Z Miejsca do Miejsca

Odnajdują, remontują i sprzedają perły PRL-owskiego wzornictwa. Mówią, że przywracają dizajnowi lat 50., 60. i 70. właściwe miejsce.

18.08.2014

Czyta się kilka minut

Przemek Krupski i Bartek Kieżun w sklepie Miejsce / Fot. Tomasz Gotfryd dla „TP”
Przemek Krupski i Bartek Kieżun w sklepie Miejsce / Fot. Tomasz Gotfryd dla „TP”

Miodowa na Kazimierzu, schowany za bramą ciemny pasaż handlowy. Otwarte, przeszklone drzwi, za którymi chowa się wysoka, czerwona lampa podłogowa ze stolikiem w kształcie palety malarskiej. Ciemny, masywny stół z blatem na wysoki połysk. Na nim porcelanowy serwis kawowy z Ćmielowa (filiżanki ze spodkami i dzbanek), obok album krakowianki Czesławy Frejlich „Rzeczy niepospolite. Polscy projektanci XX wieku”, pierwsze opracowanie historii polskiego wzornictwa. Dookoła stołu równo ustawione dwukolorowe krzesła o dużym siedzisku i minimalistycznym, wygiętym w łuk oparciu, projektu profesora Mariana Sigmunda z 1958 r. Przy lewej ścianie jesionowy regał Rajmunda Hałasa z Bydgoskich Fabryk Mebli (1961). Na jednej z jego licznych półek duży, przypominający wytopioną świecę wazon z ręcznie formowanego mlecznego szkła, z Krakowskiego Instytutu Szkła.

Stojący po prawej stronie od wejścia szary fotel z jasnobrązowymi podłokietnikami (projekt Janiny Jędrachowicz i Krzysztofa Racinowskiego) zaprasza, żeby usiąść i zostać na dłużej. Sklep Miejsce: tu Przemek Krupski i Bartek Kieżun od 10 lat walczą z kultem jednorazowości, przywracając meblom z lat 50., 60., i 70. drugie życie.

Popielniczka za sto złotych

Kiedy zaraz po studiach zaczynali przygodę ze starym polskim wzornictwem, w sklepach meblowych królował beż, a projekty aranżacji wnętrz przypominały hotelowe pokoje. Znaleźli niszę. – Na starcie było nam łatwo trafiać do różnych mediów, łącznie z telewizją i gazetami wnętrzarskimi – mówi Przemek Krupski. Ale medialny popyt nie przekładał się na ten dosłowny. – Odnawialiśmy je bardzo kolorowo, w wielkie, op-artowskie wzory. Miały przyciągać uwagę. To trochę wypełniało lukę na nieszablonowe meble – opowiada. – Dopiero z czasem, kiedy wytwarzał się rynek i rosło zainteresowanie tymi rzeczami, ewoluowaliśmy. Zaczęliśmy doceniać ich świetną formę, postawiliśmy na szlachetne tkaniny, naturalne materiały, podkreślające samą ideę projektu – dodaje. Na początku istnienia Miejsca mebli szukali w komisach i na targach staroci, ale tam ciągle obowiązywała wojenna cezura. Rynek mebli lat 50., 60. i 70. właściwie nie istniał: były za półdarmo, ale trafiały się rzadko. Teraz coraz częściej zgłaszają się do nich ludzie, którzy chcą sprzedać swoje meble z PRL-u. – Przez dekadę te przedmioty stały się droższe, ludzie mają świadomość tego, co posiadają, i nie pozbywają się ich bezmyślnie – mówi Krupski. Miejsce nie jest tanie. Wspomniany szary fotel kosztuje 3,8 tys. zł, lampa ze stolikiem – 1,5 tys. zł, wazon-świeca – 270 zł. Tańsze są popielniczki i plakaty: od 100 zł wzwyż. – Ceny faktycznie nie są niskie – mówi Krupski. I dodaje, że jeśli ktoś naprawdę chce mieć u siebie unikatowe meble, to znajdzie sposób, żeby je kupić. – Często powtarzamy naszym klientom, żeby nie szli w ilość, bo wtedy mieszkanie robi się przeładowane i wygląda jak muzealna ekspozycja czy sklepowa wystawa. Czasem jeden charakterystyczny mebel tworzy cały klimat wnętrza.

Stymulacja estetyczna

W Krakowie byli pierwsi. Nie tylko z ich zainteresowaniem meblami retro, ale też z wyjściem poza wnętrzarski szablon. Pytany, czy uważają się za prekursorów mody na powojenne wzornictwo, Przemek kiwa twierdząco głową, ale szybko zaznacza, że nie chce, by zabrzmiało to nieskromnie.

– Nie było wcześniej takiego sklepu ani żadnej podobnej inicjatywy. I w Krakowie do tej pory nie ma. Poświęciliśmy sporo czasu, tak naprawdę kilka pierwszych lat działania Miejsca, na promowanie samej idei tego wzornictwa. To była trochę praca u podstaw, ale rzeczywiście spowodowała w końcu modę na lata 50., 60., 70. we wnętrzach – opowiada Krupski.

Przełomowym momentem była wystawa w Muzeum Narodowym w Warszawie „Chcemy być nowocześni. Polski design 1955–1968” w 2011 roku. Przemek Krupski: – Okazała się sukcesem, przyciągnęła dużo osób do sklepu, zmiana była zauważalna. Ludzie zaczęli doceniać te meble, szukać ich. Powoli zaczęli też zwracać uwagę na nazwiska projektantów: żeby były polskie. I rzeczywiście w Miejscu najlepiej sprzedają się rzeczy przypisane nazwiskom lub fabrykom. Królują te z warszawskiego ŁAD-u czy z Bydgoskich Fabryk Mebli, w cenie są projekty Kruszewskiej i Chomentowskiej.

Na co dzień często pokazują się na ekspozycjach w galeriach handlowych. Po takich inicjatywach ruch w sklepie zawsze się zwiększa. W Krakowie bywają również na Festiwalu Wnętrz, na spotkaniach Papier Kamień Nożyce i Targach Rzeczy Fajnych. Żartują, że nie mogą być na wszystkich tego typu wydarzeniach (są jeszcze Targi Dizajnu i Zaprojektowani), bo niezwykle cenią sobie swoje półwolne soboty i wolne niedziele.

Z Miejscem wędrowali. Zaczynali na Podzamczu, później sąsiadowali z felicjankami na ulicy Zegadłowicza, aż wylądowali na Kazimierzu, obok optyka, zegarmistrza i budki z ekologiczną żywnością. Sklep jest schowany – żeby do Miejsca trafić, trzeba o nim wiedzieć i dobrze go poszukać. – Pewnie, że wolelibyśmy mieć dużą witrynę od ulicy, ale przy działalności niszowej i artystycznej niski czynsz jest niezwykle ważny – mówi Krupski.

Cerata w ogródku

Za drzwi sklepu często zatknięta jest wydarta z zeszytu kartka z naprędce napisanymi słowami: „Jestem w okolicy, wracam za chwilę”. Przemka trzeba wtedy szukać kilkaset metrów dalej, na ulicy Estery 1, w Miejscu Barze: młodszym, siedmioletnim bracie sklepu. Kawiarnią z polskim wzornictwem zajmuje się głównie Bartek, drugi właściciel sklepu.

Przestrzeń z kolorowym barem i surowymi ścianami, na których wiszą plakaty z PRL-owskich i radzieckich filmów, zapełniają niesymetrycznie porozstawiane chybocące się krzesła z minionej epoki. W małym ogródku kilka stolików obitych kraciastą, wielobarwną ceratą. Z kultowych projektów najwięcej jest tu słynnych „trzystasześćdziesiątekszóstek”, niskich foteli z podłokietnikami projektu Józefa Chierowskiego, które Bartek i Przemek odnawiają też w sklepie.

O kawiarni mówią, że powstała z ekonomicznej potrzeby. – Sklep przez pierwsze lata był bardzo nieprzewidywalnym biznesem. Żeby go utrzymać, musieliśmy stworzyć coś, co będzie pracowało dosyć równomiernie. A dochody ze sklepu to były ciągłe skoki – raz super, a raz niekoniecznie. Teraz, przez modę, którą zapoczątkowaliśmy i która zatacza coraz szersze kręgi, to się bardzo wyrównało i jest stabilnie – opowiada Krupski.

W sklepie na co dzień jest leniwie. Sprzedaż w znacznej części przeniosła się do internetu; jest garstka stałych klientów z Krakowa i przyjezdnych z Warszawy czy Gdańska. Sporo rzeczy trafia za zachodnią granicę, do Francji, Belgii, Niemiec. W kawiarni życie toczy się podobnym rytmem, ale ożywa wieczorami. Przemek z Bartkiem kursują od sklepu do baru, z Miejsca do Miejsca. I jak mówią, bardzo lubią swoją pracę.

Przemek: – Już po tygodniu urlopu zaczynam myśleć: ten fotel obiję w pleciony, błękitny materiał, to odnowię, tu oszlifuję drewno. Przez sklep poznajemy też bardzo dużo ludzi, mamy wiele serdecznych kontaktów. To zawsze są osoby, które choć trochę interesują się wzornictwem. Można oczywiście przyjmować klientów, odbierać zamówienia i tyle. Ale my się zaprzyjaźniamy.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, zastępczyni redaktora naczelnego, szefowa serwisu TygodnikPowszechny.pl. Z „Tygodnikiem Powszechnym” związana od 2014 roku jako autorka reportaży, rozmów i artykułów o tematyce społecznej. Po dołączeniu do zespołu w 2015 roku pracowała jako… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 34/2014