Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Telefon działa słabo. Żeby sobie pogadać, trzeba wyjść na górkę. Dlatego ludzie, zamiast dzwonić, chodzą do siebie. Telefonia komórkowa na tym cierpi, zyskuje monopol spirytusowy. Internet nie hula. Pełza raczej. Zaś obraz w telewizorze – mimo cyfryzacji – z tygodnia na tydzień jest coraz bardziej mętny, podejrzanej jakości. Dlatego telewizor najczęściej zastępuje kominek. Oba urządzenia są do siebie podobne. Składają się z pudełka, szybki i służą do oglądania.
Rozpalanie kominka o tej porze roku polega na oszustwie.
– Nie zimno ci, synku?
– ...Tak jakby trochę.
– Czyli rozpalamy?
– Tak, lepiej rozpalmy!
Siedzimy w ciszy, czekając na zmierzch. Świat tutejszy ogranicza się do polnych dróg, po których nikt nie jeździ, zagajników i rozlewiska. Chałup nie widać. Wiadomo, że są, bo psy szczekają.
Na kominku, od niedawna, trzymam portret Iwana Turgieniewa. To reprodukcja rysunku Pauliny Viardot z 1879 r. Lubię ten obrazek. Też polega na oszustwie. Młody, piękny człowiek. Nienaganny, mocny profil, rozwichrzone włosy i śmiałe spojrzenie. Rok później pisarzowi zrobiono zdjęcie. Jest osiwiałym starcem. Nos, wcale nie prosty, a zakończony kartoflaną kulką. Łańcuszek, z pince-nez na końcu, zwisa jak powróz u szyi. Lewą dłonią podpiera zmęczoną głowę. Jest u kresu. Ma dość.
Znana śpiewaczka operowa Viardot nie szkicowała rzeczywistości. Narysowała mężczyznę, który od blisko 40 lat jeździł za nią po całej Europie, pisał listy dla niej i wiersze o niej. Nakłamała o nim, ale za to kłamstwo piekło jej nie grozi.
– A kim jest ten z obrazka? – synek już ziewa.
– Pisarz.
– Co pisał?
– O lesie. Lubił chodzić ze strzelbą po lesie. Ale najbardziej pisał o ludziach. O Lukeryi, która spędzała życie leżąc w samotności. I o złym Safronie, co łupił sąsiadów.
– I co jeszcze?
– Kiedyś kpił z człowieka, który powiedział, że drzewa należą do niego. Dąb może rosnąć i tysiąc lat. Cóż przy dębie znaczy człowiek? Robak!
– A jeszcze?
– Że przyjaźń, szacunek, strach, a nawet nienawiść może zamienić się w miłość. Tylko wdzięczność w miłość nigdy się nie zmieni.
– Nie rozumiem.
– O, na to masz czas.
Tego już nie usłyszał. Zasnął.
Rano o płot oparł się sąsiad. Przyciągnął przez las na plotki z dwóch światów. Dzięki niemu wiem, co się ważnego dzieje w lesie: kto umarł, kto się ożenił i ile wypito w remizie na ostatniej zabawie. A on?
– Pytam cię – zaczął – jacy oni są?
– Sam słyszałeś. Lepiej ty mi opowiedz.
– Mają plugawy język. Nic więcej o nich powiedzieć nie mogę.