Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Odkąd sięgam pamięcią, kiedy tylko w powietrzu czuć było ten specyficzny nieco dymny zapach, mówiło się zawsze: czuć zimą!
Gdy byłam mała, dymny zapaszek niosący się znad pobliskich familoków i osiedli domków jednorodzinnych oznaczał ekscytację: pachnie zimą, czyli już zaraz koniec obmierzłej jesieni i pluchy, już zaraz mrozik, śnieg, święta, choinka i prezenty. Można wyjąć schowane na pawlaczu od ubiegłego roku zapomniane już czapki i szaliki, pomyśleć o sankach na górce pod domem, o nartach w Szczyrku i tych wszystkich przyjemnościach, które niosła nam pachnąca dymkiem zima. I w końcu przychodziła, sypiąc obficie śniegiem, który potem jedliśmy w ferworze zabawy. Zwieszała z dachów sople, które lizaliśmy udając, że to lody.
Kto wówczas mógł w ogóle przypuszczać, że wielogodzinne zabawy na czarniawym nieco śniegu to jednak nie „samo zdrowie”, a raczej przeciwnie? Że równie dobrze moglibyśmy jeść kanapki ze smarem albo kąpać się w Rawie na odcinku katowickim?
Kiedy myślę o tym, co przyjęłam do organizmu przez lata ekspozycji na zanieczyszczenie powietrza, jakie na Śląsku w latach 80. i 90. musiałoby najpewniej rozsadzać dzisiejsze narzędzia pomiaru, od razu zaczynam się gorzej czuć. Przypominam sobie wszystkie te niekończące się zapalenia górnych dróg oddechowych, wlokące się miesiącami uporczywe kaszelki, zaskakujące wiosną katary sienne, królicze oczy schnące w kącikach i od razu włączam w pokoju moich dzieci oczyszczacz powietrza, który ponoć ma wciągać cały warszawski syf w swe filtry. Ale szczerze wątpię, że wciągnie.
Piszę te słowa w piątek – gdy z placu Bankowego pod Pałac Prezydencki w Warszawie rusza kolejny protest Młodzieżowego Strajku Klimatycznego. Oni – w przeciwieństwie do nas w ich wieku – już wiedzą, że jest dramatycznie źle i że to właściwie tylko nasza wina. Może jednak nie wiedzą tego politycy opozycji – niektórzy europosłowie z PO, którzy zagłosowali właśnie przeciw rezolucji Parlamentu Europejskiego ogłaszającej „klimatyczny stan wyjątkowy”, ramię w ramię z czyniącymi sobie wciąż ziemię poddaną kolegami z PiS albo wstrzymali się od głosu (chociaż jednocześnie, jak zapewnili, popierają osiągnięcie neutralności klimatycznej Europy do 2050 r. i głosowali za inną rezolucją w tej sprawie).
Może po prostu lubią ten zimowy aromacik spalenizny? Może też im się kojarzy głównie z choinką i karpiem w galarecie? Może akurat szczęśliwie w ich rodzinach nikt nie cierpi z powodu zanieczyszczenia powietrza, a – przyznajmy to – odległy geograficznie problem topnienia lodowców stanowi ma dla nich mniejsze znaczenie niż doraźne interesy?
W wydanej niedawno książce „Smog. Diesle, kopciuchy, kominy, czyli dlaczego w Polsce nie da się oddychać” Jakub Chełmiński w przystępny, rzetelny i klarowny sposób tłumaczy czytelnikom, o co właściwie chodzi z tym zanieczyszczeniem. Pisze na przykład, że lekarze z całego świata łączą zanieczyszczenie powietrza z coraz bardziej powszechnymi alergiami. „Profesor Mieczysław Obtułowicz, nestor polskiej alergologii, na początku dwudziestego wieku pisał o alergii i astmie jako o rzadko występujących problemach. Minęło ledwie sto lat i są one już powszechne. (...) To, czym oddychamy na co dzień, ma wpływ na to, w jakim stanie jest błona śluzowa naszego układu oddechowego. Zanieczyszczenie powietrza powoduje, że tworzy się w nim permanentny stan zapalny. Organizm reaguje na substancje dostające się do niego wraz z powietrzem i broni się przed nimi. Jeśli pyłek trawy trafia na błonę śluzową zmienioną zapalnie, jest opacznie interpretowany przez układ immunologiczny jako silniejszy bodziec, niż nim jest w rzeczywistości. Co więcej pyłek traw w mieście ma na sobie powbijane szkodliwe substancje: tlenki azotu, siarki, węglowodory aromatyczne. Jest jak granat wybuchający na błonie śluzowej i stymuluje układ immunologiczny do silniejszej obrony” – powiada cytowany w książce Piotr Dąbrowiecki, lekarz alergolog, prezes Polskiej Federacji Stowarzyszeń Chorych na Astmę, Alergię i Przewlekłą Obturacyjną Chorobę Płuc.
A przecież polski smog to tylko jeden z wielu problemów wynikających z krótkowzroczności ludzi. Dzieciaki drące się teraz pod Pałacem Prezydenckim w przeciwieństwie do mojego pokolenia mogą nam, dorosłym, powiedzieć: oszukaliście nas, dziady! Moi rodzice wypuszczając nas w XX wieku na „świeże powietrze” nie wiedzieli, jak bardzo dużą krzywdę nam wyrządzają. Dziś trudno udawać, że się nie wie. No, chyba że się jest politykiem i ma się moc sprawczą, by wszystko zmienić. Więc może pierwszą zmianą powinna być zmiana tych pachnących nieświeżo polityków. OK, boomers? ©