Zwrot Zełenskiego

Wiktor Medwedczuk uosabia to, co w ukraińskiej polityce najgorsze. Co chce osiągnąć prezydent Ukrainy, atakując dziś tego powinowatego Władimira Putina?

22.03.2021

Czyta się kilka minut

Ukraińscy żołnierze w okopach na froncie donieckim, 16 lutego 2021 r. / ANATOLII STEPANOV / AFP / EAST NEWS
Ukraińscy żołnierze w okopach na froncie donieckim, 16 lutego 2021 r. / ANATOLII STEPANOV / AFP / EAST NEWS

To, co zrobił Wołodymyr Zełenski, było zaskoczeniem zarówno dla sympatyków, jak i przeciwników prezydenta Ukrainy: zdecydował o zamknięciu prorosyjskich kanałów telewizyjnych i nałożeniu sankcji na kontrolujących je polityków prorosyjskiej Platformy Opozycyjnej, w tym zwłaszcza na Wiktora Medwedczuka.

Skąd tak poważne przewartościowanie polityki Kijowa wobec Rosji? Główna przyczyna to trwające ponad rok – i budzące na Ukrainie spore kontrowersje – próby przełamania pata negocjacyjnego w sprawie wojny w Donbasie, które nie tylko nie przyniosły sukcesu, lecz skutkowały spadkiem poparcia dla prezydenta i jego partii Sługa Narodu.

Wygląda na to, że Zełenski uznał, iż uderzenie w środowiska prokremlowskie pozwoli mu upiec kilka pieczeni na jednym ogniu: przełamać zastój w kwestii Donbasu, osłabić Platformę Opozycyjną (konkurenta do władzy), zdyskredytować Petra Poroszenkę (kolejnego rywala; tu chodzi o wykazanie, że były prezydent ma związki z liderami środowisk prorosyjskich), a także przejąć część prozachodniego i antyrosyjskiego elektoratu Poroszenki. Wreszcie – wysłać mocny sygnał nowej administracji USA: walczymy z wpływami Rosji, walczymy z oligarchami, stajemy po stronie Zachodu, wspomóżcie nas mocniej.

Kum Putina w Kijowie

Jak niewiele innych decyzji, tę udało się utrzymać w tajemnicy. Zamknięcie mediów kontrolowanych przez Medwedczuka, a następnie nałożenie sankcji na niego, jego żonę i partnerów biznesowych było wielkim zaskoczeniem. Zarzut, że Medwedczuk finansuje terroryzm, oparto przy tym na informacjach o nielegalnym wydobyciu węgla w okupowanym Donbasie i eksporcie, w czym ma on mieć udział.

Medwedczuk to ważna postać ukraińskiej sceny politycznej. Jeszcze pod koniec lat 90. XX w. współtworzył wpływowy tzw. klan kijowski, a w ostatnich latach prezydentury Leonida Kuczmy był szefem jego administracji. Przez dekadę – między pomarańczową rewolucją w 2004 r. a rewolucją godności w 2014 r. – działał na marginesie wielkiej polityki, rozwijając różne projekty społeczne, mające wspólny mianownik: oddalić Ukrainę od Zachodu, a zbliżyć z Rosją. Prócz niemałych pieniędzy, o jego sile decydowały bliskie relacje z Kremlem. Także prywatne: w 2004 r. Władimir Putin i żona Dmitrija Miedwiediewa (później prezydenta i premiera) zostali rodzicami chrzestnymi jego córki.

Krytykując władze w Kijowie i otwarcie promując zbliżenie z Rosją, w ostatnich latach Medwedczuk stał się kluczową postacią opozycji. W tym roku jego partia w niektórych sondażach wyprzedziła już Sługę Narodu, a jej kandydat na prezydenta Jurij Bojko deptał po piętach Zełenskiemu. Choć sam Medwedczuk jest niewybieralny – z racji ogromnego elektoratu negatywnego – to w przypadku sformowania koalicji mógłby zająć fotel premiera lub przewodniczącego parlamentu. Uderzając w Medwedczuka, Zełenski chce więc osłabić bezpośredniego rywala, a jego związki z państwem agresorem atak ten uwiarygadniają, zwłaszcza w oczach prozachodniego elektoratu.

Przy tej okazji Zełenski próbuje zdyskredytować głównego rywala na polu zmagań właśnie o prozachodni elektorat – byłego prezydenta Petra Poroszenkę. Ten zna Medwedczuka jeszcze z końca lat 90., gdy wspólnie działali w jednej partii – i to za kadencji Poroszenki jego dawny druh wrócił do wielkiej polityki. Po wybuchu wojny w Donbasie Medwedczuk stał się bowiem jedynym, niezbędnym pośrednikiem przy wymianie jeńców między Ukrainą a Rosją i kontrolowanymi przez nią donbaskimi parapaństwami. A że uzyskał też preferencje w imporcie paliw z Rosji, mógł kupić stacje telewizyjne i współtworzyć Platformę Opozycyjną.

Teraz do mediów wyciekają nagrania rozmów telefonicznych Medwedczuka (zwanego „kumem Putina”) z Poroszenką, który chętnie prezentuje się jako antyrosyjski radykał. Tymczasem rozmowy – prowadzone już po aneksji Krymu i agresji w Donbasie – zdają się świadczyć o ich dobrych relacjach.

Uderzenie w Rosję

Gdy wiosną 2019 r. Zełenski zostawał prezydentem, jego najważniejszą deklaracją było zakończenie wojny w Donbasie. Kluczowe było tu dogadanie się z Rosją.

W tym celu nowa ekipa wyciszyła silnie antyrosyjską retorykę, charakterystyczną dla poprzedniego prezydenta Poroszenki, i podjęła kilka niepopularnych decyzji. Wprawdzie Kijów nie poszedł na poważne ustępstwa, ale zgodził się na warunki przeprowadzenia wyborów na okupowanych terytoriach (tzw. formuła Steinmeiera; ostatecznie wybory nie doszły do skutku), oddał Rosji kluczowego świadka w procesie o zestrzelenie malezyjskiego samolotu w 2014 r. i wstępnie zaakceptował bezpośrednie rozmowy z parapaństwami (także one nie doszły do skutku, z powodu sprzeciwu społecznego). Zaowocowało to najdłuższym w historii tej siedmioletniej już wojny, bo trwającym od lipca 2020 r. rozejmem, a tym samym zmniejszeniem liczby ofiar.

Putin traktował tę deeskalację jak narkotyk, który dozował Zełenskiemu, by wymusić znacznie dalej idące ustępstwa. Jednak gdy ten nie dał się wciągnąć w pułapkę, Kreml de facto zerwał rozmowy i zintensyfikował działania militarne: od początku tego roku w Donbasie poległo ponad 20 ukraińskich żołnierzy, podczas gdy przez ponad pięć miesięcy rozejmu po stronie ukraińskiej było 14 zabitych.

Uderzenie w Medwedczuka jest dziś także uderzeniem w Rosję: jasnym sygnałem braku zgody na poszukiwanie kompromisu przy braku gotowości do takowego ze strony Kremla. Nie bez znaczenia był timing i kontekst: Putin jest dziś krytykowany na Zachodzie za otrucie i uwięzienie Aleksieja Nawalnego. Zmniejsza to skuteczność rosyjskich oskarżeń, że niszcząc prorosyjskie media, Kijów niszczy wolność słowa.

Niejasne jest, jaka będzie reakcja Moskwy – oraz jaki „plan B” szykuje Zełenski. Jego wezwania, aby USA zaangażowały się w rozwiązanie konfliktu w Donbasie – powodowane także obawą, że gdy jesienią Angela Merkel przestanie być kanclerzem, Kijów może utracić jakże ważne wsparcie Niemiec – nie spotkały się z jasnym odzewem Waszyngtonu. Z powodu takiego zaangażowania trudno zresztą wyobrazić sobie entuzjazm Francji, Niemiec, a tym bardziej Rosji, czyli członków tzw. formatu normandzkiego – nieefektywnego, ale jedynego forum międzynarodowych negocjacji w sprawie Donbasu.

Choć apelując do USA, Kijów wywiera presję na Berlin i Paryż – aby doprowadzić do kolejnego spotkania formatu na najwyższym szczeblu – to wszyscy mają świadomość, że bez ustępstw Moskwy wojna doniecka będzie trwać. A że w optyce Putina ta wojna nie jest problemem, lecz narzędziem – mającym służyć podporządkowaniu całej Ukrainy – perspektywa przełomu jest wciąż odległa.

Biden patrzy na Ukrainę

Zełenski bardzo chce poprawić relacje z USA, upatrując w nich głównego gwaranta bezpieczeństwa Ukrainy. Zostały one mocno nadwyrężone w czasie kadencji Trumpa, który próbował wymusić na Kijowie materiały kompromitujące rodzinę Bidenów (syn obecnego prezydenta, Hunter, zasiadał w radzie nadzorczej ukraińskiej spółki energetycznej o wątpliwej reputacji). Miało to ułatwić Trumpowi reelekcję, a stało się przyczyną pierwszej próby jego impeachmentu.

Nowa administracja USA nie zapomniała urazów. Wprowadziła sankcje wobec ukraińskich posłów Ołeksandra Dubińskiego i Andrija Derkacza, którzy pomagali szukać haków na Bidena jr., a oligarsze Ihorowi Kołomojskiemu zakazała wjazdu do Stanów. Przeciw temu ostatniemu w USA toczą się procesy o pranie brudnych pieniędzy, wyprowadzonych z ukraińskiego Prywatbanku i spożytkowanych na zakup nieruchomości w Teksasie i Kentucky. O sankcjach poinformował osobiście sekretarz stanu Antony Blinken, podkreślając destrukcyjny wpływ oligarchy na ukraińską demokrację.

Problemem dla Zełenskiego jest, iż jeszcze niedawno Dubiński i Kołomojski mogli chwalić się bliskimi relacjami z głową państwa. Szczególnie oligarcha, który przez lata był jego partnerem biznesowym i wspierał medialnie Zełenskiego w czasie kampanii wyborczej. Sugestia Blinkena, że należy podjąć zdecydowaną walkę z oligarchami, została szybko zrozumiana: aby w końcu doprowadzić do rozmowy telefonicznej z Bidenem, wykluczono Dubińskiego z prezydenckiej partii i klubu parlamentarnego; zatrzymano też menadżerów Prywatbanku i miano wyrzucić ludzi Kołomojskiego z państwowych spółek energetycznych. Zełenski zapowiedział „pełną deoligarchizację” państwa, przedstawiając rozprawę z Medwedczukiem jako część tej polityki.

Biden z kolei, jak sugeruje „Washington Post”, uzależnia rozmowę z Zełenskim od dalszych konkretnych kroków. Zna bowiem Ukrainę na wylot, w tym jej sposoby na uniki. Jako wiceprezydent u boku Baracka Obamy odwiedził ten kraj sześć razy, ma tu kontakty i wyrobiony pogląd: wie, kiedy jest dobry moment na „dociśnięcie” partnera o konkrety.

Plan „reelekcja”

Skomplikowana układanka uwarunkowań wewnętrznych i zewnętrznych pchnęła więc Zełenskiego do decyzji, które mogą zaostrzyć relacje z Rosją. Kreml nie zwykł ignorować zniewag takiego kalibru. Możliwa jest zarówno eskalacja militarna w Donbasie, jak i ataki hakerskie na ukraińską infrastrukturę. Niewykluczone jednak, że właśnie w takim – nawet jeśli ryzykownym – obrocie sprawy Zełenski widzi szansę na przełamanie impasu w sprawie Donbasu.

Można też odnieść wrażenie, że po prawie dwóch latach Zełenski zasmakował władzy. I uznał, że choć obiecał wyborcom, iż będzie prezydentem tylko przez jedną kadencję – aby ukrócić patologie ukraińskiej polityki i odejść – to teraz doszedł do wniosku, że jest to zbyt krótki okres, aby spełnić tę obietnicę.

Jeśli taki wniosek jest prawdziwy, to decyzje, które właśnie podejmuje, byłyby pierwszymi krokami do walki o reelekcję. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 13/2021