Historia żółtej tabletki

Rolling Stones śpiewali o jego wynalazku piosenki, zarobiono na nim fortunę. Korzystał z niego i Elvis, i gospodynie domowe. Kontrowersyjny lek Valium wynalazł Leon Sternbach, zapomniany w Polsce naukowiec.

18.05.2010

Czyta się kilka minut

Leon Sternbach w pracowni uniwersyteckiej w Krakowie, 1935 r. / fot. z archiwum domowego Herty Sternbach /
Leon Sternbach w pracowni uniwersyteckiej w Krakowie, 1935 r. / fot. z archiwum domowego Herty Sternbach /

Leon Henryk Sternbach urodził się 7 maja 1908 r. w Opatiji, modnym w Austro-Węgrzech adriatyckim kurorcie. Jego ojciec, Michał Abraham, pochodzący z Krakowa absolwent farmacji Uniwersytetu Lwowskiego, prowadził tam aptekę. Młody Leon, po nauce w gimnazjach w Villach i Grazu, w 1923 r. przybył do Bielska-Białej, gdzie trzy lata później zdał maturę. Do Polski wyjechali też jego rodzice, których finansowo zrujnowała pierwsza wojna.

W 1926 r., po przeprowadzce do Krakowa, Leon pomagał ojcu w założonej przez niego aptece przy ul. Dietla 36. Jednocześnie rozpoczął studia na Oddziale Farmaceutycznym UJ. Po tych studiach mógłby kiedyś przejąć aptekę. Jego aspiracje sięgały jednak o wiele dalej.

Ze znajomością rzeczy

25 czerwca 1929 r. Leon Sternbach zdał egzamin ostateczny na stopień magistra farmacji (studia te trwały wówczas tylko trzy lata). Otrzymał ocenę bardzo dobrą z chemii i celującą z farmakognozji.

Wykłady z chemii nieorganicznej prowadził wówczas na UJ powszechnie lubiany i szanowany prof. Tadeusz Estreicher. Na drugim roku chemię organiczną wykładał prof. Karol Dziewoński. Może to dzięki ich ilustrowanym doświadczeniami wykładom Sternbach upodobał sobie metody empiryczne, co miało ogromny wpływ na jego późniejsze dokonania.

W 1931 r. uzyskał tytuł doktora filozofii w zakresie chemii na podstawie rozprawy "O związkach pochodnych alfa i beta - acetonaftalenu" ("praca jest obszerna, ogarnia szerszy zakres doświadczalny, niż to często bywa w pracach doktorskich, ze znajomością rzeczy i literatury" - napisał w recenzji prof. Estreicher). Zaraz potem rozpoczął pracę w II Zakładzie Chemii Organicznej UJ jako asystent u prof. Dziewońskiego.

W 1936 r. w ramach redukcji etatów został zwolniony. Dzięki rodzinie otrzymał stypendium Fundacji Feliksa Wiślickiego i w 1937 r. udał się najpierw do Wiednia, a stąd do Zurychu, gdzie pracował z późniejszym noblistą, Leopoldem Stjepanem Ružičką.

Wojna zastała go w Szwajcarii. Matka, z pochodzenia Węgierka, przeżyła, ukrywana przez Polaków. Jego wuj Leon Sternbach, a także profesor Dziewoński zginęli w Sachsenhausen. Sternbach w czerwcu 1940 r. zatrudnił się w koncernie farmaceutycznym Hoffmann-La Roche w Bazylei. Miał z nim pozostać związany niemal do końca swoich dni.

Dzieło sztuki

Karl Hurlimann był jednym z pierwszych współpracowników Sternbacha. Dziś starszy mężczyzna, słysząc jego nazwisko, reaguje serdecznym uśmiechem. - Dwa dni przed przybyciem Sternbacha przyszedł do mnie przełożony, mówiąc: "W poniedziałek przybędzie nowy chemik, Gruby! Awansujesz i będziesz z nim współpracował" - opowiada. - Pokazywał mi, jak się wytwarza poszczególne substancje, ponieważ byłem wtedy jeszcze niedoświadczonym pracownikiem. Gdy miałem wykonać jakąś pracę, zawsze mówił: "Niech pan się patrzy, panie Hurlimann, pokażę panu teraz, jak to się robi, a gdy będzie pan już wiedział, to wtedy ja już niestety nie będę pamiętał i będzie pan musiał sam wykonać tę pracę".

- Wynajął pokój w apartamencie mojej mamy, gdzie ja również mieszkałam. Był młodym mężczyzną, bardzo przyjacielskim, i mieszkał tam z nami aż do czasu przeniesienia do Bazylei - wspomina po latach żona Leona Sternbacha, Herta. - Kiedy się przeprowadził, coraz bardziej podobaliśmy się sobie, powoli się w sobie zakochiwaliśmy.

- Leo powiedział mi pewnego razu, że jutro będzie miał wolne - wspomina Hurlimann - po czym pojawił się następnego dnia z młodą kobietą mówiąc: "Wracamy właśnie z urzędu stanu cywilnego, wzięliśmy ślub!".

W połowie 1941 r. Sternbachowie opuścili Europę. Koncern Roche postanowił stworzyć w Nutley ośrodek produkujący witaminy dla USA i sojuszników. Grupa młodych talentów z Europy miała być główną siłą firmy.

- Leo na początku swojej kariery opracował syntezę witaminy zwanej biotyną, co w tamtych czasach było dziełem sztuki i pozostawało dziełem sztuki wiele lat później - wspomina Jefferson Tilley, były współpracownik. - Proces ten pozwolił na wytwarzanie tej substancji na skalę komercyjną aż do lat 90. Był to przełom. Być może proces wytwarzania biotyny jest bardziej znaczącym osiągnięciem naukowym niż wynalezienie Valium.

Leki na ból istnienia

Choroby natury psychicznej w USA stawały się zauważalnym problemem społecznym. Skala tych zjawisk spowodowała, że firmy farmaceutyczne przeznaczały duże pieniądze na badania nad nowymi rozwiązaniami w tym zakresie.

To wtedy szefowie Sternbacha zlecili mu badania nad nowego rodzaju środkami uspokajającymi. Chodziło o lek, który miałby właściwości relaksacyjne i nie powodowałby skutków ubocznych. Wówczas niewiele wiedziano o zasadach działania mózgu ludzkiego.

- Sternbach powiedział, że miał pewną rzecz, nad którą pracował w Polsce - mówi jego ówczesny asystent, Carl Mason. - I że chciałby do tego wrócić. Kierownictwo wskazało jednak na inną ścieżkę badań. Zaczęliśmy więc prowadzić eksperymenty bez ich wiedzy i zgody. Otrzymaliśmy coś, co na początku miało niepoprawną strukturę chemiczną.

Związek ten - chlordiazepoxid - pochodził z rodziny benzodiazepin. Opatentowano go w 1958 r. Badania z udziałem ludzi były bardzo obiecujące. Nowy lek otrzymał nazwę Librium. Posiadał innowacyjne właściwości. U pacjentów zmniejszały się stany niepokoju i napięcia nerwowego, polepszała się też jakość snu. Daniel Sternbach, syn naukowca, wyznaje: - Pamiętam wizytę w laboratorium, kiedy pewien farmakolog powiedział mi: "Twój ojciec wynalazł coś bardzo dobrego, działa to świetnie na zwierzęta". Nie wywarło to na mnie większego wrażenia. Dopiero później, kiedy odbył się sławny eksperyment na tygrysie: opis podania Librium zwierzęciu w ZOO pojawił się w czasopiśmie "Life". Było to wreszcie coś, co mogłem pokazać kolegom, wszyscy oglądali ten magazyn.

Postanowiono jednak dalej kontynuować badania nad benzodiazepinami. - Udoskonalaliśmy strukturę - opowiada Mason. - Ja przeprowadziłem oczyszczanie tego związku. Po przetestowaniu znaleźliśmy jego prawdziwą strukturę i dostaliśmy polecenie, aby wytworzyć większą ilość tej substancji. Tak to się zaczęło.

W 1959 r. Sternbach uzyskał diazepam, substancję o wiele mocniejszą od Librium. Wprowadzono ją na rynek w 1963 r. pod nazwą Valium, ze znakiem towarowym "V". Nazwa pochodziła od łacińskiego valere - być silnym. Valium znalazło się na 1. miejscu najlepiej sprzedających się leków w USA.

"Opium dla mas"

W latach 60. wydawało się, że otrzymano produkt skuteczny i bezpieczny. Brak skutków ubocznych zagrażających życiu był wówczas niespotykany. Nawet w przypadku przedawkowania pacjent budził się po niezbyt długim czasie. Działanie benzodiazepin opiera się bowiem na wzmocnieniu aktywności naturalnego związku chemicznego w mózgu, GABA (kwas gamma-aminomasłowy), który jest neuroprzekaźnikiem, odpowiedzialnym za przekazywanie informacji między neuronami.

Dopiero ostatnie odkrycie naukowców z Uniwersytetu Genewskiego wykazało, że to właśnie benzodiazepiny aktywują go, powodując wzrost stężenia dopaminy, co stanowi mechanizm uzależniający.

Valium zrewolucjonizowało leczenie jednej z powszechniejszych chorób cywilizacyjnych - stanów lękowych. Ale stosowanie leku wymknęło się spod kontroli. Przyjmowały go osoby nie tylko z zaburzeniami lękowymi. Stało się kultowym antidotum na szarą codzienność.

W samym tylko 1974 r. wypisano ponad 59 mln recept na Valium. Lekarze traktowali je jako uniwersalny lek na stresy. Przepisywali go lekarze domowi, bez konsultacji z psychiatrami. Pomimo ostrzeżeń, pacjenci mieszali go z alkoholem. Valium spożywane w wielkich ilościach zaczęło uzależniać. W latach 1969--82­ był najczęściej przepisywanym lekiem na świecie.

Pojawiły się więc artykuły o dramatach uzależnionych od leku. Prof. Malcolm Lader z Anglii, autor wielu publikacji na temat benzodiazepin, nazwał ten związek "opium dla mas". Żółte tabletki połykały miliony, a wśród nich Elizabeth Taylor, Andy Warhol czy Elvis Presley. Wreszcie, w połowie lat 80. wprowadzono ograniczenia w przepisywaniu benzodiazepin.

Trzeba wiedzieć, jak to smakuje

Sternbach, posiadacz 240 patentów, m.in. na leki i środki bakteriobójcze czy przeciwbólowe, uznany został przez US News & World Report za jednego z 25 najbardziej wpływowych Amerykanów XX wieku. W 2005 r. naukowiec wprowadzony został do "National Hall of Fame of Inventors", gdzie znalazł się w gronie wielkich ludzi takich jak Nobel, Diesel czy Edison.

Benzodiazepiny uczyniły z Roche giganta.

- Żył chemią w dzień i w nocy. Przychodził tutaj pracować nawet podczas wielkich burz, czasem jeździł na nartach ze swojego domu do Nutley, aby nie stracić nawet dnia pracy - opowiada Milan Uskoković, wieloletni współpracownik Sternbacha. Nawet na emeryturze przychodził do biura w Nutley niemal codziennie, aż do 95. roku życia.

Na początku 2002 r. zaprzestano produkcji Valium. Sternbach zmarł we wrześniu 2005 r., w wieku 97 lat.

- Twierdził, że cokolwiek zrobi, musi tego spróbować - wspomina żona. - "Trzeba wiedzieć, jak to smakuje!", mówił. Martwiłam się tylko raz, gdy coś zażył i zadzwoniono do mnie, żeby po niego przyjechać.

Korzystaliśmy z materiałów z Archiwum Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 21/2010