Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W ostatnim tygodniu dane mi było przepiękne doświadczenie.
Prowadziłem po Ziemi Świętej pielgrzymkę zorganizowaną przez Braterstwo Chorych i Niepełnosprawnych – 39 „niepełnosprawnych” (w większości na wózkach) i 46 „sprawnych”. Oba słowa zapisuję w cudzysłowie, gdyż jeszcze raz z całą ostrością mogłem zobaczyć, że sprawność człowieka nie sprowadza się do jego mięśni. Jest natomiast przede wszystkim sprawnością serca; a tej nasi „niepełnosprawni” Bracia i Siostry dali nam, niemal na każdym kroku, lekcję niewyobrażalną.
Byliśmy m.in. w Betlejem, odprawialiśmy Eucharystię na Polu Pasterzy. Czytaliśmy fragment rozdziału 2. Łukaszowej Ewangelii: „I ten [będzie] wam znak: znajdziecie Niemowlę… leżące w żłobie” (w. 12). Jezus leżący w żłobie nie jest wcale łatwym znakiem – niezależnie od tego, jak dalece go oswoiliśmy. Jest znakiem wymagającym uporczywej i pogłębionej refleksji. I konsekwentnej decyzji. Przykładem takiej refleksji jest w tamtej scenie Maryja, która „zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu” (w. 19). „Zachowywała” – gdyż nie od razu wszystko rozumiała. Nie rozumiejąc jednak nie rezygnowała, przeczuwając i mając w sobie pewność co do ważności tego znaku. Równocześnie wszystko, co widziała, rodziło znaki zapytania. Miało się wręcz nijak do obietnicy otrzymanej dziewięć miesięcy wcześniej, podczas Zwiastowania: oto Ten, który miał być wielki, i który miał otrzymać tron swego ojca, Dawida, właśnie nie gdzie indziej, tylko w mieście Dawida – Betlejem – został odrzucony. Zamiast tronu dostał żłób! Bo zabrakło dlań miejsca w gospodzie. W domu Pradziada. Wśród swoich, we własnej rodzinie…
Jeszcze trudniejsza do przetrawienia jest duchowa/alegoryczna warstwa tego tekstu. Ojcowie Kościoła lubili mówić o żłobie jako symbolu grzechu! Do czego bowiem wraca każde zwierzę? Jasełkowy wół i osioł wcześniej czy później wraca zawsze do żłobu. A do czego wraca człowiek? Niestety, wcześniej czy później wracamy do swojego grzechu. Czasami wręcz jesteśmy do niego przywiązani; zmagamy się z nim, chcielibyśmy się od niego uwolnić, ale on nas „trzyma”, nieraz powracając do nas gorzką czkawką po latach. Grzech – żłób. Jezus złożony w tak rozumianym „żłobie” – oto dopiero nieoczywisty znak. Święty, Święty, Święty Bóg! Jak może leżeć w pośrodku naszego/mojego grzechu? Czyż Boga nie powinno się raczej szukać w świątyni? W Miejscu najświętszym? Dlaczego Bóg wybiera żłób, a nie świątynię? Dlaczego nie pozwoli się zamknąć w „kościółku” (choćby w tabernakulum), lecz chce być położony w samym środku mojego grzechu?
Odpowiedź jest pewnie taka: w świątyni to Bóg otrzymuje chwałę. Bóg objawiony w Jezusie Chrystusie nie szuka jednak swojej chwały, lecz mojego zbawienia. Nie interesuje Go własna chwała wyśpiewywana Mu w miejscu dla Niego zarezerwowanym; interesuje Go moje wyzwolenie. I wewnętrzna przemiana.
Tego nie idzie pojąć inaczej niż sercem. Maryja ma rację: rozważa to wszystko w swoim sercu. ©