Zadanie wykonane

Poświęcona muzyce brytyjskiej Wratislavia udowodniła, że stereotypy pokonywać trzeba nie tylko wobec kulturowych peryferii.

16.09.2008

Czyta się kilka minut

Spójrzmy chociażby na "Sen Gerontiusa" Sir Edwarda Legara - oratorium, które zainaugurowało festiwal. Monumentalna partytura, przeznaczona na troje solistów, chór i orkiestrę symfoniczną, uznawana często za gorszą kopię dzieł Wagnera i Ryszarda Straussa, pod batutą Jacka Kaspszyka okazała się kompozycją melodycznie wyrafinowaną, ciekawą harmonicznie, o rozsądnie zakrojonej formie, uważnym rozłożeniu kulminacji, kolorystycznie subtelną, w wyrazie wręcz intymną. Skupione i ciepłe brzmienie coraz lepszych muzyków Filharmonii Wrocławskiej oraz intensywne w barwie quasi-liturgiczne ustępy śpiewaków krakowskiego Chóru Polskiego Radia i Hallé Choir tworzyły świetną bazę dla szlachetnego, ciemnego głosu Jane Irwin, młodzieńczo niewinnego tenora Allana Claytona i mniej zachwycającego Jonathana Lemalu.

Niezgorzej zabrzmiały ody poświęcone świętej Cecylii, patronce muzyki. Wprawdzie zarówno w "Welcome to all the Pleasures", jak "I Hail, bright Cecilia!" Purcella Gabrieli Players nie zachwycili surowym, oschłym, pozbawionym wibrata dźwiękiem smyczków i dość karykaturalnym miejscami frazowaniem, jednak słodka, pastoralna barwa obojów i fletów, a także miękka intonacja waltorni nie mogły nie zachwycić. Sprawdziła się ponadto intuicja wokalna ­McCreesha, brytyjskiego dyrektora festiwalu. Powierzenie partii solowych Amy Garson i Richardowi Butlerowi w arcydziełach angielskiego baroku było posunięciem znakomitym, a fantastycznie wyrównany, znakomicie prowadzący polifoniczne przeprowadzenia, lekko i z wdziękiem stawiający skomplikowane współbrzmienia Gabrieli Consort szczególnie pięknie wykonał "Hymn to St Cecila" Benjamina Brittena.

W pieśniarskiej twórczości Brytów sprawdził się doskonale Mark Padmore. Znany z błyskotliwych interpretacji Bachowskich Pasji, w pozornie prostych, bezpretensjonalnych, sięgających do folkloru "Ten Blake Songs" Ralpha Vaughana Williamsa i odwołujących się do najlepszych osiągnięć pieśniarskich Starego Kontynentu "Winter Words" Brittena pokazał, że z powodzeniem może konkurować z młodymi tenorowymi wilczkami. Naturalna emisja głosu, panowanie nad frazą, zniewalające piano i przeszywające dramatyzmem forte - to ledwie kilka atutów śpiewaka, które wspierali oboista Nicholas Daniel i pianista Julius Drake.

O ile zeszłoroczny program festiwalu koncentrował się głównie na muzyce dawnej, w tym roku sporo było dzieł współczesnych. Kompozytorem wyjątkowo silnie reprezentowanym był James MacMillan. Niestety, kantata "Seven Last Words­ from the Cross", którą pod dyrekcją kompozytora sprawnie wykonała Sinfonietta Cracovia i wzmocniony głosami Gabrieli Consort Chór Filharmonii Wrocławskiej, otarła się o muzyczny kicz. Banalnie rzewne frazy smyczków, napuszone harmonicznie chorusy, liczne zapożyczenia z innych dzieł pasyjnych i sztucznie pompowany nastrój misterium ostro zgrzytały w programie festiwalu. Szkoda, że wybór McCreesha padł na Szkota. Ziemia brytyjska wydała przecież sporo wybitnych kompozytorów, nadających ton w muzyce współczesnej, by wymienić tylko takie nazwiska, jak Birtwistle, Ferneyhough, Finnissy, Harvey...

Zeszłoroczna prezentacja Bachowskich kantat przez Sir Johna Eliota Gardinera i jego zespoły była przeżyciem mistycznym. W tym roku muzykę lipskiego kantora przedstawili Ton Koopman i Amsterdam Baroque Orchestra & Choir. I było to wydarzenie równie istotne, choć o innym ekspresyjnym ładunku. Bach Holendrów był po niemiecku porządny, bez agogicznych szaleństw i zbytecznych dynamicznych kontrastów, z zachowanymi proporcjami, bezbłędnie zrealizowany, do bólu precyzyjny. Można by go zamknąć w szkatułce, postawić na półce i podziwiać. Nieskazitelnie intonowane arie Johannette Zomer, jej zjawiskowe crescendo, które wypełniało każdy zakamarek kościelnej przestrzeni, doskonale pasowały do retorycznie bezbłędnych recytatywów Klausa Mertensa. I tylko chór był miejscami zbyt ociężały, świetnie wykonując chorały, gorzej odnajdując się w polifonicznej fakturze.

Jednak najbardziej oczekiwanym kontrapunktem do muzyki angielskiej było prawykonanie "Pasji wg św. Marka" Pawła Mykietyna. Utytułowany i lubiany przez publiczność i krytykę kompozytor po raz pierwszy odwołał się do tematyki religijnej. Ale zrobił to w sposób szczególny, bo w ewangelicznej historii odkrył siebie. Sporo tutaj wątków autobiograficznych, niezwykle osobista próba rozliczenia się z burzliwą przeszłością, młodzieńczymi fascynacjami, analiza własnego cierpienia i ciężkiej choroby, wreszcie osobliwe podjęcie tematu samotności - tej ludzkiej i artystycznej.

Dramaturgicznie utwór przypomina spektakle Krzysztofa Warlikowskiego, owe przejmujące obrazy retrospektywne, w których zaburzona jest chronologia znanych wydarzeń, czasy historyczne nakładają się na siebie, mnożą się postaci i przecinają wątki. Mykietyn rozpoczyna dzieło tragedią jednostki, ukazuje dramat samotnego, opuszczonego, konającego Chrystusa, a wieńczy partyturę zdradzieckim pocałunkiem Judasza.

Całość jest utkana z dźwięków delikatnych, szklistych akordów, zanurzona w mikrotonach, brzmieniach flażoletowych, ze specyficzną aurą podanego w języku hebrajskim tekstu, ale wiele tutaj jest autocytatów i fragmentów o dużej ekspresji. Jak choćby dramatyczna wokaliza Chrystusa zakończona rozpaczliwym "Wykonało się!" w części pierwszej, melancholijny chorał chłopięcego ansamblu w ustępie drugim, brutalne wtręty kapeli rockowej i poruszający zaśpiew saksofonu podczas sądu Piłata i hoketowe łkanie Jezusa w części przedostatniej.

Znamienne, że partię Chrystusa powierzył twórca mezzosopranowi (fenomenalna Urszula Kryger). Partię Judasza również realizuje kobieta, ale o białym głosie, prostym, dziewczęcym, a jednocześnie zmysłowym (Katarzyna Moś). Słowa Piłata wypowiadał Maciej Stuhr - niestety, z nieznośną manierą, oderwaną od konwencji dzieła. Wśród wykonawców znaleźli się jeszcze soliści Warszawskiego Chóru Chłopięcego, wokaliści Cantores Minores Wratislavienses oraz orkiestra Aukso pod batutą Marka Mosia.

***

Rozbudowane dzieła symfoniczno-wokalne w kościołach, spektakularne fajerwerki na Ostrowie Tumskim, barokowa twórczość chóralna i XX-wieczne pieśni solowe, wreszcie muzyka kameralna i solowa... "Melduję wykonanie zadania" - takie słowa po koncercie finałowym mógłby brytyjskiej królowej przekazać Paul McCreesh.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Muzykolog, publicysta muzyczny, wykładowca akademicki. Od 2013 roku związany z Polskim Wydawnictwem Muzycznym, w 2017 roku objął stanowisko dyrektora - redaktora naczelnego tej oficyny. Stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”.

Artykuł pochodzi z numeru TP 38/2008