Znak opłatka

Trzymany w ręce jest niepozorny i kruchy, choć może być symbolem rzeczy wielkich i ważnych.

18.02.2008

Czyta się kilka minut

Co roku szukam słów dla świątecznej zadumy. Od dawna zastanawia mnie zwłaszcza fragment jednego z czytań liturgicznych przeznaczonych na Boże Narodzenie: "Objawiła się bowiem wszystkim ludziom zbawcza łaska Boga, która wychowuje nas, abyśmy (...) żyli na tym świecie roztropnie, sprawiedliwie i pobożnie, oczekując spełnienia się błogosławionej nadziei i objawienia się chwały naszego wielkiego Boga i Zbawiciela, Jezusa Chrystusa. (...) Objawiła się dobroć i miłość [do ludzi] naszego Zbawiciela, Boga..." (Tt 2, 11-13; 3, 4; przekład ekumeniczny).

Pedagogia łaski

Oczekiwany "wielki Bóg, Zbawiciel" to Bóg dobry i miłujący ludzi, objawiony w Chrystusie. My pozostajemy ludźmi oczekiwania, aż spełni się pedagogia "błogosławionej nadziei". Łaskawość i dobroć Boga wychowują nas i przemieniają. To powód do wielkiej wdzięczności.

Biały chleb, opłatek w ręce - to znak dziękczynienia, mający w sobie pewne podobieństwo do Eucharystii i Komunii. Chodzi przede wszystkim o wdzięczność za samego Chrystusa, za Jego obecność pośród ludzi, za dar Jego Ewangelii, który rozświetla nam życie i ukazuje jego nieprzemijający sens. To również znak dziękczynienia za dar życia i czasu - za to, że szczęśliwie dożyliśmy do tego święta. Tak wielu z bliskich nam ludzi już odeszło. W wigilijny wieczór wspominamy ich obecność w naszym życiu. Jest za co dziękować Bogu u schyłku kończącego się roku. Kto kocha życie, ten czuje siłę słowa "wdzięczność".

Bóg staje w obliczu zła bez lęku o splamienie. Nie trzyma grzesznych ludzi na bezpieczną odległość. Żadne zło nie zmieni Jego miłości - ona jest niezniszczalna i trwa na zawsze. Dobroć Boga sprawia, że przychodzi ocalać, oczyszczać, uzdrawiać i przemieniać. Nasze piękne słowo "o-calać" oznacza zarówno "ratować", jak i "scalać" to, co jest rozbite w człowieku.

Starochrześcijańskie określenia Chrystusa kładą nacisk właśnie na to, że jest On najlepszym Lekarzem i Pedagogiem, który inspiruje i wyzwala dobro w człowieku. Wie, jak trafić do naszej, tak często chorej i zagubionej wolności. Wie, że droga ratowania ludzi jest trudna, że nawet może czasem źle się kończyć. Jego samego dotknęło zło, ciasnota i nienawiść ludzi. Wyzwalanie dobra w ludziach ma w sobie zawsze coś boskiego. To przez nas Bóg chce poszerzać krąg dobra. Możemy być Jego pomocnikami.

Bóg nie stroni od grzesznych

Opłatek w naszych rękach - to znak ocalonego dobra. Na pamięć cisną mi się słowa piosenki: "Póki opłatek dzielony / Oczy tak ciepło nam szkli / Świat nie jest jeszcze stracony / Świat nie do końca zły". W tajemnicy Wcielenia jest coś nieodwracalnego - przyjęcie świata w bezkres Bożej dobroci i miłosierdzia.

Bóg potrafi czekać nieskończenie długo na powrót zagubionych. Potrafi zstępować do gehenny ludzkiej winy, nawiedzać winowajców swoją łaską i dobrocią. Chrystus jest niestrudzonym Pasterzem zagubionego stworzenia. "Syn Człowieczy przyszedł bowiem odszukać i zbawić to, co zginęło" (Łk 19, 10). Słowa te wypowiedział Jezus w gościnie u nawróconego celnika Zacheusza, który "przyjął Go z radością", połowę majątku przeznaczył dla ubogich, a wyrządzoną ludziom krzywdę postanowił naprawić poczwórnie.

Wielu wierzących wyobraża sobie Boga jako wielką moralną doskonałość, która nieskończenie kontrastuje z naszą ludzką grzesznością. W takiej wizji Bóg trzyma się z dala od zła, brzydzi się nim i nie toleruje go. Taka wizja czyni Go istotą wręcz niezdolną do wchodzenia w relację z grzesznymi ludźmi i do troski o ich los. Postępowanie Jezusa przeczy tym wyobrażeniom: "Zdrowi nie potrzebują lekarza, lecz ci, którzy się źle mają. Nie przyszedłem wzywać do nawrócenia sprawiedliwych, ale grzeszników" (Łk 5, 31-32).

Taka odpowiedź może jedynie irytować miłośników rytualnej czystości i doskonałości. Zapominają oni, że Boga obchodzą bardziej ludzkie losy niż sam ideał religijny. Nietrudno sobie wyobrazić, jak wyglądałaby Ewangelia, gdyby Jezus przedkładał taki ideał nad troskę o konkretnych ludzi, naznaczonych piętnem grzechu. Kobieta pochwycona na cudzołóstwie byłaby z pewnością ukamienowania zgodnie z Prawem, a On sam pierwszy rzuciłby w nią kamieniem z błyskiem gniewu w oczach. A tymczasem nie stało się nic podobnego: w miejsce gniewu i "świętego zgorszenia" przyszło przebaczenie i oczyszczenie.

Wcielenie objawia Boskie Piękno

Opłatek w ręku życzliwych ludzi - to za każdym razem obietnica jaśniejszej strony życia. Człowieczeństwo dotknięte łaską Bożego przybliżenia pozwala przeczuć piękno i rzeczywistość niewidzialnego świata. Piękno sięga samej głębi ludzkiego jestestwa, gdzie duch człowieka styka się z Duchem Bożym i przenika w świat Boski. Jest to piękno przenikające w głąb przemienionego umysłu i serca. Dotyka ono zdumiewającej zdolności istoty rozumnej - zdolności poznawania i miłowania, pozwalającej kształtować przyjazne relacje do świata ludzi i całej przyrody. Duchowe oblicze człowieka to nic innego, jak jego wewnętrzne piękno, jego życie poddane przeobrażającej mocy Bożej pedagogii.

Dzięki wewnętrznej prawdziwości człowiek staje się rozbłyskiem boskiego piękna. Ludzka twarz potrafi wtedy wyrazić coś z piękna niewidzialnego świata Boskiego. A piękno jest rzeczywistą i tajemniczą siłą dobra. Grzeszna istota nosi w sobie poczucie bycia ikoną Boga, zdolną do nawrócenia. Odrobina przeobrażenia odsłania piękno obrazu Bożego w człowieku.

Chrystus jest "obrazem Boga niewidzialnego" (Kol 1, 15), najwspanialszą ikoną niewidzialnego świata. Jest "światłością prawdziwą, która oświeca każdego człowieka, gdy na świat przychodzi" (J 1, 9). Wcielenie to największe przybliżenie Boga do naszego świata, wciąż potrzebującego pojednania.

Wybaczmy wszystko!

Opłatek w rękach - to znak przebaczenia i pokoju. Codzienne doświadczenie uczy, że z trudem otwieramy się na drugiego człowieka. Otwartość jest wyzwaniem. Boimy się zranienia. Nie wiemy, czy nasz gest zostanie odczytany życzliwie. Nie wiemy, jak zostaniemy przyjęci, nie znamy bowiem wnętrza drugiego człowieka, jego zranień, niepokojów i niepowodzeń. I my sami niesiemy podobny bagaż. Zranieni, tym bardziej zamykamy się w sobie.

Teologiczna refleksja nad Wcieleniem i obecnością Chrystusa w ludzkich dziejach uczy przyzywać Go, aby przychodził i przemieniał serca ludzi, aby dawał siłę do przebaczania. Pojednanie jest trudne - nawet w wigilijny wieczór, gdy trzymamy opłatek w ręku. Łatwo śpiewać: "opłatkiem podzieli się dzisiaj przyjaciel i wróg". Trudno dokonać tego we własnym sercu. Wiara w cud Bożego stania się człowiekiem pobudza do przebaczania win i prośby o przebaczenie. Wielkość i dobroć Boga przejawia się w łasce przebaczenia. To On wciąż wzywa, by rękę wyciągnąć ku zgodzie.

Parafrazując tekst wschodniej liturgii paschalnej, można i w wigilijny wieczór usłyszeć w głębi serca wezwanie: "Dzień Słowa, które ciałem się stało! Napełnijmy się światłem tej uroczystości i obejmijmy jedni drugich. Braćmi nazwijmy nawet tych, którzy nas nienawidzą. Wybaczmy wszystko z powodu tajemnicy wcielenia Boga, a wtedy wołajmy: Słowo stało się ciałem i zamieszkało między nami!".

Będzie szukał zagubionych

W wigilijny wieczór dzielimy się opłatkiem, wspominając i czcząc narodzenie Zbawiciela świata. To On głosić będzie Dobrą Nowinę o troskliwej i poszukującej miłości Boga, przezwyciężającej wszelkie przeszkody. Zbawcza troska Boga ogarnia wszystkich. Nie powiedziano o Nim, że umiłował tylko niektórych. Mowa jest o całym świecie, o wszystkich ludziach.

Jezus nie głosił potępienia dla "celników i grzeszników". Przeciwnie: będą przychodzili do Niego, a On będzie ich przyjmował i jadał z nimi ku zgorszeniu faryzeuszy i nauczycieli Prawa. W przypowieści przypomni o zaginionej owcy i zgubionej drachmie. Kto chciałby narażać się na utratę dziewięćdziesięciu dziewięciu owiec na pastwisku, aby ocalić jedną zaginioną? Tymczasem wbrew ludzkiej logice pasterz "idzie za zaginioną, aż znajdzie" (Łk 15, 4). Postępuje tak, bo zaginiona jest mu tym bardziej droga. W tym poszukiwaniu ryzykuje nawet własnym życiem. Wielu mogłoby również zapytać: po co tyle starania o zgubioną monetę? A kobieta z przypowieści zapala lampę, wymiata wszystkie kąty i zakamarki, szukając dokładnie zgubionej monety, "aż ją znajdzie" (Łk 15, 8).

Bóg nie przestaje miłować tych, którzy się zagubili. Będzie ich szukał tak długo, "aż znajdzie". Przejmujące jest owo "aż znajdzie"! Zdumiewająca mądrość Boga, jakże niepodobna do naszej przezorności ludzkiej! Człowiek obawia się większej utraty. Nie chce ryzykować. Bóg nie zna tych lęków. To dlatego Jego postępowanie jest tak niepojęte dla ludzkiego umysłu. Będzie szukał zagubionych, będzie pociągał ku sobie i ocalał przed zatraceniem.

Potrzeba słów mniejszych

Opłatek trzymany w ręce jest niepozorny i kruchy, choć może być symbolem rzeczy wielkich i ważnych w naszym życiu. Nie posługujmy się wyłącznie tak wielkimi słowami jak miłość, pojednanie i przebaczenie, gdyż wskutek nadużywania tracą one często swój blask i świeżość. Mamy przecież i słowa skromniejsze, takie jak zrozumienie, zaufanie, życzliwość, przyjaźń, a nawet tolerancja. One także są pokrewne miłości i pomagają ocalać jej znaczenie w życiu.

Sytuacja we współczesnym świecie, a także w naszej ojczyźnie, jest ogromnie zróżnicowana. Trzeba iść do ludzi o innych poglądach z życzliwym zrozumieniem ich inności i ich sumienia. Znamienne, że w Deklaracji UNESCO o zasadach tolerancji, z 1995 r., użyto na jej określenie słowa rzekomo niewspółczesnego. Tolerancja nazwana została "cnotą, która umożliwia pokój". Pokój zależy od jakości międzyludzkich relacji - od tego, czy potrafimy stworzyć dobre, ciepłe i życzliwe relacje do innych ludzi, często poranionych i skrzywdzonych.

W europejskiej mentalności i kulturze silnie zakorzeniona jest negatywna klisza rozumienia tolerancji, którą pojmuje się jako znoszenie kogoś z trudem. Tymczasem pozytywnie rozumiana tolerancja jest "harmonią w zróżnicowaniu", docenianiem bogatej różnorodności świata, akceptacją inności drugiego człowieka, uszanowaniem jego godności, jego sumienia, prawa do bycia sobą i do własnej drogi. To druga strona medalu, którym jest miłość, życzliwość i przyjaźń względem ludzi, niezależnie od tego, kim są i co wyznają. Kiedy tak pojmujemy tolerancję, okazuje się, że może być ona nazwana także cnotą chrześcijańską. Jesteśmy wtedy blisko Ewangelii.

Do wspomnianego orszaku słów z kręgu miłości trzeba dodać także miłosierdzie. Nie w sensie ostentacyjnie okazywanej litości, która może drugiego ranić i upokarzać. Chodzi o czucie wespół, empatię, czyli o umiejętność wczucia się w sytuację drugiej osoby. Taka postawa pomaga zrozumieć zwłaszcza tych, którzy pogubili się nie z własnej winy, ale na skutek zranień z dzieciństwa, młodości czy złego potraktowania przez innych.

Swoim przykładem Jezus uczył szanować godność i inność ludzi. Tolerancja, wybaczanie i miłosierdzie wzajemnie się uzupełniają jako przejaw ducha miłości. Pewne wartości wyszły z Ewangelii, z kręgu pojęć religijnych, a potem wyraziły się w innych kategoriach, takich jak np. poszanowanie wolności sumienia czy prawa człowieka. Okrężną drogą wartości te wracały do ludzi. Ewangelia potrafi wędrować, inspirując wszędzie do czynienia dobra. Są ludzie, którzy nie mówią o Ewangelii, a potrafią okazywać więcej miłości i zrozumienia niż ci, którzy mają ją stale na ustach.

Niech wiara dojrzewa

Wieczór wigilijny jest zachętą do pogłębienia wiary i nadziei. Tajemnica Chrystusa jest niepodzielną całością. To my przyzwyczailiśmy się przyjmować ją "w odcinkach", cząstka po cząstce, niemal jak w telewizyjnym serialu. I może dlatego po świętach tak szybko gubimy wątek najbardziej istotny. Tymczasem pedagogia Bożej dobroci i cierpliwości wpisuje się zarówno w wydarzenie wcielenia, jak i w ostateczny dramat Chrystusa odrzuconego przez ludzi. Dramat ten to najbardziej przenikliwa diagnoza sytuacji naszego świata. Jest wołaniem o świat lepszy i piękniejszy. Chrześcijanin nie musi "szczebiotać o słodkim dzieciątku Jezus na sianku" (Czesław Miłosz, "Traktat teologiczny"). Jego wiara musi dojrzewać do przyjęcia całej tajemnicy Chrystusa.

Wróćmy do słów przytoczonych na początku: "Objawiła się bowiem wszystkim ludziom zbawcza łaska Boga, która wychowuje nas". Tak wiele łączy nasz ludzki los z wcielonym Synem Bożym, Przyjacielem ludzi, Nauczycielem naszej wiary i nadziei, twórcą mądrości Ewangelii. Trzeba dzielić się tą radością tak, jak dzielimy się opłatkiem w wigilijny wieczór. To nie przypadek, że Betlejem (Bet-lehem), miejsce narodzin Jezusa, znaczy Dom Chleba. To znak, że będąc z Nim, nie zginiemy z głodu. Nie tylko z głodu fizycznego, ale również z głodu sensu własnego istnienia. To przecież tak wiele.

Takie przesłanie skierowane jest do każdego i każdej z nas w czasie Świąt Bożego Przyjścia. Łaskawość Boga niesie zbawienie i cierpliwie nas wychowuje. Jest stałą bliskością pedagogiczną. Jest nią sam Jezus Chrystus, Słowo Wcielone i Jego Ewangelia.

---ramka 558625|strona|1---

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 51-52/2007