Wykład śmierci

6 listopada mija 70. rocznica Sonderaktion Krakau. Na żądanie Sturmbannführera SS Bruno Müllera zaproszono pracowników naukowych UJ na wykład, który miał dotyczyć stosunku III Rzeszy i narodowego socjalizmu do zagadnień nauki i szkolnictwa wyższego. Wszystkich przybyłych wywieziono do Sachsenhausen. Wydarzenia te wspominają ocaleni oraz rodziny zamordowanych.

05.11.2009

Czyta się kilka minut

Obóz koncentracyjny Sachsenhausen. Brama wejściowa / fot. Archiwum UJ /
Obóz koncentracyjny Sachsenhausen. Brama wejściowa / fot. Archiwum UJ /

1 września 1939 roku, w dniu wybuchu II wojny światowej, już rano spadły na Kraków pierwsze bomby. Mimo że Kraków został ogłoszony miastem otwartym, wielu jego mieszkańców zaczęło opuszczać swe domy. 6 września prezydent miasta dr Stanisław Klimecki poddał miasto niemieckim oddziałom 14. armii generała Wilhelma Lista.

12 października 1939 roku Adolf Hitler wydał dekret, który powoływał Generalne Gubernatorstwo dla Okupowanych Obszarów Polskich. Na czele nowej jednostki terytorialnej stanął Hans Frank - wieloletni członek NSDAP, prawnik bardzo zasłużony dla reżimu nazistowskiego.

Decyzja ta była bezpośrednio związana z wojennymi celami polityki hitlerowskiej w Europie Wschodniej. Realizowano je m.in. poprzez fizyczną eliminację większości polskiej inteligencji i tzw. warstw przywódczych, przesiedlenia, eksterminację ludności oraz eksploatację gospodarczą na potrzeby wojenne III Rzeszy. Wszechobecny terror dotykał wszystkie warstwy społeczne.

Bochen chleba

Już na samym początku okupacji Krakowa represje dotknęły naukowców - wśród 25 zakładników znalazło się ośmiu pracowników dydaktycznych wyższych uczelni. Mieli oni zostać rozstrzelani w przypadku jakiegokolwiek incydentu w czasie przemarszu wojsk niemieckich na Wschód. Mimo zajęcia Krakowa przez Niemców, Uniwersytet Jagielloński nie zamierzał zaprzestawać swej działalności. Decyzja o rozpoczęciu roku akademickiego 1939/40 została podjęta przez senat uczelni 19 października 1939 roku [zobacz: dokument nr 1 w galerii pod tekstem]. Mszę św. inaugurującą nowy rok akademicki odprawiono 4 listopada, dwa dni później miały się rozpocząć zajęcia dydaktyczne. Senat uniwersytecki, podejmując decyzję o rozpoczęciu roku akademickiego, powołał się na rozplakatowane w mieście ogłoszenia władz okupacyjnych, wzywające wszystkie instytucje do podjęcia normalnej działalności. W drugiej połowie października rektora Uniwersytetu Jagiellońskiego Tadeusza Lehra-Spławińskiego odwiedzili przedstawiciele wojska, profesorowie niemieckich uczelni, którzy zgodnie uznali zamiar rozpoczęcia zajęć uniwersyteckich za oczywisty.

Do planowanej inauguracji miało nigdy nie dojść.

Na żądanie Sturmbannführera SS Bruno Müllera zaproszono pracowników naukowych Uniwersytetu Jagiellońskiego na wykład, który miał się odbyć 6 listopada w ówczesnej sali nr 66, na II piętrze Collegium Novum Uniwersytetu Jagiellońskiego. Prelekcja miała dotyczyć stosunku III Rzeszy i narodowego socjalizmu do zagadnień nauki i szkolnictwa wyższego.

Żaden z naukowców nie spodziewał się, że ten dzień zapamięta do końca życia.

W wykładzie uczestniczył prof. Józef Wolski (zmarł w 2008 roku, był ostatnim żyjącym świadkiem Sonderaktion Krakau). - Siedzieliśmy w sali, która wtedy nazywała się 66, kiedy wszedł Bruno Müller w hełmie, z esesmanami uzbrojonymi w karabiny z bagnetami. Byliśmy nieco zaskoczeni, że wykład się ma odbywać w takiej atmosferze - wspominał po latach. - Stanął przed nami i powiedział: "Uniwersytet Jagielloński był zawsze wrogi wobec Niemiec. Z tego powodu zostaniecie zatrzymani i odwiezieni do obozu koncentracyjnego". Uderzyło to we mnie jak piorun z jasnego nieba! A w dodatku przechodziłem tego dnia koło piekarni pana Magiery na Zwierzynieckiej, gdzie często kupowałem chleb. Kiedy wszedłem do pana Magiery, dostałem chlebek, ale i bon na kilowy bochen chleba! Panowie sobie nie zdają sprawy, co to wtedy był chleb! Trzeba było o drugiej w nocy stawać w kolejce i czekać na pół kilo chleba... Schowałem więc, ucieszony, ten bon do kieszeni. Na nic mi się nie przydał. Poszedłem do Sachsenhausen, a potem do Dachau.

- W poniedziałek ojciec poszedł na Uniwersytet z zamiarem uczestniczenia w wykładzie - przypomina sobie Wanda Konopczyńska-Mrozowska, córka Władysława Konopczyńskiego, profesora UJ. - Pamiętam, że w ten dzień nie poszłam do szkoły, bo zachorowałam, miałam różyczkę. Zatrzymanie profesorów przez Niemców tłumaczyło się wtedy jako profilaktyczne, przed 11 listopada: że zapewne po tym dniu zostaną wypuszczeni, że chodzi o to, by młodzież nie urządziła patriotycznej manifestacji, żeby zapobiec ewentualnym rozruchom...

Dziś już wiadomo, że Sonderaktion Krakau była częścią hitlerowskiej akcji AB, wymierzonej w polską inteligencję. Cel był jasny: pozbawić Polaków intelektualnych, przywódczych elit.

W wyniku tej akcji, 6 listopada podstępnie aresztowano 183 osoby, w tym 144 pracowników Uniwersytetu Jagiellońskiego, 21 Akademii Górniczej i 3 wykładowców Akademii Handlowej.

Droga do obozu

Zatrzymanych przetransportowano do krakowskiego więzienia Montelupich, gdzie dokonano rejestracji aresztowanych [dokument nr 2 w galerii pod tekstem], skąd - jak wspomina profesor Andrzej Małecki, syn profesora Uniwersytetu Jagiellońskiego Mieczysława Małeckiego (zaangażowanego później w konspiracyjne nauczanie) - po spędzeniu jednej nocy przewieziono naukowców do koszar przy ulicy Wrocławskiej.

Dawne koszary 20. pułku piechoty stały się dla kilkunastu naukowców miejscem ostatniego spotkania z rodzinami. - Następne dni były pełne napięcia. Wiedziałam, że nasza matka chodzi na ulicę Wrocławską gdzie byli przetrzymani - opowiada Zofia Włodek córka profesora Jana Włodka. - Tam udało się jej coś jeszcze podać przez ogrodzenie. Ojciec wyrzucił za ogrodzenie karteczkę, którą ktoś do nas przyniósł. Był to spis rzeczy, których potrzebuje: ciepłe ubrania i szereg drobiazgów osobistych. Ja, jako kilkunastoletnia wówczas dziewczyna, nie zdawałam sobie sprawy z okropieństwa i grozy tej sytuacji.

10 listopada 1939 roku uczeni zostali przewiezieni wagonami kolejowymi do wrocławskich więzień, skąd deportowano ich 27 listopada do hitlerowskiego obozu koncentracyjnego Sachsenhausen pod Berlinem.

Sachsenhausen i Dachau

Już w czasie pobytu we wrocławskim więzieniu, a później w obozach, naukowcy rozpoczęli pisanie prac i prowadzenie wykładów oraz naukowych dyskusji. Był to jeden ze sposobów na przetrwanie. We wrocławskim więzieniu prof. Zygmunt Grodziński napisał dwa artykuły naukowe na papierze toaletowym, pamiętając dobrze swoje przedwojenne badania. Prace te zostały wydane po wojnie. Prowadzono też lekcje języków obcych dla kolegów. Taka działalność, w warunkach przepełnionych baraków, nie była prosta. Spotykała się często z agresją esesmanów.

Uwięzieni, mogli prowadzić ograniczoną korespondencję ze swymi rodzinami. Dwa listy w miesiącu musiały mieć oficjalny charakter, zostać napisane po niemiecku, nie zawierać informacji o stanie zdrowia i warunkach życia w obozie. Niemcy skrupulatnie poddawali je ostrej cenzurze, stąd też w korespondencji uczeni często posługiwali się różnymi szyframi. [dokument nr 3 w galerii pod tekstem].

Już po miesiącu w obozie zmarli pierwsi uwięzieni krakowscy profesorowie.

Maria Dziewońska, córka byłego dziekana Wydziału Filozoficznego UJ Wiktora Dziewońskiego, wspomina: - Ojciec raczej niewiele opowiadał o swoich przeżyciach w obozie koncentracyjnym. Prawdopodobnie mamie zwierzał się częściej. Mówił jej, że kiedy przychodził do baraku esesman, i jeśli coś mu się tam nie podobało, kazał więźniom robić przysiady. Wspominał o staniu na apelach, nieraz po kilka godzin. Więźniowie mieli letnie mundury z okresu I wojny, chyba austriackie, i bardzo marzli. Kiedy robili sobie "waciaki" z gazet, byli za to karani.

Rodziny aresztowanych oczekiwały na jakiekolwiek wieści z obozów dotyczące swoich najbliższych: - Czekałam na powrót ojca. Wiedziałam tylko tyle, że sytuacja w obozie, do którego trafił, jest bardzo niedobra, ponieważ od czasu do czasu przychodziły wiadomości, że któryś z profesorów umarł. Za każdym razem był to straszliwy wstrząs dla naszej matki. Bała się, że to samo może się zdarzyć i naszemu ojcu - wspomina Zofia Włodek.

Wybór egzekucji

Obozu nie przeżyło trzynastu z nich. Na skutek międzynarodowych interwencji, 8 lutego 1940 roku obóz opuściło 101 profesorów urodzonych przed 1900 rokiem. Z tego grona, z powodu chorób przywiezionych z obozu, zmarło w Krakowie czterech.

Tamte dramatyczne wydarzenia relacjonuje Zofia Włodek: - Rano dowiedzieliśmy się, że wracają profesorowie. Zapamiętałam ten dzień jako radosne i pełne przejęcia oczekiwanie. Ojciec przyjechał dopiero wieczorem, dlatego że odwiózł do domu dorożką półprzytomnego męża siostry mojej matki, profesora Stefana Komornickiego, który był także aresztowany. Wydaje mi się, że było to koło szóstej wieczór, a że to był luty, było więc ciemno. Potem dowiedzieliśmy się, że dorożkarze nie brali ani grosza od profesorów, których wozili, i że po opuszczeniu pociągu musieli pojechać jeszcze raz na policję czy na gestapo, gdzie byli przepytywani, czy są zdrowi, czy wszystko dostali i czy wszystko jest w porządku. Oczywiście, na każde pytanie odpowiadali "tak", żeby tylko jak najprędzej wydostać się ze szponów Niemców. Ojciec był bardzo chudy, źle wyglądał i widać było, że jest bardzo chory. Miał już bardzo wysoką gorączkę, chyba ze 40 stopni. Gdy przyszedł do domu, musiał od razu leżeć. Pamiętam go już tyko leżącego...

4 marca najmłodsi, niezwolnieni do domów, pracownicy naukowi z Krakowa zostali przewiezieni do obozu koncentracyjnego w Dachau. Wśród nich znaleźli się miedzy innymi Józef Wolski i Wiktor Ormicki, geograf Uniwersytetu Jagiellońskiego. - Było to w Dachau, docent Ormicki, geograf, miał oliwkową cerę. Esesman, który spacerował, powiedział do niego: ty jesteś Żydem! - wspomina po latach prof. Wolski. - Profesor Ormicki odpowiedział na to, że jest Polakiem. Esesman machnął tylko ręką i przyszedł po chwili z żołnierzami, by go zabrać do karnej kompanii. Ormicki był bardzo inteligentnym człowiekiem i tam bardzo dobrze się zadomowił. Cóż z tego, skoro pewnego dnia padł rozkaz wymordowania Żydów. Ponieważ bardzo go lubiano, dano mu wybór kary śmierci. Może to człowieka normalnego przyprawić o palpitację serca: albo uduszenie w beczce z wodą, albo powieszenie. Wybrał powieszenie...

Syn Wiktora Ormickiego, Jacek, dowiedział się o śmierci ojca jako mały chłopiec. -  Niemcy w oficjalnym dokumencie, który się zachował, podali nieprawdziwą informację, że zmarł na atak serca - opowiada dzisiaj. - Miałem wtedy pięć lat, a w tych czasach małe dzieci bardziej były związane z matką niż z ojcem, więc niezbyt boleśnie przeżywałem tę stratę. Brat był starszy, więcej niż ja rozumiał. Wtedy pierwszy raz widziałem, jak płakał. Ja płakałem dopiero później…

Ostinstitut

Podczas kiedy część krakowskich naukowców przebywała jeszcze w obozach zagłady, w Krakowie władze niemieckie wprowadzały w życie nowe idee. Dokładnie w 51. urodziny Adolfa Hitlera, 20 kwietnia 1940 roku, w budynku Collegium Maius oficjalnie rozpoczął swoją działalność Institut für Deutsche Ostarbeit (Instytut Niemieckiej Pracy na Wschodzie), w skrócie zwany Instytutem Wschodnim (Ostinstitut). Prezesem został sam gubernator Hans Frank. Instytut miał badać zajęte tereny wschodnie pod kątem ich przydatności dla Rzeszy niemieckiej, a także udowadniać ich prastary niemiecki charakter. Służyć temu miały m.in. zaawansowane badania antropologiczne, prowadzone przez sekcję rasową Ostinstytutu.

***

Od końca grudnia 1941 roku zaczęto zwalniać pozostałych uwięzionych. Ci, którym udało się przeżyć, nie zamierzali zrezygnować z pracy naukowej. Idea powołania do życia tajnych kompletów uniwersyteckich zrodziła się już w Dachau, wśród najmłodszych więźniów Sonderaktion Krakau.

Do pracy na tajnych kompletach uniwersyteckich przystąpiła później większość uwolnionych profesorów.

Pisząc tekst korzystaliśmy z materiałów zebranych przez pracowników Archiwum UJ do wystawy pt." Zapomniana zagłada?...", oraz następujących publikacji:

A. Chwalba: Kraków w latach 1939-1945, Kraków 2002.

T. Głowiński: O nowy porządek europejski. Ewolucja hitlerowskiej propagandy politycznej wobec Polaków w Generalnym Gubernatorstwie 1939-1945. Wrocław 2000.

A. Szwarc, M. Urbański, P. Wieczorkiewicz: Kto rządził Polską ?: nowy poczet władców od początków do XXI wieku. Warszawa 2007.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]