Zeloci w berberysie

Kiedy chcę się poczuć trochę lepiej kosztem kogoś innego, myślę na przykład o tym, kiedy to nadejdzie nowy raport o stanie czytelnictwa w Polsce.

25.03.2019

Czyta się kilka minut

Chyba już powoli można zacząć się otorbiać inteligenckim poczuciem wyższości, umacniać na swojej ważnej pozycji i patrzeć, jak tam sytuacja dookoła – kto się z kolegów i koleżanek też już mości w kokonie samozadowolenia, że jak co rok wychodzi na to, że mamy rację: Polska to ciemnogród, otacza nas mrok, trzeba wyciągnąć kaganki oświaty i świecić prosto w pysk leniwemu umysłowo narodowi.

Że zbliża się sezon na lament, czuje się już w powietrzu – nadciąga jak zapach berberysu posadzonego na miejskim klombie, który tłumi zupełnie inne smrodliwe wonie na jakieś dwa tygodnie w okresie wiosennego kwitnienia. O czym byśmy pisali, biedni ludzie? Czym my byśmy żyli? Gdyby nie dało się raz na jakiś czas przywdziać inteligenckiej kolczugi i wyruszyć w ten bój, co szczęśliwie nie chce być ostatnim? Inteligent tak rzadko ma okazję poczuć się lepiej od całej reszty społeczeństwa, chwała ci więc, o Biblioteko Narodowa, że dajesz ten wyjątkowy czas festiwalu fałszywej troski o bliźnich, którzy nie chcą nas słuchać, choć przecież to my wiemy najlepiej.

Bo nie tylko o to chodzi, że nie czytają! To jest rzecz jasna kłopot, ale znacznie ważniejsze jest to, że ci, co jeszcze w ogóle coś czytają, robią to wedle swych gustów i potrzeb, a nie wedle gustów i potrzeb naszych. A trudno przecież pozwolić ludziom na to, by się gdzieś dodatkowe, a pełne barachła jakiegoś kanony i listy ukazywały. Na przykład listy bestsellerów, których nie cenimy, póki tam się nasza książka nie znajdzie, choćby na 98. miejscu sprzedaży internetowej. No ale to jest zaszczyt dla listy, nie dla nas, wiadomo.

Jakoś trzeba sobie przecież poradzić z tym paradoksem, który powiada, że w Polsce nie można być jednocześnie pisarzem dobrym i popularnym, no niestety. Więc głowimy się, jak to zrobić, żeby podsuwając ludziom pisarzy naszym zdaniem dobrych, nie zrobić z nich przypadkiem pisarzy popularnych, a zwłaszcza nie daj Boże tych celebrytów literatury, których tak kochamy nienawidzić, bo przecież wtedy automatycznie przestają być pisarzami dobrymi i wtedy krew w piach.

Tymczasem – à propos celebrytów i innych osób łatwych do nienawidzenia – w oczekiwaniu na święto załamywania rąk nad schamieniem narodu otrzymaliśmy prezent od losu. Dwójka stachanowców literatury – Katarzyna Bonda i Remigiusz Mróz – ogłosiła, że od teraz są parą. Niezależnie od tego, czy prawda to, czy sprytny zabieg marketingowy, w naszych okopach zawrzało. Ze zdumieniem pomieszanym z niedowierzaniem czytałam w ostatnich dniach, jak wydarzenie to stało się pretekstem dla różnych ludzi, w tym tych związanych zawodowo z pisaniem, do heheszków i słabo maskowanego poczucia wyższości wobec obydwojga. Śmiechu było co niemiara, a co żart, to doprawdy wart tynfa, w końcu śmiała się tu prawdziwa elita, a nie jacyś tandeciarze-grafomani, których niestety wciąż uparcie kupuje i stawia sobie na półkach prosty ludek. Jakbyśmy czekali na ten pretekst, żeby znowu się poczuć lepszymi cudzym kosztem, w końcu dobrze jest czasem móc w asyście klakierów wylać na kogoś swoją żółć. Bonda z Mrozem nadają się doskonale, ale przecież nie oni jedni, chłopcy i dziewczynki do bicia zawsze się znajdą, tu czyjś mercedes, tam czyjś instagram – powodów jest tak wiele!

Andrzej Kijowski, pisząc o kondycji inteligenta polskiego po stanie wojennym, powiadał tak: „Klasa intelektualistów ma za sobą dwieście lat historii, w trakcie której ciągłym przeobrażeniom ulegał jej obraz idealny, jedno tylko się nie zmieniało: poczucie wyższości. To poczucie wyższości wyrażało się rozmaicie: a to krucjatą uczonych przeciw zabobonowi i ciemnocie, a to poetyckim i sentymentalnym uwielbieniem ludowej mądrości i prostoty, a to artystowską wzgardą dla pospolitości, a to pomysłem rozpoczęcia dziejów człowieka od nowa”.

Chyba zbyt śmiała jest ta propozycja, by może dać ludziom robić to, na co mają ochotę, skoro i tak mają nas w nosie, bo czują, że to całe zatroskane pochylanie się nad nimi czynimy ze wzgardą? Nie – to się nie może udać. Etos inteligenta na to nie pozwoli. Odpowiedzialność za społeczeństwo zbyt wielka jest w nas, byśmy mogli tak po prostu przestać toczyć bekę z popularnych autorów robiących w komercji i w żaden sposób nieaspirujących do niczego więcej. Musimy przecież ratować podupadającą kulturę. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Pisarka i dziennikarka, wcześniej także liderka kobiecego zespołu rockowego „Andy”. Dotychczas wydała dwie powieści: „Disko” (2012) i „Górę Tajget” (2016). W 2017 r. wydała książkę „Damy, dziewuchy, dziewczyny. Historia w spódnicy”. Wraz z Agnieszką… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 13/2019