Życie na pauzie. Marfie Rabkowej grozi 20 lat w białoruskim więzieniu

Ma tylko 27 lat. Białoruski dyktator Alaksandr Łukaszenka chce, aby niemal drugie tyle spędziła za kratami.

01.08.2022

Czyta się kilka minut

Marfa Rabkowa na zdjęciu wykonanym przez męża, 2018 r. / WADZIM ŻAROMSKI
Marfa Rabkowa na zdjęciu wykonanym przez męża, 2018 r. / WADZIM ŻAROMSKI

Spogląda w obiektyw z łagodnym uśmiechem, który podkreśla jej dziewczęcą urodę. Blond włosy, jasna cera, niebieskie oczy i dołeczki w policzkach. Stoi na tle fioletowych kwiatów w fioletowej bluzce. Z urokiem fotografii kontrastuje groźba wyroku, którego się spodziewa.

Marfa Rabkowa, rocznik 1995, została aresztowana we wrześniu 2020 r. – miesiąc po tym, jak po sfałszowaniu przez Łukaszenkę wyborów prezydenckich w kraju wybuchły protesty. W areszcie śledczym spędziła już niemal dwa lata. Usłyszała trzynaście zarzutów, w tym udziału w zamieszkach oraz ich organizowania. Proces ruszył pod koniec kwietnia, a według nieoficjalnych informacji wyrok może zapaść we wrześniu. W tych dniach Marfa niemal codziennie jest w sądzie. W jej sprawie oskarżonych jest łącznie 10 osób.

TAMTEN WIECZÓR, we wrześniu dwa lata temu, był wyjątkowy. Marfa wyjęła z szafy oliwkową suknię, którą dotąd miała na sobie tylko raz – podczas ślubu.

Miesiąc wcześniej ogłoszono, że Białoruskie Centrum Praw Człowieka „Wiasna” zostało wyróżnione Nagrodą Orła Jana Karskiego za, jak to ujęto w laudacji, długoletnią obronę praw ludzkich, godności i demokracji oraz budowanie świadomości społecznej, że żadna dyktatura nie jest wieczna. Nagroda nosi imię kuriera polskiego podziemia z czasu II wojny światowej, który na Zachód przekazał także informacje o losie europejskich Żydów pod niemiecką okupacją. Jej wręczenie miało odbyć się „w najbliższym możliwym terminie, na jaki pozwoli rozwój wydarzeń na Białorusi”.

Bo losy Białorusi ważyły się w tamtych dniach na ulicach Mińska, Grodna, Brześcia oraz innych miast i miasteczek. Po wyborczym fałszerstwie protestujący domagali się odejścia Łukaszenki.

Był to czas optymizmu, choć – jak wyliczał wówczas na łamach „Tygodnika” Wojciech Konończuk – już „w pierwszych trzech dniach do aresztów trafiło 7 tys. osób, co najmniej dwie zginęły, a kilkaset zostało rannych”. Potem, gdy zdawało się, że władze przetrącają kręgosłup ulicznej rewolucji, 12 sierpnia na ulice wyszły tysiące ubranych na biało kobiet. „To pozwoliło nie tylko podtrzymać, ale wręcz wzmocnić ruch protestu. A gniew Białorusinów na reżim wzrósł jeszcze, gdy internet obiegły relacje kilkuset osób, które zwolniono z aresztów: opowiadały o torturach, o przepełnionych celach, o braku nawet wody. Dla społeczeństwa był to szok” – pisał Konończuk.

Marfa Rabkowa pracowała wtedy w „Wiasnie” – niecały rok wcześniej została tam koordynatorką wolontariuszy. Ale w sierpniu i wrześniu 2020 r. zajmowała się właściwie wszystkim, co akurat było do zrobienia. Pracy – czyli aresztowanych – było coraz więcej.

„Wiasna” to jedna z najstarszych organizacji pozarządowych w Białorusi. Założył ją w 1996 r. Aleś Bialacki, dziś 59-latek o włosach pokrytych szlachetną siwizną, opozycjonista starej daty w obowiązkowej wełnianej marynarce. W działalność społeczną angażował się od lat 80. XX w., jeszcze w czasach Związku Sowieckiego.

NATALIA SACZUNKIEWICZ była wówczas koleżanką Rabkowej, wspólnie pracowały w „Wiasnie”. Gdy rozmawiamy przez komunikator, Natalia w jednym oknie swojego ekranu ma otwarty obraz z kamerki, a w drugim tabelę w programie Excel, w której Marfa skrupulatnie odnotowywała wówczas kolejne interwencje.

– Spodziewaliśmy się, że wybuchną protesty, natomiast nie sądziliśmy, że władze odpowiedzą represjami aż na taką skalę. No i nie wiedzieliśmy, że będą torturować ludzi – mówi Natalia. – Założyliśmy gorącą linię dla rodzin zatrzymanych: kanał na Telegramie i telefony w biurze. Marfa zbierała informacje o aresztowanych, tworzyła ich listy, prowadziła wywiady z tymi, którzy wychodzili z aresztów. Przy tym cały czas koordynowała działania wolontariuszy.

– Trochę wcześniej poważnie zachorował jej ojciec – dodaje Natalia. – Pamiętam, jak opowiadała mi w naszej biurowej kuchni, że musiała jeździć do rodzinnego domu pod Homel, by pomagać matce w opiece. A że była straszną kociarą, do tego wszystkiego cały czas ciągnęła wolontariat w schronisku dla zwierząt.

W tym schronisku poznała Wadzima Żaromskiego, przyszłego męża. Podczas ślubu miała na sobie tę samą oliwkową suknię, którą później 17 września 2020 r. wyjęła z szafy i w której wraz z innymi członkami „Wiasny” odbierała (zdalnie) Orła Karskiego. W tej samej sukni kilka godzin później została aresztowana.

W rozmowie telefonicznej Wadzim opowiada o tym dniu: – Nie byłem na wręczeniu nagrody, pracowałem do późna. Umówiliśmy się, że spotkamy się wieczorem na mieście. To był ciepły wieczór, szliśmy do domu spacerem. Już po wszystkim zdałem sobie sprawę, że musieli nas cały czas śledzić. Wtedy nie zwracałem na nic uwagi. Byli w kominiarkach. Podjechali we dwa auta. Mnie wrzucili do jednego, Marfę do drugiego.

PO RAZ PIERWSZY Rabkowa została zatrzymana w 2015 r., podczas manifestacji w dniu ówczesnych wyborów. Kosztowało ją to studia.

– Papiery zabrała z uczelni sama, bo w przeciwnym razie oblaliby ją na egzaminach i wyrzucili bez możliwości powrotu. A tak mogła liczyć, że jak sprawa przycichnie, wznowi studia – tłumaczy mi Wadzim.

Mimo represji wielu ludzi z pokolenia Rabkowej wspomina tamte lata jako okres relatywnie spokojny. Wielu z jej rówieśników, którzy dziś są na uchodźstwie, w roku 2015 i 2016 angażowało się w istniejących już organizacjach pozarządowych lub zakładało własne. Pracowali na rzecz osób LGBT i innych mniejszości, szukali swojej drogi w organizacjach feministycznych i ekologicznych, w grupach artystycznych, lewicowych, anarchistycznych.

Rabkowa, która sympatyzowała ze środowiskiem anarchistycznym, pomagała wtedy Czeczenom, którzy koczowali na dworcu w Brześciu z nadzieją, że uda im się wjechać do Polski i Unii Europejskiej. Lubiła też pracę z dziećmi – myślała, że zostanie nauczycielką.

Po przymusowym odejściu ze studiów w Mińsku zaczęła naukę na Europejskim Uniwersytecie Humanistycznym w Wilnie – uczelni białorusko-litewskiej, gdzie studiuje wielu ludzi, którym odmówiono tego w ojczyźnie. Władze w Mińsku pozwoliły jej na te studia, ale za każdym razem przypominały, że mają ją na oku. Ilekroć przekraczała granicę, by dojechać na zajęcia, była rewidowana. Innym razem chcieli ją oskarżyć o propagowanie terroryzmu, bo wrzuciła do sieci zdjęcie w czapce z anarchistycznym hasłem „Class War” (Walka klas).

– Wiedziałam, kim jest, gdy wysłała do nas CV, kojarzyliśmy się w gronie ludzi aktywnych społecznie – wspomina Natalia Saczunkiewicz. – Jej wcześniejsze zaangażowanie było dla nas pewnym problemem. Anarchiści to dla Łukaszenki wróg numer jeden, zatrudnienie Rabkowej mogło ściągnąć kłopoty na całą organizację. A przecież nie mogła pójść na policję i powiedzieć: „Już nie jestem anarchistką, możecie wykreślić mnie z listy ekstremistów?”.

ANARCHIŚCI BOJKOTOWALI wybory w 2020 r. Byli sceptyczni wobec kandydatów opozycji, którzy mieli rywalizować z Łukaszenką.

Wadzim opowiada: – Nie podobali mi się ani Wiktar Babaryka, ani Siarhiej Cichanouski. Myślałem, że z tej dużej chmury spadnie mały deszcz, że nic się nie zmieni. Ale gdy usłyszałem, jak ludzie w tramwaju rozprawiają o polityce, zrozumiałem, że dzieje się coś poważnego. No a potem był ten wiec w Mińsku…

Na kilka dni przed głosowaniem, 31 lipca, swój wiec w stolicy zorganizowały Maryja Kalesnikawa, Wieranika Cepkała i Swiatłana Cichanouska. Trzy liderki opozycji pociągnęły kampanię wyborczą po tym, jak reżim aresztował kontrkandydatów Łukaszenki – czyli męża Cichanouskiej oraz Babarykę. Maryja Kalesnikawa pracowała wcześniej w sztabie Babaryki. Natomiast mąż Wieraniki, Waleryj Cepkała, również chciał startować przeciw Łukaszence, ale władze odmówiły zarejestrowania jego kandydatury.

Twarzą opozycji stała się Cichanouska – stanęła w zastępstwie męża do wyborów. Łukaszenka dopuścił jej kandydaturę, sądząc chyba, że łatwo sobie poradzi z 37-letnią wtedy nauczycielką bez politycznego doświadczenia.

Kampanię wyborczą obserwowali wolontariusze „Wiasny”, a ich pracę koordynowała Marfa Rabkowa. Gdy policzyli, ilu ludzi przyszło na wiec trzech liderek, oberwało im się z obu stron barykady. – Według nas było tam 63 tys. osób. Rządowe media oskarżyły nas o kłamstwo, ich zdaniem było mniej. Ale również ze strony środowiska Cichanouskiej ­posypały się gromy, bo ich zdaniem ludzi było więcej – mówi Natalia Saczunkiewicz.

Nikt nie miał jednak wątpliwości, że był to największy wiec opozycyjny od co najmniej dekady.

NADZIEJA NA SUKCES Cichanouskiej była coraz większa. Łukaszenka początkowo jakby tego nie dostrzegał: mówił, że kraj nie dorósł, by głosować na kobietę, i drwił z Cichanouskiej, mówiąc o niej protekcjonalnie „biedactwo”.

– To był wyjątkowy czas – mówi Natalia Saczunkiewicz. – Pamiętam, jak Marfa podawała swój adres domowy i godziny, w których wolontariusze mogli przychodzić do niej po identyfikatory. Później byłoby to nie do pomyślenia. Ale wtedy była w nas nadzieja na zmiany. I gdy poszliśmy do wyborów, wielu z nas zagłosowało nie tyle na Cichanouską, co przeciw Łukaszence.

Po wyborach z 9 sierpnia zaś – sfałszowanych, bo wedle dostępnych danych z części komisji wygrała je Cichanouska – Łukaszenka brutalnie odpowiedział na masowe protesty.

– Cały czas słychać było syreny radiowozów, a czasu nie było na nic – wspomina Wadzim. – W sierpniu wypadała nasza rocznica ślubu. Wybraliśmy się do jakiejś knajpki na kolację, aby uczcić ten dzień, ale przez cały wieczór odbieraliśmy telefony.

– A niedługo później musiałem wcisnąć pauzę – dodaje.

Wkrótce po tym, jak tamtego 17 września zostali zatrzymani, Wadzima zwolniono. Marfa trafiła „na Waładarkę”: do aresztu śledczego numer 1 przy ul. Waładarskiego w centrum Mińska. Ten zbudowany w XIX w. gmach, przypominający zamek, ma długą historię jako więzienie. W sierpniu 2020 r. jego cele zapełnili polityczni.

– Większość zatrzymanych siedziała po 3-4 miesiące w areszcie, a potem mieli sprawy sądowe. Marfa siedzi już prawie dwa lata bez wyroku – mówi Wadzim.

„WCIŚNIĘCIE PAUZY”: tak rodziny białoruskich więźniów politycznych nazywają życie po aresztowaniu ich bliskich. Wszystkie sprawy idą na bok, cała uwaga skupia się na tym, kto jest za kratami.

Wadzim niemal codziennie chodził „na Waładarkę”: zanosił Marfie rzeczy i listy, składał prośby o widzenie. Wyznaczyli mu jedno, dopiero rok po zatrzymaniu. – To było jak w filmie: krata, gruba szyba, dwie słuchawki, strażnik – wspomina.

Marfa poprosiła, by on zaczął mówić, a sama się rozpłakała. Opowiadał więc: co u rodziny i znajomych, co w domu, jak się ma ich kot Morfeusz. Zapewniał, że wszyscy na nią czekają i wspierają.

To ważne, aby więzień wiedział, że nie jest sam. Reżim izoluje osadzonych, odmawia widzeń, blokuje listy. Gdy człowiek czuje się osamotniony i porzucony, łatwiej go złamać.

Wadzim: – Gdy już przestała płakać, zaczęła mnie pocieszać. Opowiadała o wrażeniach z lektury książki „Człowiek w poszukiwaniu sensu”. Jej autor, Viktor Emil Frankl, austriacki psychiatra, opisywał swoje doświadczenia w obozie koncentracyjnym i to, jak radził sobie z nabytymi tam traumami.

– Prosiła też, żebym opiekował się jej rodzicami, no i dbał o kota – dodaje. – Im dłużej rozmawialiśmy, tym było trudniej, czas uciekał nieubłaganie. Ciężko mi było wychodzić ze świadomością, że ona wraca do zatłoczonej ciemnej celi, a ja mogę po prostu iść do domu.

Wadzim mówi, że Marfa wyglądała źle. Pokazywała mu, jak kruszą się jej zęby. Była blada i zmęczona.

– W celach w zasadzie nie ma światła – mówi Wadzim. – Okna nie tylko są zakratowane, ale dodatkowo zakryte skośnymi blachami, które działają jak zaciągnięte żaluzje. Godzina spacerniaka dziennie po podwórku-studni, prysznic raz w tygodniu i fatalne jedzenie. W celi Marfa przeszła dwa razy covid. Gdy zmarli jej babcia i ojciec, nie dostała przepustki na pogrzeb.

ZATRZYMANIE RABKOWEJ było pierwszym z fali aresztowań w „Wiasnie”. W kolejnych tygodniach i miesiącach władze dobierały się do następnych aktywistów i wolontariuszy. 14 lutego 2021 r. aresztowali szefa i założyciela organizacji Alesia Bialackiego. Dwa dni później weszli do biura w Mińsku.

– Widziałam nagranie z kipiszu, jaki zrobili w naszej siedzibie. Moją uwagę przykuły różowe puchate kapcie, w których Marfa chodziła po biurze – mówi Natalia Saczunkiewicz, która wkrótce po aresztowaniu Rabkowej opuściła Białoruś. – Gdybym została, pewnie spotkałybyśmy się na spacerniaku.

Natalia ostatni raz widziała Marfę na uroczystości wręczenia Orła Karskiego.

Gdy pytam, dlaczego padło na Rabkową jako pierwszą, mówi, że też się nad tym zastanawiała: – Przecież ona dopiero co dołączyła do naszej organizacji. Poza tym popatrz na jej zdjęcia, przecież nie widzisz na nich groźnego opozycjonisty!

– Na żadnym ze zdjęć dziesięciorga oskarżonych w jej sprawie nie widzę groźnego opozycjonisty – wtrącam.

– I myślę, że dlatego została aresztowana – mówi Natalia. – Władze chciały zastraszyć młodych ludzi. Bo to przecież była rewolucja naszego pokolenia.

NA PIERWSZEJ ROZPRAWIE w sądzie Wadzimowi udało się zobaczyć żonę przez szparę w drzwiach. Na salę go nie wpuścili, bo jest świadkiem. Zresztą tuż po rozpoczęciu rozprawy sąd ją utajnił. Wcześniej do sądu przyszło kilkadziesiąt osób, by wspierać zatrzymanych. Wielu miało na sobie koszulki i bluzy ze zdjęciem Marfy na tle fioletowych kwiatów. Autorem zdjęcia jest Wadzim.

Pisze mi, że wczoraj znów udało mu się zobaczyć Marfę przez szparę w drzwiach. Dodaje, że rozprawy są codziennie, a wyrok może zapaść we wrześniu.

Według szacunków „Wiasny” na Białorusi jest dziś 1259 więźniów politycznych. Ta liczba może być niedoszacowana z uwagi na trudny dostęp do informacji i utajnianie procesów. Łącznie od sierpnia 2020 r. w dziewięciomilionowym kraju przez areszty przeszło ok. 35 tys. ludzi – większość dostała kary grzywny lub kilkunastodniowego aresztu.

Szacuje się też, że od sierpnia 2020 r. z kraju wyemigrowało co najmniej sto, a może nawet dwieście tysięcy Białorusinów.

„To nie ludzie wybierają czasy, a czasy ludzi. Skoro te czasy wybrały nas, musimy im sprostać” – przekazała przez prawniczkę w ubiegłym roku Marfa Rabkowa.

Teraz grozi jej 20 lat więzienia.©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 32/2022

W druku ukazał się pod tytułem: Życie na pauzie