Z ukosa

Magris nie szanuje podziału na fikcję i fakt, nie ofiaruje łatwego czytania, nie trzyma się tradycyjnie przyjętych rozmiarów powieści i innych tekstów, niepokoi nas swoją nieprzewidywalnością, erudycją, płodnością...

16.06.2009

Czyta się kilka minut

Claudio Magris /fot. Thomas Laisne / Corbis /
Claudio Magris /fot. Thomas Laisne / Corbis /

Niedawno obchodził 70. urodziny, urodził się bowiem 10 kwietnia 1939 r. w Trieście. Jest to miasto, z którym związana jest najwcześniejsza historia jego życia i w którym przebywa teraz: tam skończył szkoły i, po dłuższej przerwie, wrócił, by uczyć na uniwersytecie. Jednak jego osobowość artystyczna i intelektualna ukształtowała się także w styczności z innym miastem - Turynem. To tam udał się na studia, a po ich skończeniu rozpoczął karierę akademicką. Oba te miasta są niezbywalną częścią jego biografii.

Dwa miasta

Europejskie miasta, nawet te, które przynależą do tego samego państwa narodowego, potrafią bardzo się różnić, szczególnie we Włoszech, gdzie najdłużej rozwijały się jako osobne państewka z odmiennym językiem, tradycją polityczną, kuchnią i kulturą. Triest znajduje się na północno-wschodniej granicy dzisiejszych Włoch i jest wychylony w kierunku Bałkanów. Mimo czystek etnicznych II wojny światowej jest to miasto do dziś wielojęzyczne, z silnymi wpływami kultury weneckiej i tzw. żywiołów słowiańskich, z wieloma śladami długiej przynależności do monarchii austro-węgierskiej. Jego najbardziej znanymi mieszkańcami byli pisarze i poeci: Umberto Saba, Italo Svevo, James Joyce, Jules Verne, a teraz Claudio Magris.

Inny jest duch Turynu, pierwszej stolicy zjednoczonych Włoch, a dzisiaj, po Rzymie i Mediolanie, najważniejszego miasta Italii. Jego oblicze skierowane było nie ku Bałkanom, a ku Francji: to miasto dynastii sabaudzkiej, dziś przemysłowe, zdominowane przez wielkie rody Agnellich, Einaudich i Olivettich. Cechował je silny ruch antyfaszystowski, tradycja demokratycznego socjalizmu i demokratycznego liberalizmu, którego bohaterami byli Antonio Gramsci i Piero Gobetti. W Turynie działał także filozof Norberto Bobbio i ogromna liczba przeważnie niespokrewnionych ze sobą, a wybitnych Levich: antyfaszysta Mario Levi, pisarze Primo Levi i Carlo Levi, który był także malarzem, noblistka Rita Levi-Montalcini i pisarka Natalia Ginzburg, córka profesora chemii Giuseppe Leviego.

Przeczytaj recenzje książek Magrisa w rubryce "Wśród książek". Kliknij...

Te dwa miasta wymierzają dwie strony, dwa bieguny działania Magrisa: jeden to zaangażowanie obywatelskie, drugi - powieściopisarstwo. Formacji turyńskiej przypisałabym ciągłość i powagę zainteresowania Magrisa polityką - był nawet senatorem we włoskim parlamencie. Zawsze wypowiadał się, i robi to do dzisiaj, o sprawach, które zaprzątały jego współobywateli. W 2006 r., na przykład, ukazała się jego książka "Historia nie jest skończona" z podtytułem "Etyka, polityka, sekularyzm", niedawno Magris dyskutował publicznie temat eutanazji. Triest natomiast jest miejscem, z którego wywodziłabym jego twórczość artystyczną, szczególnie tę jej część, która oparta jest na pamięci. Nie jest to pamięć dosłownie albo wyłącznie autobiograficzna: Magris obecny jest w swych powieściach i esejach, ale to nie on jest ich tematem. Jego pamięć jest pamięcią miejsca czy raczej miejsc, pamięcią języków, biografii i sposobów życia, pamięcią przeszłości, której nie ma już kto pamiętać. To pamiętanie jest działaniem kogoś, kto wyrósł na pogranicznych ziemiach byłego imperium. Te miejsca, biografie, języki nie należą tylko do Triestu, ale to Triest i jego okolica przygotowały Magrisa do jego późniejszych peregrynacji po Europie i po jej przeszłości. Pisarz wyruszył z Triestu i już się nie zatrzymał.

Narracja i nauka

Cała twórczość Magrisa odwołuje się do badań historycznych, do czegoś, co można by nazwać poszukiwaniem faktu, konkretu, naukowością. Ta naukowość zderza się jednak z wolnym duchem narracji, z napięciem wyobraźni, która inspiruje się historią, ale nie chce być przez nią ograniczona. Claudio Magris jest intelektualistą, ale także powieściopisarzem. W jego pierwszej książce (1963 r.) żywioł faktu dominował nad żywiołem fikcji literackiej, książka ta, zatytułowana "Mit habsburski w nowoczesnej literaturze austriackiej" odbiła się ogromnym echem, szczególnie w Niemczech i Austrii, a jej sukces był także niezwykle ważny dla naszej części Europy. Mit Austro-Węgier jako miejsca i epoki względnie spokojnego współistnienia wielu europejskich narodów został skompromitowany, zrujnowany przez nazizm i przez syna Austrii, Adolfa Hitlera. Magris odrestaurował ten mit czy raczej odzyskał dla nas tę historię. W II połowie lat 80. została ona dobrze spożytkowana przez emigrantów z krajów satelitarnych imperium sowieckiego. Milan Kundera pisał wtedy o "porwanej Europie", wymieniając jako jej obywateli Franza Kafkę, Josepha Rotha czy Roberta Musila, czyli bohaterów "postimperium" Magrisa. "Postimperium", bo Magrisowska, odrestaurowana Mitteleuropa jest jej "życiem po śmierci", czyli postmaterialną krainą bez granic i bez limitów czasowych.

Przeczytaj recenzje książek Magrisa w rubryce "Wśród książek". Kliknij...

Wiek XIX i XX to okres ostrego konfliktu między dwoma modelami państwowości: imperialnym i narodowym. Wrażliwość Magrisa wywodzi się z okresu późnego, osłabionego imperializmu austro-węgierskiego. Paradoksalnie, okres późnego imperializmu dawał pisarzowi więcej wolności niż państwowotwórcze powinności wobec narodu i obowiązki patrioty. Egzystencjalna sytuacja mniejszości, marginalności bywała bardziej płodna w osłabionym imperium niż w państwie narodowym. Dlatego terytorium, po którym porusza się Magris, to kraina otwarta, ale jednocześnie pełna szczegółu i konkretu.

Rzeka wielu dusz

Jego wielka i powszechnie podziwiana książka "Dunaj" jest podróżą po śladach, wydobywa to, co zatarte, zagłuszone. Gatunkowo "Dunaj" to połączenie eseju, historii, drobnych opowieści, dziennika podróży, a także czegoś na kształt wyznań. Magris podróżuje wzdłuż jednej z najważniejszych europejskich rzek, tej, która jest sercem Europy Środka; wchodzi do kawiarni, katedr i kościołów, zwiedza pałace i piekarnie, zjada właśnie zakupione rogaliki, ale tak naprawdę spotyka tam przeszłość. Nie jest to przeszłość martwa, nieruchoma, zachowana jak mucha w bursztynie. Wręcz przeciwnie: jego podróż przywraca do życia osoby, zamiary, idee i zdarzenia, o których nie wiedzieliśmy albo już nie myśleliśmy. Uderza w niej różnorodność, rozmaitość, różnica. Pojęcie Mitteleuropy jest łączące, a więc pozwala rekonstruować dzieje, na które składa się wiele historii, tradycji, literatur.

"Dunaj" zaczyna się emblematycznie (a jest to tylko jeden z początków tej książki), szukaniem źródeł rzeki. I od razu natykamy się na dwie, konkurujące ze sobą wersje prawdziwego jej początku. Nic nie jest definitywne, a więc także nic nie jest odrzucone. Brak definitywności nie jest niejasnością czy zagmatwaniem, jest przezwyciężany przez opowieść; narracja pozwala na współistnienie dwóch, trzech, czterech źródeł. W "Dunaju" nie ma wyłączności, przykładem niech będzie mała sekcja zatytułowana "Bissula". Sekcja ta - bo "Dunaj" jest zbudowany z fragmentów - poświęcona jest kobiecie opisanej przez Rzymianina Ausoniusza, za którym podążyła z Germanii do rzymskiej kolonii w dzisiejszym Bordeaux.

Bissula nie porzuciła swej germańskiej tożsamości, dodała do niej nową, rzymską osobowość, wzbogaciła tę pierwszą o nową duszę. Magris, mówiąc o "Dunaju", stwierdził, że podróżnik, zagłębiając się "w pokłady czasu, czuje, jak gdyby stawał się wielością". "Dunaj" jest takim właśnie dodawaniem, wzbogacaniem duszy o duszę.

Przeczytaj recenzje książek Magrisa w rubryce "Wśród książek". Kliknij...

"Dunaj" to także skład staroci, antykwariat, księgarnia, biblioteka, przegląd miejsc połączony osobą zwiedzającego. Ale najważniejszym wymiarem tej książki są spotkania z ludźmi. Kogo tu nie ma?! Jest Tołstoj i Napoleon, Freud, Einstein, Kafka, Owidiusz. Magris nie tyle zwiedza naddunajskie tereny, co odwiedza ludzi, którzy tu kiedyś bywali. Wybrzeża Dunaju zamieszkują osoby sławne, ale także dziwacy, zapoznani pisarze, nieszczęśliwe kobiety. Nie tylko "mistrzowie" i autorytety interesują Magrisa: jego uwaga skierowana jest na miejscową specyficzność. Każde miejsce to "tutaj", każda osoba staje się na chwilę centrum świata.

Nie jest to pejzaż usiany świętymi. Mieszkali tu także albo rodzili się najgorsi hitlerowscy przestępcy. Magris - pisarz-moralista - idzie śladami Eichmanna, Mengele, Rudolfa Hoessa, a także Céline’a i innych faszystów. Wspomina też stalinistów, bo część podróży przechodzi przez kraje objęte wówczas komunizmem. Dużo pisze o Żydach, byłych mieszkańcach obu stron tej rzeki. Większość osób czy osobistości, które na tych brzegach spotyka, należy już do przeszłości. Głównie jednak przywołuje autorów książek, tak jakby byli członkami jego rodziny - cechu pracowników słowa. Co ciekawe: streszcza, omawia ich słowa, ale z reguły ich nie cytuje. Jak u Flauberta, często nie jest wiadomo, gdzie się zaczyna i gdzie kończy cytat, mowa innych jest zaabsorbowana, przetworzona przez narrację odautorską. Magris wtapia słowa innych do swojej mowy, do swojego obiegu słów, ale zawsze pozostawia ślady stylu wypowiedzi, którą przytacza czy streszcza. Jest to kontrolowana wielogłosowość świata przetopionego przez czas, a także tego, który śmiga przed naszymi oczami.

W przeciwieństwie do baedekera, dziennik podróży - a takim jest po części "Dunaj" - jest formą literacką pozbawioną centrum, albo, mówiąc inaczej, pozbawioną hierarchii. Dom przydrożny może być równie ważny co pałac królewski, spotkany włóczęga więcej może nam powiedzieć niż zasłużony dygnitarz. Dwa miasta, z których pochodzi Magris - Triest i Turyn - jak dwa bieguny sytuują się po dwóch przeciwnych stronach północnych Włoch. Ale świat Magrisa nie znajduje się między tymi dwoma biegunami. Ten teren idzie w głąb, na boki, ponad i poniżej. Środek ciężkości znajduje się w każdym miejscu, w którym przebywa właśnie podróżny, a z nim razem czytelnik. A to znaczy, że nie ma centrum, nie ma głównych postaci, nie ma też równorzędności, bo teren nie jest moralnie czy politycznie "płaski". Każdy ma swój świat, każde miejsce jest małym uniwersum, niezamienialnym na nic innego. Każdy głos jest inny, i każdy jest ważny.

Przeczytaj recenzje książek Magrisa w rubryce "Wśród książek". Kliknij...

W kręgu przyjaciół

Tego rodzaju perspektywa pozwala na specyficzne spojrzenie na ludzi i historię. Jest to spojrzenie "z ukosa". Obecne jest ono już w "Dunaju", choć, posługując się mapą, autor wydaje się spoglądać na świat z góry. Ale narrator trzyma się tu ziemi. Perspektywę "z ukosa" zobaczyć można wyraźniej w innym tekście Magrisa, w jego krótkiej powieści "Inne morze". Powieść ta także jest oparta na faktach i historycznie istniejących ludziach, ale inna jest tu literacka persona, której oczami oglądamy rzeczywistość. W "Dunaju" narratorem jest literacka postać "Magris", w "Innym morzu" bohaterem, którego świadomość rządzi narracją, jest Enrico Mreule, tu także postać literacka, ale oparta na kiedyś istniejącym mieszkańcu Gorycji, szkolnym przyjacielu Carla Michelstaedtera, wybitnego filozofa i malarza, który zmarł śmiercią samobójczą w roku 1910, w wieku zaledwie 23 lat. Magris planował powieść o Michelstaedterze, ale w końcu przedstawił go nam "z ukosa", jako cień odbity w życiu oddanego przyjaciela, widoczny w okruchach jego pamięci, fragmentarycznym wspominaniu oczu czy uśmiechu, wspólnych wieczorów spędzonych także z Nino Paternollim, trzecim z przyjaciół, na rozmowach i lekturach. Wobec roli, jaką odegrała twórczość Michelstaedtera, Mreule jest osobą marginalną. Ale, co może nie mieć znaczenia, rodzina Mreule była spokrewniona z Magrisami, i, co ważniejsze, jego całe życie - takie, jakim go przedstawia Magris - jest służbą przyjaźni.

Michelstaedter wierzył, że Mreule żyje życiem idealnym, życiem tu i teraz, bez kompromisów i retorycznych wybiegów, bez złudzeń i planów na przyszłość, które sprawiają, że chwila obecna nie ma treści. I Enrico żył tak, życiem zredukowanym, ograniczonym, wiernym swemu przyjacielowi, choć bez deklaracji wierności. Przyjaciele, jak napisał Kundera, potrzebni są po to, by pamiętać, kim się jest i kim się było. Carlo i Nino umarli bardzo wcześnie, a Enrico, pamiętając o nich, pamiętał także, kim jest sam. Jego wyrzeczenia nie były dla niego trudne, nie były nawet wyrzeczeniami. Chodził boso, jadł mało, głównie przebywał sam. A gdy umarł, nikt tego nie odnotował.

Rekonstrukcja życia Enrico oparta jest na dokumentach, listach i na pamiątkach, które Magris znalazł w kufrze pozostałym po Mreule. Być może Magris nie chciał się dać zniewolić regułom historycznej biografii, być może za mało miał faktów, by zredukowane, fragmentarycznie dostępne życie Mreule wypełniło szkielet biograficzny. Ale jest tu jeszcze inna przyczyna, inna namiętność. Magris wspomina z przyjaźnią i podziwem Ryszarda Kapuścińskiego. Łączyła ich obu pasja poszukiwania prawdy, ale w ich twórczości relacja między fikcją a prawdą historyczną jest całkiem inna. Kapuściński pisał często rzeczy fikcyjne, ale podawał je zawsze za prawdę. Magris wręcz przeciwnie: prawdziwe fakty i osoby podaje jako literacką fikcję. Powodem tej różnicy jest może fakt, że Kapuściński pracował jako dziennikarz, zajmował się współczesnością, pasjonował mechanizmami polityki; być może chciał przekazywać nie tyle fakty, co sedno sprawy, a ono się często za faktami ukrywało. A więc je upiększał, przesuwał, cieniował. Magris też odkrywa prawdę przez upiększenie. Mógłby wydać dokumenty, mógłby opisać swoje przypuszczenia na temat tego, co Enrico myślał, co czuł, jakie sprawy mu najbardziej dokuczały. Ale postanowił odtworzyć dla nas i dla siebie pewnego rodzaju sytuację egzystencjalną. Wyobrażoną na podstawie dokumentów, ale wyobrażoną.

Przeczytaj recenzje książek Magrisa w rubryce "Wśród książek". Kliknij...

Człowiek pogranicza

Wyobraźnia jest dodawaniem. Sytuacja egzystencjalna odtworzona jest ze śladów, które Magris zbiera i na których buduje. Jest w tym postępowaniu przeciwieństwem swojego bohatera, Enrico Mreule, który niczego nie zachowuje, niczego nie zbiera, i, żyjąc w odosobnieniu, prawie pozbawia się języka. Jego język wyobrażam sobie jako zbiór niewielu słów, jako mowę zredukowaną, uproszczoną, podobną do języka Becketta, równie nieubłaganego w dążeniu do sedna rzeczywistości. Beckett był także w pewnym sensie człowiekiem pogranicza, bo, sam będąc Irlandczykiem, pisał po angielsku i po francusku. Język Magrisa natomiast podobny jest raczej do języka Carlo Michelstaedtera i zmierza ku innemu biegunowi, biegunowi akumulacji i bogactwa. Przypomina w tym wybór innego Irlandczyka, Jamesa Joyce’a, którego język staje się z czasem coraz bardziej zachłanny.

Wydaje się więc, że pisarz pogranicza - pisarz mniejszościowy, pisarz patrzący z ukosa na język, w którym pracuje - ma do dyspozycji tylko postawy skrajne. Wielojęzyczność wewnątrz własnego języka prowadzić może do zaburzeń - do samoograniczenia albo nadmierności. Ale pojęcia redukcji albo nadmiaru mają sens tylko wtedy, gdy odnoszą się do jakiejś normy. I tylko wtedy, gdy pisarz pogranicza pisze w języku większości - w języku, który dominuje (we własnym sam ustala swoje reguły). Odnosi się więc do pojęcia siły, bo norma ma za sobą władzę: publikuje, nagradza, chwali. I Beckett, i Joyce z tą siłą się zmagali.

Przeczytaj recenzje książek Magrisa w rubryce "Wśród książek". Kliknij...

Twórczość tych dwóch pisarzy rozgrywa się na terenie języka, który przydusił i zastąpił ich język narodowy: ten "brak", to "wypędzenie" może być właśnie powodem ich językowych nerwic. Magris pisze w swoim własnym języku i nie popada ani w Beckettowską ascezę, ani we wspaniałe natręctwo Joyce’a. Ale reguły jego twórczości są wywrotowe, "pograniczne". Nie szanuje podziału na fikcję i fakt, nie ofiaruje łatwego czytania, nie trzyma się tradycyjnie przyjętych rozmiarów powieści i innych tekstów, niepokoi nas swoją nieprzewidywalnością, erudycją, płodnością. Jego bohaterowie to osoby w konflikcie z rzeczywistością i często z samymi sobą, ich biografie, tak jak historia wielkiej rzeki Dunaj czy monarchii habsburskiej, są fragmentaryczne, niedomknięte, niepełne. Powieściowa wyobraźnia Magrisa zaspokaja nasze poszukiwanie prawdy, pozwala na zapisanie tych biografii; ale także to poszukiwanie prawdy ustawicznie rozbudza, bo zapisy prawdy są zawsze niepełne.

W naszym świecie, świecie pogranicza, Magris jest wszędzie, wszystko widzi, wszystko pod jego piórem nabiera znaczenia. Nie ma tu kłamstwa - ani kłamstwa słowa, ani kłamstwa formy - nie ma retoryki, jak by powiedział Carlo Michelstaedter. Jest poszukiwanie, i odnajdywanie. Stąpanie po śladach.

Tekst powyższy jest skróconą wersją laudacji, wygłoszonej 19 maja w Sejnach, podczas uroczystości nadania Claudio Magrisowi tytułu Człowieka Pogranicza, przyznawanego przez Fundację Pogranicze i Ośrodek "Pogranicze - sztuk, kultur, narodów" Małgorzaty i Krzysztofa Czyżewskich. Pełna wersja ukaże się w "Zeszytach Literackich".

Irena Grudzińska-Gross jest historykiem literatury, eseistką, profesorem Uniwersytetu Bostońskiego. Opublikowała m.in. książki "Miłosz i Brodski" oraz "Piętno rewolucji".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 25/2009