Wyjście z tunelu

Największe moralne okrucieństwo polega w warunkach wojennych na selekcji życia. Czy bohaterce uda się wyprowadzić bliskich z piekła Srebrenicy? I za jaką cenę?

06.09.2021

Czyta się kilka minut

Kadr z filmu „Aida” / MATERIAŁY PRASOWE DYSTRYBUTORA
Kadr z filmu „Aida” / MATERIAŁY PRASOWE DYSTRYBUTORA

Quo Vadis, Aïda?” – operowe imię i sienkiewiczowski tytuł sugerują bombastyczny epos. Nic z tych rzeczy. Trafia do nas wreszcie jeden z najmocniejszych i najlepiej opowiedzianych filmów ubiegłego roku, nakręcony w 25. rocznicę masakry w Srebrenicy. Tytułową rolę boszniackiej tłumaczki pracującej dla ONZ gra serbska aktorka Jasna Đuričić. Dla odmiany, w postać jednego z serbskich dowódców wciela się Emir Hadžihafizbegović, muzułmanin. Zaiste, wojna nie ma w sobie nic z kobiety, ale obraz Jasmili Žbanić idzie znacznie dalej, mnożąc paradoksy bratobójczego konfliktu z lat 90. Film uświadamia jeszcze jedno: chyba zbyt szybko zamknęliśmy tamte wydarzenia w podręcznikach historii. Zbyt łatwo umiejscowiliśmy je gdzieś poza nami, na rubieżach Europy.

Urodzona w Sarajewie reżyserka, znana choćby z takich tytułów, jak „Grbavica” (2006) i „Jej droga” (2010), od lat zajmuje się pokłosiem bośniackiej wojny domowej. Interesuje ją zwłaszcza kobiece spojrzenie – na traumy o podłożu seksualnym czy na religijną radykalizację. W najnowszym filmie wrzuca nas w sam środek wojennego kotła, kiedy to latem 1995 r. można było przewidzieć, iż Srebrenica spłynie krwią, a jednak opieszałość sił pokojowych strzegących tej enklawy dała na to przyzwolenie. I Žbanić za pośrednictwem swojej bohaterki (nauczycielki, tłumaczki, żony, matki) odtwarza chaos owych lipcowych dni.

Widząc bezczynność holenderskich żołnierzy, Aïda chciałaby uratować przynajmniej męża i synów. Najpierw stara się przemycić bliskich do obozu „błękitnych hełmów”, jedynego bezpiecznego wtedy miejsca, co nie jest łatwe wobec tysięcy podobnych desperatów koczujących w bazie i u jej bram. Potem, kiedy serbski generał Ratko Mladić łamie międzynarodowe ustalenia, a Holendrzy w pośpiechu opuszczają stanowisko, bohaterka próbuje ewakuować rodzinę wraz z nimi, napotykając kolejne problemy. Stopień determinacji sięga wówczas zenitu. Ktoś się przebiera za kobietę, by nie zostać zabranym wraz z męskim transportem, który wiedzie prosto na śmierć. Główna bohaterka gotowa jest nawet strzelić własnym synom w stopy, by załapali się do grupy rannych i w ten sposób uniknęli wiadomego finału.

Aïda, będąc tłumaczką, odgrywa rolę pośrednika i zarazem posłańca złej nowiny. Wystarczy spojrzeć, z jakim trudem i wstydem przechodzą jej przez usta adresowane do Boszniaków oenzetowskie komunikaty, zwłaszcza zapewnienia o bezpiecznej ewakuacji, w które już dawno przestała wierzyć. Stąd „Aida”, i to nie tylko ze względu na profesję wykonywaną przez bohaterkę, jest także filmem o języku. O tym, jak ciężko przełożyć procedury i rozkazy na ludzką mowę, ale i o tym, że często najtrudniej dogadać się mówiącym bardzo podobnymi językami. Warto wspomnieć, że na planie mieszało się ich ze sobą aż dwanaście – w powstanie tego filmowego trenu zaangażowało się dziesięć państw, z Afganistanem i Polską włącznie (produkcja Ewa Puszczyńska, montaż Jarosław Kamiński, kostiumy Małgorzata Karpiuk, muzyka Antoni Komasa-Łazarkiewicz). Wzięły też udział kraje, dla których Srebrenica musi dziś stanowić szczególny wyrzut sumienia.

Choć przecież samo kino staje się tu narzędziem równie problematycznym. Widzimy, jak na każdym kroku generał Mladić wykorzystuje kamery wideo do celów propagandowych: kiedy każe rejestrować triumfalny wjazd serbskich oddziałów do Srebrenicy, pokazowe negocjacje ze stroną muzułmańską, to znów swoją fałszywą łaskawość wobec wypędzanych z miasta. Wreszcie, gdy nie mamy wątpliwości, jaki użytek oprawcy uczynią z budynku, w którym kiedyś wyświetlało się filmy – absurd na miarę scen kinowych z „Bękartów wojny” czy słynnej sceny „prysznicowej” z „Listy Schindlera”.

Sama Žbanić również zdaje się nie dowierzać filmowemu medium. Rezygnuje więc ze spektakularnych efektów, uruchamianych zwykle przez gatunek zwany kinem wojennym, w wywiadach podkreśla zaś, że najbardziej interesowało ją ukazanie zła w jego banalnym wymiarze. Dlatego kamera jej stałej współpracowniczki Christine A. Maier sprawia wrażenie naocznego świadka bądź spanikowanego uczestnika – niezależnie, czy panoramuje wielotysięczne tłumy cywilów, czy w paradokumentalnym stylu wędruje po pojedynczych twarzach i nieważnych z pozoru detalach (męskie buty!). Czasami, i są to najbardziej elektryzujące momenty „Aidy”, anonimowe postacie spoglądają wprost w obiektyw, czyli bezpośrednio w nasze oczy. Efekt bywa silniejszy niż dosłowna przemoc, a tę twórcy filmu konsekwentnie przekierowują poza kadr.

Bo przecież dobrze wiemy, jak to się skończy. W ponurą ikonografię XX w. zdążyły wpisać się obrazy boszniackich kobiet próbujących zidentyfikować szczątki swych mężów, synów, braci. Mimo to, albo może właśnie dlatego, ekranowe napięcie nie słabnie u Žbanić ani na sekundę. Towarzyszymy Aïdzie w desperackiej gonitwie oraz w równie ciężkich momentach zatrzymania, kiedy kobieta musi podejmować błyskawiczne decyzje związane z losem tych, których kocha. A przy okazji też zupełnie obcych ludzi. Bowiem największe moralne okrucieństwo polega w warunkach wojennych na selekcji życia. Czy Aïdzie uda się wreszcie wyprowadzić bliskich jej mężczyzn z piekła? Jeśli nie wszystkich, to którego z nich i za jaką cenę?

Ważniejsze jednak dla Žbanić stają się zupełnie inne pytania. Niczym w „Grbavicy” przenosi ciężar opowieści na życie po wojnie i każe swojej bohaterce skonfrontować się z przeszłością. Zagląda Aïdzie głęboko w duszę i przede wszystkim tam szuka jakiegoś uspokojenia czy nadziei. Sensacyjny nerw filmu i przejmująca rola Đuričić przeczą usypiającej powiastce o boszniackim męczeństwie i rozgrzeszeniu. Jest w „Aidzie” sprzeciw i gniew zarówno wobec tępej siły bośniackich Serbów, jak i wobec służbistowskiej obojętności „błękitnych hełmów”. Lecz reżyserka szuka wyjścia z tego ciemnego tunelu. Nie roztrząsając, kto miał rację w bośniackim konflikcie, skupia się na srebrenickiej tragedii i bezwarunkowo empatyzuje z jej ofiarami, by w finale objąć spojrzeniem to, co z niej pozostało w samych ludziach. I to, co przez obie strony nie zostało jeszcze do końca zatrute.©

AIDA (Quo Vadis, Aïda?) – reż. Jasmila Žbanić. Prod. Austria/Francja/ /Holandia/Niemcy/Norwegia/Polska/ /Turcja/Rumunia/Afganistan/Bośnia i Hercegowina 2020. Dystryb. Gutek Film. Premiera 17 września, wcześniej pokazy przedpremierowe.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 37/2021