Z Unią przeciw Łukaszence

Na początek dwa obrazy. Pierwszy z 1989 r.: był sierpień, w Warszawie trwały obrady nowego parlamentu. Pojechałem w Beskid Niski. Dziś ten region odżywa (są turyści, odnawia się świątynie i cmentarze z 1915 r.). Wtedy była to pustynia. Szliśmy doliną, w której na miejscu zniszczonej w Akcji Wisła wsi Czarne stały tylko ruiny cerkwi, cmentarz i bacówka górali z Podhala, którzy latem wypasali owce. Bacowie siedzieli przed szałasem wokół radia: słuchali, w skupieniu i milczeniu, obrad Senatu.

24.10.2004

Czyta się kilka minut

W Polsce działo się wtedy wiele, ale to ten obraz tkwi w pamięci jako mały symbol końca - i początku - ważnego etapu polskiej historii. Rok później, latem 1990 r., znalazłem się w górach ukraińskiej Czarnohory, które w międzywojennej Polsce były popularne jak Tatry (a i dziś wędruje po nich sporo wycieczek z Polski). Gdy weszliśmy do wsi Worochta, przywitał nas głos ukraińskiego spikera Radia Wolna Europa z nastawionego na pełny regulator odbiornika. Kiedyś za słuchanie RWE można było trafić do łagru na 25 lat. Wtedy, w 1990 r., istniał jeszcze ZSRR. Ale ta na pozór banalna scena w Worochcie uświadamiała, że kolos stracił zęby. Że to, znowu, koniec i początek Historii, tej ukraińskiej.

Bo kiedy 15 lat temu zaczynała się Jesień Ludów i wraz z nią upadek drugiego głównego systemu totalitarnego XX w., naprawdę wydawało się, że w tej części świata zapanuje, prędzej czy później, demokracja. Fala wolności zdawała się docierać do Kijowa, Mińska, Moskwy - kto w 1990 czy 1991 r. był w którejś z tych stolic, ten pamięta nastrój może nie euforii, ale jednak czegoś nowego. I poczucie wspólnoty losu.

Dziś to przeszłość. Fala zatrzymała się na Bugu. W Moskwie rządzi prezydent-autokrata, w Kijowie zasiądzie najpewniej prezydent otwarcie popierany przez Kreml. Na Białorusi sfałszowano właśnie referendum, którym prezydent-dyktator zapewni sobie rządy na wiele lat. Tu nie ma miejsca na złudzenia ani nadzieje. Jest za to pytanie: jaką politykę Polska powinna prowadzić wobec Łukaszenki? Otóż, poza sprawami o charakterze doraźnym, które można załatwić własnymi siłami (jak sprawa reaktywowania białoruskiego radia “Racja", które nadawało z terenu Polski, aż w 2003 r. zamilkło, bo zabrakło mu pieniędzy), skonstatujmy rzecz zasadniczą: od 1 maja Polska jest w Unii Europejskiej, w której trwa właśnie dyskusja - w Polsce niemal niezauważona - o tym, jak powinna wyglądać polityka wschodnia Unii. To na tym właśnie forum Polska, z jej bagażem doświadczeń, powinna (także głosami naszych ludzi w Brukseli i Strassburgu) domagać się, by Europa nie spisała na straty Białorusinów i Ukraińców. Kiedyś pomagano nam - dziś powinniśmy spłacać ten dług.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, kierownik działów „Świat” i „Historia”. Ur. W 1967 r. W „Tygodniku” zaczął pisać jesienią 1989 r. (o rewolucji w NRD; początkowo pod pseudonimem), w redakcji od 1991 r. Specjalizuje się w tematyce niemieckiej. Autor książek: „Polacy i Niemcy, pół… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 43/2004