Znikające ślady Zagłady

Na terenie byłego niemieckiego obozu zagłady w Chełmnie nad Nerem ruszyła budowa, która ma przygotować nową ekspozycję „reliktów ruin”.

28.11.2017

Czyta się kilka minut

Las Rzuchowski. Tu grzebano ofiary samochodów-komór gazowych. / PIOTR WACOWSKI
Las Rzuchowski. Tu grzebano ofiary samochodów-komór gazowych. / PIOTR WACOWSKI

W Kulmhofie (niemiecka nazwa Chełmna nad Nerem) utworzono pierwszy na terenach wcielonych do III Rzeszy obóz natychmiastowej zagłady. Do 11 kwietnia 1943 r. proces eksterminacji odbywał się na terenie dawnego majątku ziemskiego, ogrodzonego wysokim drewnianym parkanem. Centralnym miejscem obozu uczyniono pałac. Po przybyciu każdego kolejnego transportu ludzie słyszeli uspokajające słowa, że przyjechali w to miejsce, by poddać się kwarantannie, a później pojechać na Wschód do pracy. Przemówienia były tak sugestywne, że – jak zapamiętali to świadkowie – czasami niczego nieświadome ofiary biły w ich trakcie brawo i z radością wchodziły do pałacu. To tam zostawiano swoje rzeczy w tzw. depozycie. Później korytarzem piwnicznym więźniowie byli pędzeni do ustawionego obok specjalnej rampy samochodu-komory gazowej. Kiedy samochód się zapełniał, zamykano drzwi i uruchamiano silnik. Spaliny z rury wydechowej skierowanej do środka powoli zabijały stłoczonych ludzi. Po kilku minutach samochód ruszał w kierunku Lasu Rzuchowskiego. Tam dobijano tych, którzy przeżyli, a ciała wszystkich ofiar grzebano w gigantycznych dołach.

Pierwszy transport przybył do Kulmhofu 8 grudnia 1941 r. Byli w nim Żydzi z pobliskiego Koła, ale w Chełmnie nad Nerem zabijano też Cyganów, polskich duchownych, sowieckich jeńców oraz grupę dzieci z czeskich Lidic. Łącznie w dwóch etapach funkcjonowania Kulmhofu zamordowano ok. 200–250 tys. osób.

Magazyn nawozów

Po wojnie teren pałacu został przejęty przez miejscową Gminną Spółdzielnię „Samopomoc Chłopska” – potocznie zwaną GS-em. Teren byłego majątku stał się magazynem z dużą liczbą byle jak skleconych baraków (w tym wyremontowanym spichlerzem, gdzie zlokalizowano magazyn nawozów, a gdzie w styczniu 1945 r. rozegrała się tragedia ostatnich żydowskich więźniów obozu, którzy zostali w tym właśnie miejscu rozstrzelani, a ich zwłoki spalono).

Ruiny wysadzonego przez Niemców pałacu i piwnicy zasypano. Na miejscu dziedzińca zlokalizowano magazyn węgla. Tam, gdzie stał kiedyś pałac, postawiono śmietniki i toalety. Taki obraz terenu byłego obozu możemy oglądać m.in. w filmie dokumentalnym „Shoah” (1985) Claude’a Lanzmanna.

Jedynym śladem wskazującym na to, że na terenie GS-u funkcjonował kiedyś obóz zagłady, był obelisk stojący od 1957 r. w miejscu masowego grobu zamordowanych w styczniu 1945 r. ostatnich żydowskich więźniów Kulmhofu. W tym samym grobie pochowano również dwóch Niemców z obozowej załogi. Jednak napis na obelisku (po polsku i w jidysz) nie mówił nic o ofiarach i samym obozie. Brzmiał lakonicznie: „Miejsce uświęcone krwią tysięcy ofiar ludobójców hitlerowskich”.

Muzealne podziały

Kiedy w 1993 r. GS zbankrutował, właścicielem terenu dawnego majątku został syndyk. Pięć lat później teren wykupiono i przekazano Muzeum Okręgowemu w Koninie. Po oczyszczeniu gruzowiska i trwających kilka lat pracach archeologicznych ruiny wysadzonego pałacu odsłonięto i udostępniono zwiedzającym.

Najważniejszą rzeczą, która pozwoliła ocalić bezcenne ruiny, było wpisanie w 1994 r. „dawnego zespołu dworsko-­ -pałacowego” do rejestru zabytków ówczesnego województwa konińskiego. Wojciech Ciszyński – pracownik konińskiej delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Poznaniu – w rozmowie z „TP” przyznaje, że taki wpis oznaczał i oznacza pełną ochronę konserwatorską. Na wszystko, co dzieje się z reliktem, jakim są ruiny pałacu w Chełmnie nad Nerem, zgodę musi wydawać konserwator.

W końcu stycznia 2013 r. Sejmik Województwa Wielkopolskiego podjął uchwałę o podziale konińskiego muzeum. W wyniku tych decyzji dotychczasową konińską placówkę znajdującą się na terenie obozu w Chełmnie włączono do Muzeum Martyrologicznego w Żabikowie. Według dyrektor tego muzeum, dr Anny Ziółkowskiej, z którą „Tygodnik” rozmawiał telefonicznie, zmiany te były konieczne i historycznie uzasadnione. Dyrektor Ziółkowska uzasadniała to wcześniej w tekście opublikowanym na łamach „Kroniki Powiatu Poznańskiego” (nr 4/2013), pisząc m.in. o tym, że „tereny byłego niemieckiego więzienia policji bezpieczeństwa i obozu karno-wychowawczego w Żabikowie” były po likwidacji obozu w Forcie VII „jego kontynuacją”. A to właśnie w Forcie VII rozpoczęto pierwsze eksperymenty z gazowaniem ludzi i to z tego fortu pochodziła grupa polskich więźniów, którzy stanowili komando pomocnicze dla Niemców w obozie w Chełmnie nad Nerem.

W uchwale Sejmiku podkreślono, że połączenie placówek „pozwoli na bardziej adekwatną opiekę nad Pomnikiem Zagłady”, ponieważ „Muzeum Martyrologiczne w Żabikowie ma potencjał i doświadczenie w działalności naukowej i edukacyjnej [oraz] w zakresie opieki nad miejscami pamięci”.

Archeolog raz na miesiąc

Niecały rok temu, 30 grudnia 2016 r., wojewódzki konserwator zabytków wyraził pisemną zgodę na rozpoczęcie prac przy „konserwacji i ekspozycji reliktów ruin pałacu”. Jego zgodę poprzedziło ogłoszenie przetargu: wygrało je konsorcjum dwóch firm z Wielkopolski. Z informacji zebranych przez „Tygodnik” wynika, że jedna z nich zajmowała się do tej pory głównie remontami elewacji oraz m.in. instalacją dwóch figur stolemów, czyli postaci olbrzymów z legend kaszubskich. Druga firma, która wygrała przetarg w połowie ubiegłego roku, otrzymała w wyniku publicznej oferty zlecenie na „budowę osłony na wybiegu dla samca słonia” na terenie jednego z ogrodów zoologicznych. Żadna z nich nie miała dotychczas doświadczenia przy pracach konserwatorskich i ekspozycyjnych reliktów ruin na terenach byłych obozów koncentracyjnych i zagłady. Potwierdza to w rozmowie telefonicznej dr Anna Ziółkowska.

Ogromne wieloletnie doświadczenie w tego typu pracach ma za to Muzeum w Auschwitz. W korespondencji mailowej z „Tygodnikiem” jego rzecznik Bartosz Bartyzel podkreśla, że „każda realizacja konserwatorska powinna być prowadzona z maksymalnym poszanowaniem substancji zabytkowej oraz zgodnie z zasadą minimalnej ingerencji”.

Zupełnie inaczej jest na placu budowy w Chełmnie nad Nerem. Wygląda na to, że są tam tylko pracownicy jednej z firm budowlanych, która wygrała przetarg. Zatrudniony przez wykonawcę archeolog bywa tam – jak powiedział w rozmowie z „Tygodnikiem” – tylko raz w miesiącu.

Okazuje się, że zarówno projekt prac konserwatorskich, jak i budowlanych dotyczących pałacu w Chełmnie nad Nerem wykonały dwie byłe pracownice Muzeum w Auschwitz. Szwankuje jednak nadzór nad wykonaniem zadania. Według otrzymanych przez nas informacji w drugiej połowie listopada 2017 r. ekipa budowlana pracująca na terenie ruin pałacu rozebrała resztki bruku naprawianego przez więźniów obozu w 1942 r., czyli jeszcze przed wysadzeniem pałacu przez Niemców.

Departament Kultury Urzędu Marszałkowskiego Województwa Wielkopolskiego w mailu przesłanym do „TP” informuje, że otrzymuje z Muzeum w Żabikowie miesięczne raporty (ostatni był datowany na 2 listopada 2017 r.). Urzędnicy realizują też tzw. wizyty monitorujące na terenie zarówno Muzeum w Żabikowie, jak i w oddziale w Chełmnie nad Nerem. Są też w kontakcie z dyrektorami jednostek oraz śledzą strony internetowe podległych instytucji.

Całość projektu, który m.in. dotyczy inwestycji na terenie byłego niemieckiego obozu zagłady Kulmhof i ma „podnieść jego wartość muzealną i turystyczną”, została wyceniona na blisko 6 mln zł (z czego 5 mln funduszy unijnych).

– To zawsze jest kwestia filozofii i podejścia do reliktu – stwierdza emerytowany konserwator z Krakowa. – Jednym wychodzi cepelia, czyli coś, co zabytek udaje. Innym udaje zachować się to, co jest tego zabytku duszą. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 49/2017