Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Co najmniej 55 słoni zmarło z głodu w ciągu ostatnich dwóch miesięcy w Parku Narodowym Hwange w Zimbabwe. To konsekwencja suszy, a także faktu, że w parku, gdzie zwykle żyje 15 tys. osobników, teraz jest ich aż 53 tys. W poszukiwaniu wody i jedzenia słonie i lwy coraz częściej zapuszczają się w pobliże siedzib ludzkich.
Ta wiadomość przebiła się do mediów. Mniej mówi się o kryzysie, który w tym 18-milionowym państwie może zagrozić także życiu ludzi. W minionym tygodniu w Harare, stolicy kraju, ustawiały się kolejki po benzynę, niektóre sklepy zamknięto. Bezpośrednią przyczyną zapaści było opodatkowanie transakcji elektronicznych (w Zimbabwe popularny jest system drobnych płatności przez SMS, tzw. mobile money), ale gospodarka stacza się po równi pochyłej głównie za sprawą wieloletnich zaniedbań z czasów 37-letnich, zakończonych dwa lata temu, rządów Roberta Mugabego (który zmarł we wrześniu).
Na czele państwa stoi teraz Emmerson Mnangagwa, który namawia zagranicę do inwestycji i apeluje o pomoc w spłacie 18 mld dolarów długu. Zachód jest jednak ostrożny, tym bardziej że po wygranych w lipcu przez Mnangagwę wyborach powróciły represje polityczne. ©℗