Anita Piotrowska

Dzisiejsze Sarajewo: słychać ilahiję, rzewną bałkańską pieśń religijną, a zaraz potem rytmiczny łomot dyskoteki. Ten dźwiękowy dysonans, rozpoczynający film Jasmili Żbanić, oddaje stan ducha jego bohaterki, szukającej normalności po przeżyciu wojennej traumy.

17.01.2007

Czyta się kilka minut

Mirjana Karanović (Esma) /
Mirjana Karanović (Esma) /

Film bośniackiej debiutantki jest wyciszony i kameralny - a jednak wojna ciągle się w nim boleśnie uobecnia. Jesteśmy w Sarajewie, które niczym nie przypomina obleganej przez turystów urokliwej Baszczarsziji, pełnej orientalnych sklepików, herbaciarni i meczetów, pamiętających czasy osmańskie. Na miejsce akcji Żbanić wybrała mniej efektowne peryferia stolicy. Właśnie tu mieścił się podczas wojny obóz dla bośniackich jeńców. Dzisiejsza Grbavica to ponure blokowisko z epoki Tito, gdzie zdarzają się jeszcze ziejące pustką ruiny; gdzie ciągle organizuje się zbiorowe ekshumacje; gdzie kobiety na warsztatach psychoterapii organizowanych przez pomoc społeczną próbują wyzwolić się od wojennych demonów. Kamera uważnie studiuje ich poorane cierpieniem twarze: są stare i młode, noszą hidżaby albo modne fryzury, jedne płaczą, inne histerycznie się śmieją, te odważniejsze próbują opowiedzieć swoją historię. Jednoczy je wspólne śpiewanie - jakby tylko w taki sposób były w stanie uzewnętrznić swój przez lata skrywany ból.

Esma jest jedną z nich. Łykająca uspakajające proszki wdowa samotnie wychowuje córkę w "trudnym" wieku. Esma również nosi w sobie niewypowiedzianą tajemnicę. Kiedy mówi swojej jedynaczce o bohaterskiej śmierci ojca - szahida, wyczuwamy w jej tonie dobrze wyuczone kłamstwo. Już zresztą początek filmu, kiedy Esma, zatrudniając się jako kelnerka w dyskotece, okłamuje nowego szefa i podaje się za osobę bezdzietną, przygotowuje nas do uczestnictwa w mistyfikacji. Niewinne "założycielskie kłamstwo" będzie jednak niczym w porównaniu z ujawnionym w końcu sekretem. Esma przed laty wpadła w ręce serbskich czetników.

Jasmila Żbanić opowiada o skutkach bałkańskiej wojny, przyjmując perspektywę kobiecą. Informuje o tym już sam tytuł: nazwa "grbavica" oznacza garbuskę - albo kobietę dźwigającą na plecach jakiś ciężar. Bośniackim matkom, żonom czy córkom przypadła na wojnie rola podrzędna: bohaterstwo stało się udziałem ich mężczyzn, kobietom pozostało bycie bierną ofiarą. Ale i ten status - ofiary wojny - został im przyznany dopiero niedawno. Wedle raportów ONZ około 20 tysięcy bośniackich kobiet różnych wyznań zostało zgwałconych podczas wojny z Serbami. Teraz pozbawione środków do życia, nawiedzane przez koszmary, poszukujące szczątków swoich najbliższych, walczą z brzemieniem hańby nałożonym na nie przez patriarchalne społeczeństwo i próbują odnaleźć się w zupełnie nowej roli.

Wojna, czyli "męska sprawa" nie skończyła się również dla jej aktywnych uczestników. Przemoc jest ciągle żywa, bałkański testosteron nie przestaje buzować. Większość oprawców pozostaje ciągle na wolności. Dla Esmy wojna przybrała więc postać mężczyzny. W niezwykle subtelny sposób zasygnalizowano w filmie to tragiczne utożsamienie. Esma boi się mężczyzn, nie chce wchodzić z nimi w bliższe relacje. Poznany w pracy sympatyczny wykidajło z trudem przebija się przez ten obronny pancerz. Ale tę parę, zrazu żałośnie niedobraną (starzejąca się wdowa i macho z podgolonym karkiem), połączy nieoczekiwanie coś głębszego niż tylko damsko-męska fascynacja. Cierpienie? Pamięć? Podobna samotność? Przełomem w tej znajomości okaże się rozmowa o wojnie: lakoniczna, bez grama czułostkowości, ot - prosta wyliczanka tego, "co się stało z naszą klasą".

Pewnie właśnie dzięki tej czystej, pozbawionej histerii tonacji bośniacki film zdaje się świeży i pozbawiony martyrologicznej sztampy. Osią dramatu jest napięcie pomiędzy matką i córką, złączonych wspólnym losem, który zadrwił sobie z nich obu, skazując na życie pośród niedopowiedzeń i kłamstw. Czy jest możliwa miłość do dziecka, które jest owocem nienawiści? - zastanawia się 32-letnia reżyserka, która podczas oblężenia Sarajewa była dojrzewającą nastolatką i niedawno sama została mamą.

Choć finał filmu jest dla widza dość przewidywalny, a i broń, która pojawia się w którymś momencie, musi w końcu zostać użyta, "Grbavicę" ogląda się w najwyższym skupieniu. Długie ujęcia zmuszają do wniknięcia pod powierzchnię słów i zdarzeń. Film należy bowiem do gatunku tych, które więcej nam sugerują, niż ujawniają. Obrazy mają surowy, paradokumentalny sznyt, jakby tylko relacjonowały, nie przyznając sobie prawa do komentowania czegokolwiek. Nic dziwnego: scenariusz filmu powstał w oparciu o dokumentalny zapis rozmów z Bośniaczkami. Z szacunku dla swoich bohaterek, zarówno dla fikcyjnej postaci Esmy, jak i dla tych wszystkich anonimowych twarzy, które oglądamy podczas seansu psychoterapii, Żbanić ogranicza się do minimalnych środków wyrazu, cały ciężar dramatu kładąc na barki aktorek: młodziutkiej Luny Miljović i przede wszystkim Mirjany Karanović, aktorki znanej z filmów Emira Kusturicy i Gorana Paskaljevicia, która dopiero w tym skromnym dramacie w pełni rozwinęła skrzydła. Reżyserce wcale nie przeszkadzał fakt, że Karanović jest z pochodzenia Serbką. "Nie mam żadnych etnicznych uprzedzeń, a moją religią jest sztuka" - zapewnia reżyserka w wywiadach. Ten film nagrodzony m.in. Złotym Niedźwiedziem i Nagrodą Jury Ekumenicznego na ostatnim Berlinale, współczesny, choć tak mocno zakotwiczony w przeszłości, przypomina przy okazji, że dramat Esmy rozegrał się zaledwie przed kilkunastu laty.

I zaledwie 1500 kilometrów od nas.

Pamiętam, co przydarzyło mi się zeszłego lata w Sarajewie. Pewna młoda kobieta, oferując nam pokój w samym sercu starej części miasta, radykalnie spuściła z ceny, słysząc, że jesteśmy z Polski. "Mazowiecki!" - to było pierwsze (i być może jedyne) skojarzenie z naszym krajem, jakie miała. Tadeusz Mazowiecki to dla wielu Bośniaków (a Bośniaczek w szczególności) postać symboliczna, jeden z nielicznych, którzy uratowali honor świata, przyglądającego się bezczynnie masakrze Muzułmanów ze Srebrenicy (zrezygnował potem z funkcji wysłannika ONZ i opublikował wstrząsający raport na temat bałkańskich zbrodni wojennych). O tamtej zdradzie film Żbanić rzecz jasna nie wspomina, koncentrując się na indywidualnym dramacie matki i córki. Trudno jednak oderwać się podczas seansu od podobnych refleksji. Werdykt berlińskiego jury, znanego ze swej politycznej poprawności, był do pewnego stopnia spowodowany tamtym kacem, a pewnie też i faktem, że jurorom przewodniczyła kobieta, brytyjska aktorka Charlotte Rampling.

Niczego to jednak nie ujmuje temu znakomitemu, ściskającemu za gardło filmowi.

"GRBAVICA" - scen. i reż.: Jasmila Żbanić, zdj.: Christine A. Maier, muz.: Enes Zlatar, wyst.: Mirjana Karanović, Luna Miljović, Leon Luczew, Jasna Ornela Berry, Kenan Ciatić, Dejan Acimowić i inni. Prod.: Austria/Bośnia-Hercegowina/Niemcy/Chorwacja 2006. Dystryb.: Kino Świat. W kinach od 19 stycznia.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 03/2007