z małej wsi w woj. wielkopolskim. Chodzi do ósmej klasy szkoły podstawowej. Jako jedna z tysięcy uczniów z 226 szkół pisze „Cyfrową Dziecięcą Encyklopedię Wielkopolan”.

– Moje życie nie różni się pewnie od życia młodych w mieście – mówi. – Chodzę na spotkania projektowe, spotykam się z przyjaciółmi, czytam książki u siebie w domu, gdzie czuję się najlepiej. Pomagam rodzicom, zajmuję się papugami, chomikiem, psem. Ale jeśli chodzi o przyszłość, nie jest już tak kolorowo.

Ania bardzo dobrze się uczy, ale w najbliższej okolicy nie ma odpowiadającej jej poziomowi szkoły średniej. – Nie chcę się uczyć daleko od domu, a jednocześnie w mojej okolicy nie mam wielu możliwości – mówi. – W mieście nie czuję się źle, ale myślę, że nie mogłabym w nim mieszkać. Jestem przyzwyczajona do wsi, lubię ją, lubię jej spokój, tu mam poczucie, że nic mnie nie ogranicza. Cały czas myślę i szukam, kim mogłabym być, co robić.

Dr Krzysztof Wasielewski, socjolog z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, badał m.in. młodzież wiejską na uniwersytecie, modele aktywizacji wsi i wiejską inteligencję. – Zdolni, wyedukowani ze wsi migrują i nie chcą wracać – mówi. – Drenaż środowiska wiejskiego, zwłaszcza jeśli dotyczy regionów niezbyt rozwiniętych, jest szczególnie dotkliwy. A że na studia wyjeżdżają częściej kobiety niż mężczyźni, to pojawia się problem nie tylko starzenia obszarów peryferyjnych, ale też maskulinizacji. Ten problem staje się poważniejszy, paradoksalnie, przez proces równania szans dla młodzieży wiejskiej.

Według socjologa, pod względem poziomu edukacji wieś coraz bardziej dorównuje miastu. – Oczywiście, kariery ludzi pochodzących ze wsi są stosunkowo gorsze od tych, którzy wychowali się w mieście, ale wynika to raczej z kwestii statusu rodziców – dodaje Wasielewski. – Na uniwersytetach jest coraz więcej młodzieży wiejskiej, która nie ma kompleksów. Dawniej źródłem wartości dla młodych była wieś, a różnice między stylami życia były niewielkie. Z jednej strony petryfikowało to społeczną strukturę wsi, z drugiej utrwalało dystanse i nierówności. Dziś rozwój telewizji, internetu, możliwość łatwiejszego podróżowania sprawiły, że źródłem wartości i punktem odniesienia stała się zagranica i popkultura, a więc de facto środowisko wielkomiejskie. W przyszłości pokolenie młodych ze wsi będzie takie samo jak pokolenie dzieci miejskich. Młoda wieś dogania miasto.

W poszukiwaniu przewodników, partnerów i wspólników

Czy młodzi, trafiając na studia do dużego miasta, przyjmują miejskie style życia? – Jest to raczej proces ewolucyjny, nie rewolucyjny. W dalszym ciągu młodzież wiejska, robiąca kariery w mieście, w dużej części pozostaje dość konserwatywna i zachowawcza. Niekoniecznie pod względem poglądów, ale raczej w podejmowaniu decyzji – tłumaczy dr Wasielewski. – Młody człowiek, który, by znaleźć się na studiach, pokonał szereg barier na drodze ze wsi do miasta, w dorosłym, samodzielnym życiu będzie mniej skłonny do ryzyka. W tzw. wyścigu szczurów nie jest jednostką najbardziej przebojową. Ma zwykle nieco niższe oczekiwania wobec wynagrodzenia.

– Nie od dziś wiemy, że w Polsce zmiany w edukacji dokonuje się ad hoc – mówi Adam Nowak z ZMW. – Powinniśmy patrzeć na Skandynawię, gdzie system szkolny opiera się na wieloletnich procesach, lub Stany Zjednoczone, skąd możemy czerpać pomysły na pracę z dziećmi i młodzieżą.

Jednym z najważniejszych wniosków, wynikających z badań w ramach programu „Równać szanse”, był deficyt relacji społecznych. Młodym brakuje kilku typów osób, z których obecności mogliby korzystać. Nie ma „przewodników”, bo „rodzice abdykowali, nauczyciele skupiają się na edukacji, młodzi dorośli musieli wyjechać w poszukiwaniu pracy”. Nie ma „partnerów”, bo instytucje w większości realizują projekty dla młodzieży, rzadko z młodzieżą. Brakuje „sojuszników” – starszej młodzieży i otwartych dorosłych, którzy traktowaliby młodych poważnie. I „wspólników”, bo gdy młodzi mają pomysł na siebie, pojawia się problem ze znalezieniem kompanów do działania.

Według Adama Nowaka budowanie świadomego, obywatelskiego społeczeństwa na wsi musi się odbywać od podstaw. Przedstawiciele ZMW byli w Teksasie, gdzie podpatrywali model zwany „klubami 4H”. Head oznacza głowę, pochwałę rozumu. ­Heart to serce, czyli empatia i zrozumienie drugiego człowieka. Hands to kult pracy rąk. Oraz health – zdrowie, bo dziś na wsi warto stawiać na ekologię i bezpieczną, zieloną energię.

– Marzy nam się, by taki model wdrażać wśród najmłodszego pokolenia na polskiej wsi – mówi Nowak. – Młody człowiek, który przejdzie taki cykl i nawet przeprowadzi się do miasta, będzie miał pełną wiedzę o zjawiskach społecznych i gospodarczych zachodzących na wsi i w mieście. Jeśli zostanie na wsi, będzie miał świadomość, że musi szanować siebie, innych, naturę, produkować zdrową żywność. A jeśli zostanie w mieście na dłużej, ale wróci na wieś w wieku 60 lat, to nie będzie miał problemu z reasymilacją. W Teksasie, dzięki tej metodzie wychowawczej, udało się zbudować silną grupę rolników-liderów. To trudne, może trochę utopijne, ale trzeba wierzyć, że możliwe. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, z „Tygodnikiem” związany od 2011 r. Autor książki reporterskiej „Ludzie i gady” (Wyd. Czerwone i Czarne, 2017) o życiu w polskich więzieniach i zbioru opowieści biograficznych „Himalaistki” (Wyd. Znak, 2017) o wspinających się Polkach.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 19/2019

Artykuł pochodzi z dodatku „Pokolenie A