Z jakiego Kościoła odchodzą?

Oby narzucanie „gotowego zestawu wierzeń” faktycznie było tylko przejściową „historyczną formą” największego z Kościołów chrześcijańskich.

30.09.2019

Czyta się kilka minut

Piotr Sikora, cytując św. Grzegorza z Nyssy, pisze ciekawie o „osobistej drodze wiary” – możliwej do przejścia tylko samodzielnie, związanej ze spotkaniem z metafizyczną Tajemnicą. Pytanie brzmi jednak: czy oznacza to, że w Kościele katolickim da się zawiesić czy przesunąć na dalszy plan dogmaty i budować sobie obraz rzeczywistości na własną rękę?

Jeśli tak, postawiłoby to pod znakiem zapytania moją propozycję nazywania „samodzielnymi światopoglądowo” ludzi, którzy żyją poza religiami. A także moją i innych „religious nones” decyzję odejścia od Kościoła, którą uzasadniamy przede wszystkim kwestionowaniem narzucanych w nim nauk. Po co nam było odchodzić, skoro niezależność wierzeń jest możliwa także wewnątrz katolicyzmu?

Coś mi jednak w tym obrazie nie bardzo pasuje. Liczba osób poza Kościołami, a zwłaszcza tych porzucających katolicyzm, zaczęła wyraźnie wzrastać mniej więcej po rewolucji obyczajowej lat 60. i 70. XX w. Z jakim katolicyzmem mieli oni do czynienia i z jakiego katolicyzmu zrezygnowali? Czy właśnie ten okres nie był przypadkiem w Kościele okresem szybkiego odchodzenia od reform Soboru Watykańskiego II? Czy z roku na rok nie rosła kontrola Kongregacji Doktryny Wiary nad światopoglądami i sposobami życia wiernych, uczonych teologów, a nawet biskupów?

Trzy deklaracje

Pierwszy i największy publiczny protest współczesnych katolików – deklarację z Nijmegen – podpisało 1360 najwybitniejszych teologów z 53 krajów świata w roku 1968. Już trzy lata po zakończeniu Soboru uznali oni, że „poszukiwanie prawdy”, które Piotr Sikora chce widzieć w swoim Kościele, naraża badaczy na bolesne „sankcje administracyjne”. Dziesięć lat później ogłoszono „Deklarację kolońską”. Tym razem pół tysiąca teologów i 16 tys. katolików świeckich stanęło w obronie m.in. wolności badań naukowych. Przeciw czemu były skierowane te protesty, jeśli nie właśnie przeciwko nietykalnym zestawom wierzeń, administracyjnie chronionych i niepodlegających krytycznemu badaniu?

A może przynajmniej dziś sytuacja się zmieniła? Niestety, łatwo znaleźć w internecie kolejną, międzynarodową „Deklarację katolickich uczonych w sprawie władzy”. Polecam zwłaszcza fragment dotyczący Kongregacji Doktryny Wiary.

Ta ostatnia deklaracja jest datowana na 2015 r. W tym samym roku 23 proc. Amerykanów uznawało się za osoby niereligijne, a określenie „religious nones” trafiło na pierwsze strony gazet i czołówki serwisów internetowych. Kościoły katolickie były wśród tych, które poniosły największe straty w liczbie wiernych. W 2018 r. niereligijnych było już 23 proc., co dało im pozycję największej „wspólnoty” światopoglądowej w Stanach Zjednoczonych.

W Polsce podobny proces laicyzacji długo był niewidoczny z powodu silnej kulturowo-politycznej pozycji Kościoła i związanego z nią zjawiska „praktykujących niewierzących”. Jednak nowe pokolenie Polaków już nie ukrywa swych opinii i priorytetów. Na 108 społeczeństw zbadanych w 2018 r. przez Pew Research Center międzypokoleniowy spadek religijności był największy właśnie w Polsce: zarówno jeśli chodzi o uczestnictwo w obrzędach (spadek o 29 proc.), jak i pod względem ważności religii w życiu (23 proc.).

Katolicyzm przyszłości

Porzucanie wielkich religii miało wiele przyczyn. Przypuszczam jednak, że ograniczanie zakresu poszukiwań światopoglądowych w Kościele katolickim odegrało tu poważną rolę. Bo jeśli uczeni teolodzy, a niekiedy nawet biskupi odczuwali, że odbiera się im samodzielność dociekań i decyzji, jak musieli czuć się „szeregowi” księża i wierni?

Podejrzewam także, że administracyjna ochrona wierzeń przy jednoczesnym odebraniu głosu teologom zdołała tylko bardzo prowizorycznie pozlepiać witraż ortodoksji, który rozbił się chyba jeszcze za czasów Galileusza, a już na pewno za czasów Darwina. Nie przypadkiem w najnowszej z trzech deklaracji-protestów teologów znalazła się sugestia: „Kongregacja Nauki Wiary powinna być wspomagana przez międzynarodowe komisje ekspertów, którzy zostali niezależnie wybrani ze względu na ich kompetencje zawodowe”.

Pięć lat temu zwracałem uwagę na skutki doraźnych opisów świata w „Trzech pytaniach ateisty do polskich biskupów”, opublikowanych na portalu ojców jezuitów. Chodziło mi o teorię ewolucji. Ostrzegałem przed odkładaniem na później rzetelnego rozliczenia z konsekwencjami ewolucjonizmu, który „tylko z pozoru wydaje się niegroźny, a tak naprawdę błyskawicznie zatopi w XXI w. każdą teologię, próbującą go wyminąć”.

Oby narzucanie „gotowego zestawu wierzeń” faktycznie było tylko przejściową „historyczną formą” największego z Kościołów chrześcijańskich! Może naprawdę jeszcze się coś zmieni? Szczerze tego katolikom życzę – tym bardziej że pod ostatnią deklaracją podpisali się wspaniali polscy teologowie, z którymi miałem przyjemność dyskutować i bardzo ich szanuję: prof. Tadeusz Bartoś, ks. prof. Wacław Hryniewicz, prof. Stanisław Obirek.

Kłopoty z samodzielnością

Nie wątpię, że Piotr Sikora ceni niezależność światopoglądową, bo chyba inaczej nie chciałby jej przypisywać katolikom. Dlatego mimo wątpliwości, jakie wzbudziła u mnie jego propozycja, z wdzięcznością przyjmuję większość jego komentarzy. Jestem zobowiązany także czytelnikom „Tygodnika”, którzy przez wiele dni rzeczowo dyskutowali o moim pierwszym artykule. Zgadzam się ze stwierdzeniem, że nasze „samodzielne” wizje świata często bezwiednie pożyczamy, a poza tym cała ludzka „aparatura poznawcza” rozwija się i działa wewnątrz rozmaitych społeczności.


Czytaj także: Piotr Sikora: Religia samodzielnych


Chętnie podam dalsze ograniczenia naszej – czyli osób żyjących poza religiami – niezależności w zakresie poznawania świata. Pisałem, że często korzystam z wiedzy naukowej. Dodam, że nauka dociera do rzeczywistości w sposób selektywny, tzn. jedynie tam, gdzie sprawdzają się jej eksperymentalne metody. Nie starczy takiej wybiórczej wiedzy na kompletny, funkcjonalny światopogląd, obejmujący wszystkie sfery codziennego życia.

Nie chciałbym także idealizować społeczności pozareligijnych. Wolałbym wrócić do Kościoła katolickiego i jego surowych dogmatów na sto lat, niż spędzić jeden dzień w świeckiej Korei Północnej. I wreszcie: poziom współczesnej, wspomaganej informatycznie propagandy i marketingu jest tak zaawansowany, że wielu z opuszczających Kościoły nie ma nawet szansy, aby zacząć się zastanawiać nad nowym, własnym obrazem świata. Momentalnie porywają ich wszechobecne „humanistyczne mity”, o wiele potężniejsze, niż tradycyjne religie: kapitalizm, nacjonalizm, liberalizm...

Nie jestem także pewny, co myśleć o wielobarwnej, lecz chaotycznej niereligijności młodych studentów, których na co dzień spotykam na nowojorskim Williamsburgu. Niewielu zagląda do kościołów. Większość wydaje się natomiast akceptować i łączyć najrozmaitsze wierzenia z taką samą łatwością, z jaką tocząca się w dół kula śniegu zabiera ze sobą gałązki, skrawki papieru, kamyki i liście. Czego tam nie ma! Chrześcijaństwo, mitologie ludowe, szamanizm, religie Dalekiego Wschodu, alchemia, wróżby, psychoanaliza...

W tej sytuacji – wracając do centralnego punktu mojego sporu z Sikorą – jestem skłonny zaproponować nieco łagodniejszy podział: na ludzi religijnych, którzy są częściej skłonni ufać tradycyjnym autorytetom, i niereligijnych, którzy częściej akcentują samodzielność światopoglądu. Dopóki jednak teolodzy będą zmuszeni protestować w obronie pryncypiów badawczych, które w świecie świeckich uczonych są czymś oczywistym, byłbym bardzo ostrożny z zamazywaniem tego podziału. ©

 

DARIUSZ KOT jest autorem tekstów o badaniach nad początkami Kościoła i współczesnymi światopoglądami poreligijnymi. Publikuje w „Znaku” i „Tygodniku Powszechnym”. Prowadzi stronę edukacyjną www.worldviewresearch.org.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 40/2019