Współcześni partyzanci. Tak się walczy z Łukaszenką

W białoruskich aresztach przebywa kilkunastu ludzi, o których niektórzy mówią: współcześni partyzanci. Podczas ofensywy armii rosyjskiej na Kijów sabotowali jej logistykę.

06.06.2022

Czyta się kilka minut

Transport sił rosyjskich, które miały atakować Kijów od północy, odbywał się głównie koleją. Gdzieś na Białorusi, 19 stycznia 2022 r. / RUSSIAN DEFENCE MINISTRY / TASS / FORUM
Transport sił rosyjskich, które miały atakować Kijów od północy, odbywał się głównie koleją. Gdzieś na Białorusi, 19 stycznia 2022 r. / RUSSIAN DEFENCE MINISTRY / TASS / FORUM

Nagrania wideo są ogólnodostępne, pod warunkiem, że potrafimy poruszać się po białoruskim komunikatorze Telegramie. Proszę więc o pomoc.

– To jest kanał prorządowy, więc nie podawaj jego nazwy – zastrzega się Marina Kasinerawa. Jest działaczką Dissidentby – białoruskiej organizacji opozycyjnej, wspierającej więźniów politycznych. Obecnie mieszka w Poznaniu, więc zgadza się na podanie swojego imienia i nazwiska.

Ten kanał na Telegramie jest prowadzony przez GUBOPiK – specjalny wydział białoruskiego ministerstwa spraw wewnętrznych, oficjalnie do walki z korupcją i zorganizowaną przestępczością. Jest on wykorzystywany przez reżim Łukaszenki także do prześladowania opozycji.

Kasinerawa nie chce, aby oprawcom nakręcać ruch na ich kanale.

Pierwsze nagranie przedstawia zatrzymanie trójki mężczyzn. Jeden z nich ma opuchnięty oczodół, drugi zakrwawione czoło, a trzeciemu łamie się głos, gdy przyznaje się do wszystkiego, co zarzucają mu mężczyźni w kominiarkach.

Drugie nagranie jest bez dźwięku. Kamera zagląda do samochodu przez rozbitą szybę i przybliża obraz tak, aby widz przyjrzał się leżącej na fotelu pasażera broni. Następny kadr obejmuje plamę krwi na jezdni oraz leżącego obok mężczyznę. Ludzie w kominiarkach zakładają mu wenflon i rozcinają spodnie. Nogi na wysokości kolan ma obandażowane.

Oba nagrania uzupełniają przebitki zdjęć: spalona budka z przekaźnikami elektrycznymi przy torach kolejowych oraz zdjęcia pistoletów, krótkofalówek, lornetek i innego sprzętu. Mają sugerować, że właśnie rozbito zorganizowaną i bardzo groźną grupę.

GUBOPiK pisze, że jest to wideo operacyjne z zatrzymania, którego dokonano 28 marca. Ujęcia mężczyzny leżącego w kałuży krwi pokazywano także w państwowej telewizji.

Gdyby mężczyźni zostali zatrzymani dziś, groziłaby im nawet kara śmierci.

Kolejowi partyzanci

18 maja Aleksandr Łukaszenka, od sierpnia 2020 r. bezprawnie uważający się za prezydenta Białorusi, podpisał nowelizację kodeksu karnego, która rozszerzyła możliwość stosowania kary śmierci (wcześniej także dopuszczanej w kodeksie). Nowe prawo weszło w życie dziesięć dni później – dziś w Białorusi władza może rozstrzelać każdego, kogo uzna za terrorystę.

Nie ma wątpliwości, że jest to odpowiedź reżimu na akty sabotażu w pierwszych dniach rosyjskiej inwazji przeciw Ukrainie. Władze w Mińsku stanęły w niej po stronie Rosji i choć Łukaszenka nie wysłał białoruskich żołnierzy na front, to udostępnił terytorium swojemu wielkiemu sojusznikowi.

To z białoruskiego lotniska w Brześciu – zaledwie kilka kilometrów od granicy z Polską – prowadzono ostrzał rakietowy terytorium Ukrainy, a białoruskimi kolejami dostarczano broń i sprzęt żołnierzom rosyjskim podczas ofensywy na Kijów. To spotkało się z aktami oporu, które media nazwały „kolejową partyzantką”.

Współcześni partyzanci w swoich działaniach skupili się na niszczeniu budek z przekaźnikami, aby w ten sposób wyłączać zdalne sterowanie ruchem kolejowym i opóźniać lub zatrzymywać rosyjskie transporty wojskowe. Trudno jednoznacznie ocenić, jaki wpływ na przebieg sytuacji na froncie miały akcje sabotażowe po stronie białoruskiej – wiadomo, że rosyjska logistyka w znacznym stopniu opiera się na kolejach. Zwłaszcza że wtedy, pod koniec lutego i na początku marca, transport drogowy był utrudniony z powodu warunków atmosferycznych – obfite opady śniegu i deszczu zamieniły wiele poleskich dróg w grzęzawiska.

Co najmniej osiemdziesiąt

Na pewno wiemy też jeszcze jedno: reżim w Mińsku podszedł do tych działań śmiertelnie poważnie.

– Samo tylko białoruskie MSW podawało, że takich ataków było ponad osiemdziesiąt, więc możemy śmiało założyć, że było ich znacznie więcej – ocenia Andrei Stryzhak z Fundacji BYSOL, która od 2020 r. wspiera ofiary represji w Białorusi.

Białoruskie Centrum Praw Człowieka Wiasna zidentyfikowało jedenastu aresztowanych. Wśród nich są mężczyźni, których zatrzymanie oglądałem na telegramowym kanale GUBOPiK-u. To Jauhen Minkiewicz, Dzmitrij Klimau i Uładzimir Auramtsau.

Zostali oskarżeni o zniszczenie dwóch budek z przekaźnikami kolejowymi, co reżim uznał za próbę zamachów terrorystycznych. Jak informuje Wiasna, mężczyźni usiłowali uciekać podczas próby zatrzymania. Policjanci otworzyli do nich ogień, przynajmniej jeden został ranny.

Do jedenastu aresztowanych, o których wie Wiasna, doliczyć trzeba przynajmniej czterdziestu zatrzymanych pracowników kolei. Ale Andrei Stryzhak przekonuje, że aresztowanych zapewne jest więcej, choć ilu dokładnie, nie wiadomo, bo sądy często prowadzą sprawy polityczne za zamkniętymi drzwiami.

Udaje mi się nawiązać kontakt z mężczyzną, którego żona została oskarżona o wspieranie partyzantów. Mężczyzna nie chce rozmawiać: obawia się, że mogłoby to zaszkodzić jego żonie. ­Zapewnia jedynie, że nie przyznaje się ona do winy i nie współpracuje ze śledczymi.

Sabotaż polityczny

Wszyscy zatrzymani w sprawie kolejowej partyzantki, o których wie Wiasna, zostali uznani przez białoruskie organizacje walczące o prawa człowieka za więźniów politycznych.

– Ale nazywanie ich „partyzantami” nie oddaje w pełni charakteru ich czynu – mówi mi prezes Białoruskiego Komitetu Helsińskiego Aleh Hulak.

Prasa zagraniczna, opisując działanie Białorusinów, rysowała porównania z partyzantką antyhitlerowską z czasów II wojny światowej. Ukraińcy dziękowali im za wsparcie, a niektórzy białoruscy działacze opozycyjni mówili, że to cegiełka wolnych Białorusinów w walce z agresją Putina.

Hulak woli ważyć słowa. – Nie doszło do narażenia ani ludzkiego życia, ani zdrowia. Celem tych działań nie było np. wykolejenie pociągu, lecz jedynie wywołanie opóźnienia lub wstrzymanie ruchu. Do podobnych aktów sabotażu dochodziło także przed wybuchem wojny w Ukrainie. Pracownicy kolei potwierdzili wówczas w sądzie, że w wyniku takich działań nie ma żadnego zagrożenia dla ludzi – ocenia.

Biorąc powyższe pod uwagę, Białoruski Komitet Helsiński podpisał się pod deklaracją, w której działania aresztowanych Białorusinów uznano za dopuszczalny z punktu widzenia prawa międzynarodowego protest polityczny. Ale dla Łukaszenki jest to kolejny, inspirowany przez zagranicę, atak na państwo białoruskie.

I owszem, na łamach prasy zagranicznej odpowiedzialność za akty sabotażu wzięli na siebie przedstawiciele BYPOL-u – grupy byłych i obecnych pracowników białoruskich służb specjalnych, którzy popierają Swiatłanę Cichanouską (rywalkę Łukaszenki w sfałszowanych przez niego wyborach prezydenckich w sierpniu 2020 r.; Cichanouska najprawdopodobniej wygrała z nim w drugiej turze) – a także Cyberpartyzanci, prowadzący ataki hakerskie od 2020 r. białoruscy pracownicy sektora IT, którzy w marcu 2022 r. uderzyli w systemy kolejowe.

Szef BYPOL-u, były pułkownik Aleksander Azarov, mieszka dziś w Warszawie, a rzeczniczka Cyberpartyzantów Juliana Szemetovets w Nowym Jorku – co wpisuje się w narrację Łukaszenki. Ale działania sabotażystów – choć wspierane z zagranicy – były przede wszystkim działaniem oddolnym i zdecentralizowanym.

„Nie ma żadnego dowództwa” – mówił Azarov na łamach „Washington Post”.

Mimo to na nagraniach udostępnionych przez GUBOPiK zatrzymani mężczyźni są zmuszani do zeznawania, że kierował nimi właśnie BYPOL.

Od Białorusinów można usłyszeć, że aresztowani działali oddolnie, z odruchu serca.

Czy prawo działa wstecz?

– Terroryzmem, według reżimu Łukaszenki, może być nawet rozsypywanie gwoździ przed autami milicyjnymi jadącymi w stronę protestującego tłumu – wskazuje Hulak. – Mimo że w tym przywołanym przypadku efektem było jedynie przebicie milicyjnych opon.

Na liście osób oskarżanych o powiązania z terroryzmem – choć nie oskarżanych wprost o terroryzm – jest już ponad 60 nazwisk, na czele z przebywającą na uchodźstwie Swiatłaną Cichanouską czy Marią Kalesnikavą oraz Maksimem Znakiem, odsiadującymi wyroki 10 lat oraz 11 lat uwięzienia w koloniach karnych. I choć trudno sobie wyobrazić, by reżim zechciał w myśl nowego prawa postawić Kalesnikavą czy Znaka przed plutonem egzekucyjnym, to opozycjoniści, z którymi rozmawiam, mówią, że w Białorusi możliwe jest wszystko.

– W przypadku kolejowych partyzantów prawo może zadziałać wstecz – uważa mąż kobiety zatrzymanej w sprawie domniemanych sabotażystów (podkreśla, że prosi o pełną anonimowość). – Wystarczy, że dopiszą nowy punkt w akcie oskarżenia.

Podobną praktykę już stosowano, o czym mówią mi działacze białoruskiego Anarchistycznego Czarnego Krzyża – kolejnej organizacji wspierającej więźniów politycznych, z którą się kontaktuję.

– Skazywano już ludzi za działalność w rzekomo ekstremistycznych organizacjach, zanim te organizacje zostały uznane za ekstremistyczne – mówią przedstawiciele ACK. Odbywało się to tak, że zatrzymanym wcześniej podczas protestów otwierano nową sprawę karną i wydawano wyroki na mocy prawa, które jeszcze nie istniało, gdy zostali zatrzymani.

Za ekstremistyczne reżim uznaje w zasadzie wszystkie organizacje pozarządowe oraz niezależne media. Wystarczy śledzić na Telegramie kanał Nexta – jeden z najbardziej popularnych kanałów informacyjnych – aby zostać uznanym za ekstremistę.

Anarchiści zamienili więc twórczo oskarżenie w slogan „Ekstremista”, który drukują na koszulkach, a zysk z ich sprzedaży przeznaczają na wsparcie uwięzionych towarzyszy.

Lawina represji

Wydaje się, że to wojna w Ukrainie jest głównym powodem, dla którego Łukaszenka dokręca dziś śrubę. Jednak Aleh Hulak podkreśla, że to dokręcanie trwa nieprzerwanie od 2020 r. – Łukaszenka robi wszystko, by utrzymać władzę i tu nie ma miejsca na półśrodki – tłumaczy Hulak.

Z kolei Marina Kasinerawa przyrównuje mechanizm represji do lawiny: – Takie procesy, raz uruchomione w społeczeństwie, w ten czy inny sposób rozszerzają się, rozprzestrzeniają i przybierają coraz bardziej wyrafinowane formy oraz masowy charakter.

Kasinerawa powtarza też to, co słyszę od anarchistów z ACK oraz od męża zatrzymanej kobiety, gdy pytam, czy Białoruś zmaga się z terroryzmem, skoro władza podejmuje aż tak radykalne kroki, by z terroryzmem walczyć. – Odpowiedź na twoje pytanie brzmi „tak!”. Białoruś ma ogromne problemy z terroryzmem. Tylko że jedyną organizacją terrorystyczną jest tu reżim Łukaszenki – mówi opozycjonistka.

Kasinerawa dodaje, że ta państwowa „organizacja” stanowi zagrożenie nie tylko dla obywateli, ale i dla państw sąsiednich. Za przykład podaje sprowokowany przez reżim Łukaszenki kryzys humanitarny na granicy polsko-białoruskiej. – Ponadto organizacje terrorystyczne często wspierają zbrodniarzy wojennych takich jak Putin, co widać w obecnej sytuacji – zaznacza.

– Natomiast jeśli chodzi o zmiany w ustawie o terroryzmie, to jest to tylko próba usystematyzowania terroru przeciwko wszystkim, którzy nie zgadzają się z obecną władzą Białorusi – puentuje.

Rewizja, czyli rearanżacja

Przeglądam inne nagrania na kanale ­GUBOPiK-u. Moją uwagę zwraca wesoła melodyjka, która towarzyszy kamerze sunącej przez pokoje, w których wszystko powywracano – efekt rewizji.

W pewnym momencie w dłoni kamerzysty pojawia się banknot studolarowy i dowód osobisty na nazwisko Janina Sezanovich. Gdy kamerzysta wskazuje na kupkę podartych fotografii, unosi w górę kciuk na znak triumfu. Podpis pod wideo: „Przeprowadzona rewizja rozwiązała trzy kwestie jednocześnie: sprawdzono mieszkanie pod kątem broni, narkotyków i innych zakazanych przedmiotów, oczyszczono je z nielegalnych lokatorów i przeprowadzono swobodną rearanżację”.

Mieszkanie należy do matki Janiny Sezanovich, ale ani ona, ani jej córka w Białorusi już nie mieszkają. Sezanovich prowadzi opozycyjną „Czarną Księgę Białorusi”: kanał na Telegramie, który m.in. ujawnia tożsamość funkcjonariuszy ­GUBOPiK-u. Tajniacy nie mogli dopaść jej osobiście, więc zdemolowali jej mieszkanie. Podarli nawet plakat z pamiątkowymi zdjęciami z liceum.

Na innych nagraniach oglądam osoby, które zostały zmuszone do przyznania się do działań antypaństwowych. To stała praktyka: w ten sposób reżim chce pokazać, że nie ma żadnego bohaterskiego ruchu oporu, że każdego można złamać.

Jednym z najgłośniejszych takich nagrań było złożenie samokrytyki przez Ramana Pratasiewicza, byłego redaktora naczelnego Nexty. Aby go zatrzymać, w maju 2021 r. reżim uprowadził samolot linii Ryanair z Aten do Wilna z opozycjonistą na pokładzie, gdy wleciał on w białoruską strefę powietrzną. Światowe media analizowały nagranie pokazane w państwowej telewizji – zasinienia w okolicach oczu i nadgarstków miały świadczyć, że mężczyzna był torturowany.

Coraz wyższe wyroki

Wielu nagrań nie trzeba specjalnie analizować – jak choćby tego z zatrzymania Mikoły Dziadoka, anarchisty, który obecnie odsiaduje wyrok pięciu lat kolonii karnej. Przed wyznaniem samokrytyki Dziadok został skatowany: potraktowano go gazem i pobito. Ślady są widoczne, gdy mężczyzna przyznaje się do wszystkiego, co tylko chcą jego oprawcy.

Ten obraz wstrząsnął białoruskim ruchem anarchistycznym – podobnie jak rekordowe jeszcze do niedawna wyroki dla anarchistów-partyzantów, skazanych za próby czynnego oporu wobec reżimu. Dmitrij Dubouski, Dmitrij Rezanowicz, Ihar Alinevich i Sierhei Ramana dostali od 18 do 20 lat.

W minionym tygodniu pojawiła się informacja o wyroku aż 22 lat kolonii karnej dla Wiaczasława Malejczuka. Został skazany za rzekome przygotowywanie zamachu terrorystycznego, miał podkładać ładunki wybuchowe m.in. na osiedlu wojskowym Piecze pod Borysowem.

Moi rozmówcy zwracają uwagę, że w Białorusi obniża się próg tolerancji wobec przemocy. Reżim wydaje coraz wyższe wyroki, a opozycjoniści są gotowi ryzykować coraz więcej. Dokręcanie śruby i postępującą radykalizację potęguje tocząca się obok wojna, w której bierze udział także białoruski oddział.

Mówi się, że gdy białoruscy ochotnicy z Batalionu imienia Kastusia Kalinowskiego (dowódcy powstania styczniowego na ziemiach białoruskich), którzy walczą w szeregach ukraińskiej Obrony Terytorialnej; m.in. uczestniczyli w obronie Kijowa, pokonają już Putina, wrócą do ojczyzny, aby zrobić porządek z Łukaszenką.

W kontekście wojny

Rosyjska inwazja przeciw Ukrainie zmienia też relacje Łukaszenki z Zachodem, co odbija się nie tylko na więźniach politycznych, ale i na całym społeczeństwie. Zmienia także sposób patrzenia Zachodu na cały region.

– Więźniowie polityczni dla Łukaszenki są jak waluta. Kiedyś mógł obiecywać Zachodowi, że zwolni część z nich w zamian za złagodzenie sankcji – mówi Stryzhak z BYSOL-u. – Ale dziś stawki są wyższe. Wyobrażam sobie, że taką walutą stanie się np. zgoda na transport ukraińskiego zboża przez Białoruś, co w obliczu kryzysu żywnościowego wywołanego rosyjską agresją będzie miało większą wartość dla Zachodu niż jacyś więźniowie.

Czy więc gdy Łukaszenka – chcąc zastraszyć Białorusinów – zdecyduje się sięgnąć po karę najwyższą, świat wzruszy ramionami? Ile będzie znaczyć rozstrzelanie anonimowego dla świata białoruskiego więźnia politycznego w obliczu ujawnianych rosyjskich zbrodni w Buczy, Irpieniu czy Mariupolu?

Oby nie trzeba było tego sprawdzać.©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 24/2022

W druku ukazał się pod tytułem: Tak się walczy z Łukaszenką