Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
A gdy spożyli śniadanie, rzekł Jezus do Szymona Piotra: Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie?” (J 21, 15-19). Dziwić może fakt, że w klimacie Palestyny Jezus serwuje śniadanie na ciepło. Ale skoro uczniowie całą noc bezskutecznie trudzili się na łodziach, a o poranku na polecenie Mistrza wyłowili wielkie mnóstwo ryb, nic dziwnego, że byli zmęczeni i należał im się gorący posiłek.
Aby głębiej uchwycić istotę orędzia zawartego w Jezusowym dialogu z Piotrem, który otrzymuje władzę pasterską, warto spojrzeć na pierwszego z apostołów okiem psychologa. Współczesny nurt egzegezy, który odczytuje teksty biblijne w duchu psychologii głębi, uwypukla postawę lęku w wielu zachowaniach Piotra. Nie trzeba szukać daleko. Wystarczy utrwalić – niczym w kadrze aparatu – kilka migawek z ewangelicznych scen, by przekonać się o prawdziwości takiego podejścia.
Migawka pierwsza. „Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie! – A On rzekł: Przyjdź! Piotr wyszedł z łodzi i krocząc po wodzie przyszedł do Jezusa. Lecz na widok silnego wiatru uląkł się i gdy zaczął tonąć, krzyknął: Panie, ratuj mnie!”.
Migawka druga. Cezarea Filipowa, dziś na północy Izraela. Obok rumowiska pogańskich świątyń, zburzonych na kilka wieków, zanim pojawił się tu Jezus, wypiętrza się potężny masyw góry Hermon. W cieniu potężnej skały i przy rozwalonych ołtarzach bożków – według Żydów: demonów – Jezus mówi do Piotra: „Ty jesteś skała, a na tej skale zbuduję mój Kościół i bramy piekieł go nie przemogą”. A potem zapowiada swą śmierć w Jerozolimie. Piotra znów obleciał strach. Możliwe, że będę musiał podzielić los Mistrza – pomyślał. I dlatego stara się Go odwieść od wędrówki ku stolicy. Stara się tak usilnie, że usłyszy: „Zejdź mi z oczu, szatanie, bo jesteś mi zawadą”.
Migawka trzecia. Czwartek przed Paschą. Dziedziniec domu najwyższego kapłana. Zwykła służąca i galilejski rybak ogrzewają dłonie przy ognisku. Trzy razy pada pytanie: „Czy ty nie jesteś jednym z Jego uczniów?”. Nad płomieniami trzy razy rozlega się chrapliwe: „Nie znam tego Człowieka”. Strach sięgnął zenitu.
Mija dokładnie dziesięć dni. Znów płonie ognisko. Konfiguracja postaci nieco się zmienia. Jest Piotr, ale zamiast służącej – sam Jezus. I znów trzy razy pada pytanie.
W języku greckim „agape” oznacza absolutnie czystą, bezinteresowną i wręcz nadprzyrodzoną miłość. „Filia” to miłość czysto ludzka, często pokrewna przyjaźni. Podeszły już Jan ewangelista, choć był Żydem, wyszkolił się nieźle w powszechnej odmianie języka greckiego, zwanej koine. Gdyby chcieć oddać właściwie atmosferę dialogu nad falami Genezaret, brzmiałby on mniej więcej tak:
– Piotrze, czy kochasz Mnie czystą, nadprzyrodzoną miłością?
– Panie, kocham Cię zwykłą, ludzką miłością.
– Zapytam jeszcze raz: czy kochasz Mnie czystą, nadprzyrodzoną miłością?
– Panie, kocham Cię tak, jak potrafię – czysto po ludzku.
– No dobrze. Spróbujmy raz jeszcze: czy kochasz Mnie tak zwyczajnie, po ludzku?
„Zasmucił się Piotr, że mu po raz trzeci powiedział: Czy kochasz Mnie”.
I znów chybiona reakcja. Dlaczego się zasmucił? Czy nie powinien się ucieszyć, że Jezusowi wystarcza taka miłość, jaką nosił w sercu? Nie musi być doskonała. Nie musi być absolutnie czysta. Nie musi być nadprzyrodzona. Wystarcza Mu zwykła miłość, przeszyta strachem, poobijana i pokaleczona. Zraniona i drżąca. Jezus bierze ją w dłonie jak najcenniejszy klejnot. I człowiekowi niedoskonałej miłości – zawadzie! – nie waha się powierzyć misji przewodzenia Kościołowi: „Paś baranki moje”. ©