Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Kwestia parytetu powraca od kilku lat, budząc rozmaite reakcje. Tym, co wyróżnia obecną dyskusję, jest fakt, że po raz pierwszy tak wielki odsetek społeczeństwa (ponad 60%) i polityków deklaruje poparcie dla regulacji gwarantującej równouprawnienie wyborcze. Na tle tego entuzjazmu społecznego wyraźniej brzmią głosy krytyczne, tym bardziej że niektóre z nich wypowiadane są przez kobiety. Według sygnatariuszek listu otwartego, który oprotestowuje ten pomysł, parytet sankcjonuje nierówności społeczne, dowodzi, że kobiety bez pomocy ustaw nie poradzą sobie ani w polityce, ani w innych sferach życia publicznego. Autorki zaznaczają przy tym, że dyskryminacja jest w Polsce ciągle obecna, jednak należy z nią walczyć innymi środkami. Niestety nie proponują żadnych alternatywnych rozwiązań.
Uważam, że parytet w żadnym razie nie sankcjonuje nierówności, lecz zwraca uwagę społeczną na poważny problem, z którym jak do tej pory nie uporaliśmy się ani kulturowo, ani politycznie. Mimo zapisów konstytucyjnych o równości wszystkich obywateli, mamy w Polsce głęboko zakorzeniony szowinizm, który zamyka kobietom - często lepiej wykształconym i przygotowanym do pełnienia funkcji publicznych - drogę do kariery politycznej (i nie tylko). Krytycy podkreślają, że dyskryminacja ma źródło nie w polityce, lecz w tradycyjnej strukturze polskiego społeczeństwa, dlatego parytet jest środkiem zastępczym, który zamiast leczyć, jedynie miejscowo znieczula. Nie przemawia do mnie ten argument. Dzięki temu, że parytet dotyczy właśnie sfery politycznej, która koncentruje uwagę społeczną, może być doskonałym narzędziem walki o równouprawnienie. Jako fakt prawno-polityczny będzie oddziaływał na świadomość obywateli i stanie się jednym z czynników wpływających na zmianę tradycyjnych wyobrażeń na temat podziału ról społecznych.
Warto zaznaczyć, że wprowadzenie parytetu nie narzuca wyborcom - jak sugerują jego przeciwnicy - obowiązku wybierania określonej płci, lecz zobowiązuje partie polityczne do stworzenia odpowiednich warunków wszystkim, którzy chcą ubiegać się o miejsce w ławach sejmowych.