Zlikwidować DPS-y!

Janusz Palikot odwiedził jeden z domów pomocy społecznej. W placówce odkrył "ludzi traktowanych jak zwierzęta", zaś w swoim sercu - lewicową wrażliwość.

02.11.2011

Czyta się kilka minut

Z reagowaniem na kolejne "wrzutki" polityka z Lublina jest zasadniczy problem. Za jego medialną "opowieścią" od tygodni podążają skwapliwie i politycy, i dziennikarze - dzień bez Palikota zdaje się dniem straconym, a problemy bez zorganizowanego przezeń briefingu przestają być wyrazistymi problemami.

Tak było i tym razem. Oto poseł-elekt udał się w towarzystwie Piotra Ikonowicza do jednego ze stołecznych domów pomocy społecznej. Odkrywszy, że ludzie tam przebywający mieszkają w urągających godności warunkach, poseł Palikot spontanicznie się oburzył, zrelacjonował swój emocjonalny stan spontanicznie zgromadzonym przed budynkiem dziennikarzom, a następnie zrzekł się czteroletnich uposażeń poselskich, przeznaczając je na cele społeczne.

Cel medialny został osiągnięty. Niejeden obserwator mógł odnieść wrażenie, że problem, nad którym specjaliści głowią się od lat, został odkryty - a następnie rozstrzygnięty - podczas jednego ulicznego briefingu.

***

A jednak nad problemem zasygnalizowanym przez happening Palikota warto się pochylić. Domy pomocy, zwłaszcza miejskie molochy goszczące po kilkaset osób, pozostają od lat wyrzutem sumienia polskiej polityki społecznej. Przeładowanie, brak atmosfery intymności, niedobory personelu, a także - choć przecież nie wszędzie - wypalenie pracowników i zdarzająca się niekiedy w jego efekcie przemoc - to cechy przynajmniej niektórych DPS-ów, placówek przeznaczonych dla osób wymagających stałej opieki (seniorów, niepełnosprawnych, umysłowo chorych).

Co w ich sprawie ma do powiedzenia Palikot? Podczas spotkań z dziennikarzami ogłosił, że jedną placówkę dałoby się utrzymać z miesięcznej pensji prezydent Warszawy; że w stolicy budują się dwa stadiony, podczas gdy pensjonariusze DPS-ów mieszkają w takich, a nie innych warunkach; że receptą na uzdrowienie sytuacji jest zapisanie precyzyjnych standardów jakości DPS-ów, częstsze kontrole oraz wprowadzenie w szeregi personelu prawników. O źródłach finansowania reformy - poza pieniędzmi na stadiony oraz prywatnym portfelem Hanny Gronkiewicz-Waltz - dziennikarze nie usłyszeli.

Nie usłyszeli też w ubiegłym tygodniu wyraźnego głosu przedstawicieli innych partii (zajętych sobą? zmęczonych reagowaniem na występy Palikota?). Choćby przypominającego, że szczegółowe standardy jakości usług w DPS-ach istnieją od dawna; że domy pomocy należy raczej likwidować, niż reformować, bo są drogie i niewydolne; że same placówki, których kondycją oburzył się Palikot, to jedynie wierzchołek góry lodowej - prawdziwe wyzwanie to stworzenie spójnego i odpowiadającego na wyzwania demograficzne systemu opieki nad niesamodzielnymi.

O części potrzebnych rozwiązań nieśmiało mówi się w ministerialnych gabinetach, inne powoli zyskują formę projektów. Chodzi m.in. o przygotowywane przez senatora PO Mieczysława Augustyna (w przeszłości dyrektora jednego z DPS-ów) założenia do ustawy o pomocy osobom niesamodzielnym, przewidujące np. wprowadzenie finansowanych z budżetu miesięcznych bonów pielęgnacyjnych, mających pomóc w opiece domowej nad seniorami wymagającymi stałej opieki.

Wspólny mianownik pomysłów na coraz pilniejsze zmiany to nacisk na wsparcie rodzin osób wymagających stałej pieczy i stworzenie systemu opieki instytucjonalnej, alternatywy dla placówek-molochów (chodzi np. o instytucję dochodzącego do domu opiekuna, którego pensję sfinansowałoby państwo, czy zachęcanie samorządów do tworzenia alternatywnych form instytucjonalnych: tańszych i efektywniejszych ośrodków wsparcia czy dziennych domów pomocy).

"Zlikwidować domy dziecka" - takie hasło przyświecało polskiej polityce społecznej w poprzedniej kadencji. O seniorach i innych grupach wymagających stałej pieczy najwyraźniej zapomniano. Tymczasem analogie między domami dziecka a DPS-ami widać gołym okiem: to instytucje niesprzyjające wychodzeniu ze stanu bezradności, sprzyjające za to patologiom, a do tego drogie (średni miesięczny koszt utrzymania jednej osoby w DPS to dziś ok. 3 tys. złotych).

***

Iluminacja Palikota ma oczywiście kontekst polityczny: szef ruchu własnego imienia staje się problemem już nie tylko dla SLD - kradnie show Platformie, która transferami ludzi lewicy chciała przyciągnąć wyborców o poglądach na lewo od centrum. "Gdzie jest minister Arłukowicz?!" - grzmiał pod domem pomocy Janusz Palikot, i nie ma tutaj wielkiego znaczenia fakt, że sam Palikot w sprawie domów pomocy nie ma niczego do zaproponowania. Po raz kolejny wyznaczył temat rozmowy, do którego politycy będą się musieli odnosić.

Nigdy rzecz jasna dość przypominania: Palikot był już obyczajowym ultrakonserwatystą i gospodarczym liberałem. Teraz z socjalistą Piotrem Ikonowiczem chce naprawiać pełen nierówności świat. Jeśli zajdzie potrzeba, za tydzień zostanie alterglobalistą, za dwa wróci do retoryki liberalnej, by za trzy wraz z "oburzonymi" oburzć się na istnienie kapitalizmu. Jeśli jednak "wrzutki" podobne do tej spod DPS-u przyczynią się do szybkiego opracowania systemu opieki długoterminowej, będzie można posłowi-elektowi przyklasnąć.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz działu krajowego „Tygodnika Powszechnego”, specjalizuje się w tematyce społecznej i edukacyjnej. Jest laureatem Nagrody im. Barbary N. Łopieńskiej i – wraz z Bartkiem Dobrochem – nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Trzykrotny laureat… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 45/2011