Akcja na Chłodnej

Wymierzona w księdza Jerzego Popiełuszkę prowokacja, zrealizowana z zimną krwią w grudniu 1983 r., może nigdy już nie doczekać się rozstrzygnięcia sądowego.

09.12.2019

Czyta się kilka minut

Od 1981 r. ks. Popiełuszko był także duszpasterzem służby zdrowia; tu podczas drugiej pielgrzymki Jana Pawła II do Polski. Warszawa, 06.1983 r. / IPN
Od 1981 r. ks. Popiełuszko był także duszpasterzem służby zdrowia; tu podczas drugiej pielgrzymki Jana Pawła II do Polski. Warszawa, 06.1983 r. / IPN

Tygodnik Powszechny” dotarł do nieznanych szczegółów dotyczących akcji, którą 36 lat temu kapitan Służby Bezpieczeństwa PRL Grzegorz P. i podlegli mu funkcjonariusze SB przeprowadzili w bloku przy ul. Chłodnej 15 w Warszawie (nie podajemy jego nazwiska – choć wszyscy wiedzą, o kogo chodzi – z powodów formalnych: sprawa ta nie została osądzona).

To tam, w niewielkim mieszkaniu kapelana Solidarności ks. Jerzego Popiełuszki, w trakcie tzw. „tajnego wejścia” – jak nazywali to esbecy – podrzucono granaty, naboje, dynamit oraz kilka tysięcy ulotek. Chodziło o to, aby był pretekst do przedstawienia księdza jako nieodpowiedzialnego ekstremisty, który – choć głosi w kazaniach „zło dobrem zwyciężaj” – to w istocie posiada broń palną. Wkrótce bowiem, podczas oficjalnego już przeszukania mieszkania przez SB, wszystko to „odnaleziono”, a księdza zatrzymano w stołecznym areszcie SB w pałacu Mostowskich.

W końcu października 2019 r. trzej byli esbecy – wtedy w resortowym slangu nazywani „czwórkarzami”, od nazwy Departamentu IV MSW, który zajmował się w PRL Kościołami i związkami wyznaniowymi, na czele z Kościołem katolickim – mieli odpowiedzieć przed sądem za popełnienie zbrodni przeciwko ludzkości wobec ks. Popiełuszki.

Dziesięć miesięcy wcześniej, w akcie oskarżenia z 25 stycznia 2019 r., prokurator IPN w odniesieniu do prowokacji na Chłodnej powoływał się m.in. na pierwsze europejskie porozumienie w sprawie ścigania i karania zbrodni przeciwko ludzkości. Była nim Karta Międzynarodowego Trybunału Wojskowego, podpisana w Londynie 8 sierpnia 1945 r. Wskazywano w niej, że „zbrodnie przeciwko ludzkości to prześladowania ze względów politycznych, rasowych lub religijnych przy popełnianiu jakiejkolwiek zbrodni wchodzącej w zakres kompetencji Trybunału lub w związku z nią (...). Przywódcy, organizatorzy, podżegacze i wspólnicy, uczestniczący w układaniu lub wykonaniu wspólnego planu albo zmowy w celu popełnienia (...) zbrodni [przeciwko ludzkości], odpowiadają za wszelkie czyny, których dopuścił się ktokolwiek bądź w związku z wykonaniem takiego planu”.

Co istotne, do zbrodni przeciwko ludzkości – wedle prawodawstwa międzynarodowego, na które powołuje się pion śledczy IPN – może dojść zarówno podczas działań wojennych, jak i w czasie pokoju.

Główni aktorzy nieobecni

Kiedy w ostatnią środę października tego roku jechałem w tłumie warszawiaków tramwajem do Sądu Okręgowego przy alei Solidarności, liczyłem, że posiedzenie w sprawie prowokacji na Chłodnej będzie dotyczyło wyznaczenia terminów kolejnych rozpraw. To krótka formalność – myślałem.

Na korytarzu, obok sali nr 218, porządku pilnowała para uzbrojonych policjantów. Powoli zbierali się dziennikarze. Jak się okazało – jedyna publiczność na tej rozprawie. W tłumie dało się słyszeć szepty i pytania: czy przyjdą? Operatorzy kilku dużych stacji telewizyjnych i portali internetowych ustawili się w strategicznych miejscach korytarza obok wejścia do sali, gdzie miało się odbyć posiedzenie sądu. Gdyby któryś z trójki oskarżonych pojawił się w ich polu widzenia, kamery zostałyby włączone i z pewnością padłoby kilka pytań.

Jednak oskarżeni esbecy nie przyszli.

Zupełnie inaczej było na przełomie 1984 i 1985 r. Wówczas na niewielką salę Sądu Wojewódzkiego w Toruniu ci sami trzej funkcjonariusze MSW – Grzegorz P. oraz Waldemar Chmielewski i Leszek Pękala (dwaj ostatni żyją dziś pod zmienionymi nazwiskami) – byli doprowadzani skuci kajdankami przez grupę antyterrorystów. Specjalnie dla nich stworzono też między aresztem śledczym a sądem przejście, by nie musiano ich konwojować na rozprawy ulicą w centrum miasta. 27 grudnia 1984 r. stanęli przed sądem oskarżeni o udział w uprowadzeniu i zabójstwie kapelana Solidarności. Wówczas filmowano ich i fotografowano.

Obecna w toruńskim sądzie Józefa Hennelowa tak pisała wtedy dla „Tygodnika Powszechnego” (w tekście w całości zdjętym przez cenzurę w styczniu 1985 r.): „Dziennikarz siedzący na sali toruńskiej ma tę przewagę nad śledzącymi proces z daleka, gromadzącymi wycinki prasowe i otwierającymi radio na dźwiękowe przekazy, że wszystkie te elementy akcji pozostają do jego dyspozycji. Słyszy nazwiska, które potem taśma radiowa wyciszy, docenia jakość techniczną bezszmerowego sklejania wycinków nagrań, a jeśli notuje dostatecznie szybko, zapisze mnóstwo szczegółowych kwestii, które nie doczekają się potem przekazu w skrótach prasowych sprawozdań i reportaży. Może pytać, sprawdzać wnioski z innymi uczestnikami, może dotrzeć do niektórych uczestników dramatu – tych mniej ważnych, [ale] ciągle na sali obecnych”.

Nad przekazem medialnym procesu w Toruniu na przełomie 1984 i 1985 r. czuwał specjalny zespół z MSW, z którym współpracował ówczesny rzecznik prasowy rządu Jerzy Urban. Z sali sądowej w Toruniu docierał więc przekaz starannie ocenzurowany i wyselekcjonowany. Nie mogły się w nim znaleźć niewygodne dla ówczesnej władzy pytania i odpowiedzi, które niejednokrotnie padały podczas procesu.

Teraz, w końcu października 2019 r., trójka skazanych wtedy w Toruniu esbeków miała odpowiadać za przygotowanie i przeprowadzenie prowokacji na Chłodnej, która rozpętała medialną nagonkę na ks. Popiełuszkę na niecały rok przed jego męczeńską śmiercią. Dziś – inaczej niż w 1984 r. – trzej byli funkcjonariusze Departamentu IV MSW byli wolnymi ludźmi, a ich obecność w sądzie nie była obowiązkowa.

To „tylko” zbrodnia komunistyczna

W środę 30 października 2019 r., zaraz na początku posiedzenia, sąd odebrał od wszystkich obecnych na sali dziennikarzy oświadczenia w celu podjęcia decyzji, czy jego obrady będą jawne. Decyzja była oczywista: posiedzenie będzie dla mediów jawne.

Po niespełna godzinie, po głosach stron – wystąpili prokurator IPN oraz adwokaci dwójki oskarżonych – Sąd Okręgowy w Warszawie wydał postanowienie. Ocenił, że prowokacja na Chłodnej w świetle przepisów polskiego prawa nie była zbrodnią przeciwko ludzkości, a jako zbrodnia komunistyczna przedawniła się 1 stycznia 1995 r.

Co istotne: trzy i pół miesiąca po ustaniu terminu ścigania takich zbrodni komunistycznych, dokładnie 15 marca 1995 r., Sąd Najwyższy umorzył również postępowanie wobec ks. Popiełuszki, w związku z prowadzonym przeciwko niemu w latach 1982-84 śledztwem związanym z ­prowokacją na Chłodnej. ­Jak ­napisano w uzasadnieniu: z powodu „braku znamion przestępstwa” i „z powodu niepopełnienia czynów” przestępczych przez księdza.

Kryptonim „Popiel”

Przez ostatnie dwa lata swojego życia ks. Popiełuszko był wrogiem numer jeden reżimu Jaruzelskiego i Kiszczaka. Był inwigilowany: miał założony podsłuch telefoniczny i tzw. podsłuchy pokojowe w warszawskich mieszkaniach: przy ul. Chłodnej 15 i na plebanii przy ul. Hozjusza 2. Ponadto śledzono go. Dwukrotnie zatrzymywano: po raz pierwszy 30 sierpnia 1983 r. w drodze do Gdańska, po raz drugi w nocy z 12 na 13 grudnia 1983 r., już po realizacji prowokacji na Chłodnej. Ksiądz spędził wówczas noc w areszcie. Od grudnia 1982 r. do października 1984 r. planowano też co najmniej kilkakrotnie zamachy na jego życie.

Nie można przy tym zapominać, że od 2 września 1982 r. do śmierci ks. Popiełuszko był rozpracowywany przez Wydział IV Komendy Stołecznej Milicji Obywatelskiej/Stołecznego Urzędu Spraw Wewnętrznych, w ramach Sprawy Operacyjnego Rozpracowania (SOR) o kryptonimie „Popiel”.

We wszystkie te działania byli zaangażowani pośrednio lub bezpośrednio oskarżani przez IPN trzej byli funkcjonariusze SB. Prowokacja na Chłodnej nie była więc jednorazowym epizodem w działaniach tych konkretnych ludzi. A jak zaznaczał prokurator IPN w odniesieniu do – nielegalnej także wedle prawa PRL – akcji przy ul. Chłodnej, „zbrodniami przeciwko ludzkości mogą być również czyny o mniejszym ciężarze gatunkowym, zagrożone karą pozbawienia wolności poniżej 5 lat. Istotne jest natomiast [to], aby czyny takie stanowiły część polityki państwa albo zakrojonej na szeroką skalę lub systematycznej praktyki, którą sprawca świadomie realizuje albo co najmniej aprobuje”.

Wszystkie te przesłanki spełnia prowokacja na Chłodnej.

Ciąg dalszy nastąpi...

Sąd Apelacyjny w Warszawie, gdzie trafiło zażalenie prokuratury IPN dotyczące decyzji Sądu Okręgowego, nie jest związany żadnym terminem co do wydania decyzji w sprawie dalszego biegu tej sprawy.

Według informacji „Tygodnika”, w dokumencie opracowanym przez IPN-owską prokuraturę, który trafił do Sądu Apelacyjnego, pojawiły się przede wszystkim argumenty dotyczące przepisów prawa międzynarodowego (ogłaszanych od lat 40. XX w.), które Polska przyjęła i które obowiązują w naszym kraju podczas orzekania w sprawach o popełnienie zbrodni przeciwko ludzkości.

Warto w tym miejscu przypomnieć, że w lutym 2019 r. w Sądzie Okręgowym w Szczecinie uznano winnym popełnienia zbrodni przeciwko ludzkości byłego komendanta wojewódzkiego Milicji Obywatelskiej: Jarosław W. został skazany tylko za to, że podpisał kilkadziesiąt decyzji o internowaniu działaczy opozycji ze Szczecina.

Z kolei koronnym argumentem adwokatów broniących oskarżanych o udział w prowokacji na Chłodnej esbeków było to, że doszło do niej już po zniesieniu stanu wojennego. W tej sytuacji, twierdzili, może ona zostać uznana wyłącznie za zbrodnię komunistyczną. Ergo: przedawniła się.

Z nieoficjalnych informacji „Tygodnika” wynika, że Sąd Apelacyjny swoją decyzję wyda prawdopodobnie w pierwszej połowie 2020 r. W przypadku uznania zażalenia IPN, sprawa trafi znów na wokandę. Jeśli natomiast Sąd Apelacyjny odrzuci skargę prokuratora IPN, wówczas pozostaje jeszcze ruch ze strony Prokuratora Generalnego i Rzecznika Praw Obywatelskich, którzy mogą wnieść w tej sprawie – niezależnie od siebie – kasacje do Sądu Najwyższego. Dodatkowym instrumentem może być też w tym przypadku skarga nadzwyczajna.

Na rozstrzygnięcie sądowe w sprawie prowokacji na Chłodnej przyjdzie więc jeszcze poczekać. ©

Korzystałem z materiałów IPN i tekstu Józefy Hennelowej „W ciemni (po 23 dniach procesu toruńskiego)”, opublikowanego w książce „Ksiądz Jerzy Popiełuszko. Życie i śmierć. Dokumenty-wspomnienia” (wyd. Paryż 1986).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 50/2019